Pan Robert Gwiazdowski, kończąc swoją kadencję (był przewodniczącym Rady Nadzorczej ZUSu) zdobył się na szczerość, której wielu nie mogło zrozumieć. Stwierdził po prostu w swoim otwartym liście do ubezpieczonych, żeby
„nie liczyć na emerytury z ZUS”.
„System państwowych ubezpieczeń emerytalnych – ciągnął dalej - to, jak pisał zmarły przed kilkoma dniami Milton Friedman, „łańcuszek świętego Antoniego”. Płacimy dziś na emerytury naszych dziadków i rodziców w nadziei, że nasze dzieci i wnuki będą płaciły na nasze. Problem tylko w tym, że dzieci robimy coraz mniej”.
No właśnie, czy warto mieć dzieci, skoro mają spłacać emerytury dzisiejszych singli? Nawet przeprowadzka z Polski gdzie indziej niewiele pomoże, bo wszystkie Państwa mają podobne problemy. Jeżeli nie z powodu składki do instytucji typu ZUS, to z powodu innych „łańcuszków świętego Antoniego”...
Takim łańcuszkiem jest na przykład dług publiczny. Polskie OFE, rzekoma alternatywa dla ZUSu, inwestują głównie w obligacje, czyli kredyt, który zaciąga państwo. Dług publiczny oczywiście też będzie musiał być spłacony przez nasze dzieci - z odsetkami.
Zagraniczne fundusze emerytalne inwestują na giełdzie albo w nieruchomości. Ale żeby osiągnęły zysk, owe akcje i nieruchomości będzie również musiał ktoś kupić. I znowu pojawia się rola dla naszych dzieci, rola, której sobie nie wybrały. Z tego samego powodu single nie mogą spać spokojnie licząc na tzw. odwróconą hipotekę – mała garstka dzieci nie kupi wszystkich nieruchomości, a raczej może i kupi, ale po dużej przecenie...
Kolejny łańcuszek: Wzrost gospodarczy bierze się w dużej części z rosnącej podaży pieniądza. Lokujemy nasze pieniądze w bankach i pozwalamy im na powiększenie akcji kredytowej, co z kolei jest paliwem dla wzrostu gospodarczego. Ale jak coraz częściej uświadamiają media (zob. wchodzący na ekrany w Stanach film I.O.U.S.A.) wzrost długu społeczeństw nie może trwać w nieskończoność, a im później się zatrzyma, tym większy i dłuższy będzie kryzys. Który również dotknie naszych dzieci.
Jest jeszcze trochę innych łańcuszków: niszczenie środowiska, zużycie surowców naturalnych, eksperymentowanie z konserwantami i innymi „E” w żywności, podejmowanie decyzji biznesowych w dużych firmach w taki sposób, żeby osiągnąć zyski w perspektywie roku lub kilku lat, bez oglądu na długoterminowe skutki. Tyle mi przyszło do głowy, ale nie wiem, czy lista jest kompletna.
Wygląda więc na to, że mimo darowanego nam przez rządzących becikowego i ulg prorodzinnych dzieci po prostu nie opłaca się mieć. Niech ktoś mi powie, że się mylę.
Inne tematy w dziale Polityka