Niedobrze: będą odbiurokratyzowywać naukę

Nie jest dobrze. "Zaraz będziemy dyskutować o odbiurokratyzowaniu nauki z Radą Główną Nauki i Szkol. Wyższego", napisała godzinę temu na twitterze pani minister nauki.

Pierwszą moją reakcją była mało oryginalna myśl, że w tym celu zostanie powołany w resorcie osobny Departament ds. Odbiurokratyzowania. Nie wiadomo, czy nie będzie potrzebny bardzo ostatnio modny urząd pełnomocnika. A skończy się tym, że będę musiał sporządzać corocznie jeszcze jedno sprawozdanie, tym razem poświęcone odbiurokratyzowaniu.

Reakcje innych tłiterowiczów były podobne. Jeden z nich zauważył, że niewykluczone jest stworzenie sieci wojewódzkich pełnomocników ds. odbiurokratyzowywania nauki, a na uczelniach - wydziałowych pełnomocników przy dziekanach. Ktoś inny zastanawiał się nad wariantem z Radą Główną Odbiurokratyzowania Nauki i Szkolnictwa Wyższego. W każdym razie trochę będzie różnych zebrań, także poświęconych procedurze związanej z wyborem elektorów, mających wybierać członków tejże Rady.

"Pojawią się wskaźniki i mierniki biurokratyzacji, które trzeba będzie prognozować, a potem sprawozdawać i wykazywać", pisze koleżanka. Mogę sobie zresztą wyobrazić, ile będzie czekać pracy uczelniane senaty i rady wydziałów, komisje senackie, wydziałowe i instytutowe, ile będzie roboty przy zmienianiu statutów, regulaminów i rozporządzeń.

Nie jest dobrze.