Moja rozmowa z kandydatem na prezydenta Kornelem Morawieckim o szansach wyborczych, poglądach społeczno-politycznych i rządach PiS i PO.
Fronda.pl: W 2007 roku był pan kandydatem PiS do senatu i mówił, że program tej partii jest panu bliski. Dlaczego teraz kandyduje pan na prezydenta, skoro startować będzie prawdopodobnie także popierany przez PiS Lech Kaczyński?
Kornel Morawiecki: Nie uważam jego prezydentury za udaną. Mam do niego pretensję o wiele posunięć.
Co ma pan konkretnie na myśli?
Przede wszystkim w zakresie polityki zagranicznej. Podpisał traktat lizboński. Uważam także za błędne jego podejście do spraw kresowych, kwestii pamięci o rzezi wołyńskiej. Ponadto jako niewielkie oceniam jego szanse na reelekcję.
Pańskie szanse są większe?
Trudno mówić o moich szansach jeszcze przed rozpoczęciem konkretnej kampanii. To się dopiero okaże.
Na razie według sondaży największe szanse na wybór ma Donald Tusk. Jak ocenia pan premiera Tuska i jego rząd?
Krytycznie. Rząd Platformy Obywatelskiej ma przede wszystkim problemy ze swoim podejściem do demokracji.
Taki zarzut stawia się częściej rządom Jarosława Kaczyńskiego, a nie Donalda Tuska.
W porównaniu do obecnych rządów lepiej wypadają nawet rządy SLD za czasów Millera. Przecież mamy teraz do czynienia z istną parodią demokracji. Dowodem na to było choćby zwolnienie szefa CBA Mariusza Kamińskiego, bez oglądania się na jakąkolwiek kadencyjność. Ponadto PO wykazuje ogromną arogancję wobec mniejszości. To ciągłe podkreślanie, że teraz my rządzimy, a wy będziecie decydować dopiero, jak dojdziecie do władzy... Demokracja nie polega tylko na władzy większości, ale na bilansowaniu woli większości i mniejszości, która jako opozycja ma także prawo się wypowiedzieć. Takie podejście zupełnie nie przystoi ugrupowaniu, które chce być kontynuatorem myśli wolnościowej. A w tej grze pozorów uczestniczą także media. Ale deficyt demokracji to nie jedyny problem PO. Ta partia, tak samo zresztą jak PiS, nie ma wizji wyjścia z kryzysu gospodarczego i wizji dalszego rozwoju kraju. Dyskusji na ten temat brakuje mi także w mediach.
A jaka jest pańska wizja?
Tego nie da się oczywiście streścić w trzech słowach.
Można spróbować w formie trzech priorytetów. Czym szczególnie chciałby Pan zająć się jako prezydent?
Po pierwsze, kwestiami ekonomicznymi. U nas mówi się często o gospodarce wolnorynkowej, ale zapomina się, że przeszkadza jej szalona biurokratyzacja, z którą trzeba walczyć. Ponadto Polska musi odnaleźć swoje miejsce na arenie europejskiej. Mam na myśli nie tylko kwestie unijne, ale także stosunek do Rosji. Po trzecie, bardzo ważne jest dbanie o zdrowie Polaków, szczególnie na poziomie profilaktyki, już od najmłodszych lat. W kwestiiwalki z wykluczeniem, bezrobocia należy dbać o to, by ludzie nim dotknięci mogli z tego wyjść m.in. dzięki edukacji. Musimy zmienić myślenie na jej temat. Społeczeństwo musi zapewnić każdemu obywatelowi możliwość edukacji. Zysk z pracy zdobytej dzięki wykształceniu jest także podzielny między zbiorowość. Zapewnienie dostępności do dobrej edukacji to więc powinien być jeden z priorytetów dla państwa i społeczeństwa.
(...)
Jaki jest pana stosunek do aborcji?
W kwestiach takich, jak aborcja, eutanazja, in vitro, potrzebna jest poważna dyskusja. Nie może polegać ona na zamykaniu się przed osobami inaczej myślącymi i mówieniu, że przykładowo za in vitro są wrogowie życia, a przeciw ciemnogród. W tych kwestiach potrzebny jest poważny namysł.
W jakim kierunku powinna iść Pana zdaniem ta dyskusja?
Niech idzie w różnych kierunkach. Potrzebny jest głębszy konsensus.
W końcu trzeba będzie jednak podjąć jakąś decyzję. Wciąż trwają dyskusje nad ustawą dotyczącą sztucznego zapłodnienia metodą in vitro. Jako ewentualny przyszły prezydent będzie musiał Pan być może podjąć decyzję w tej sprawie. Czy odnajduje Pan swoje poglądy w którymś z ogłoszonych już projektów?
Dokładnie nie odnajduję się w żadnym. Moim zdaniem tę kwestię należy na razie rozważyć na wyższym poziomie ogólności.
A zalegalizowałby Pan związki homoseksualne?
Forma małżeństwa jest zastrzeżona dla związków heteroseksualnych. Nie da się zrównać związków homo- i heteroseksualnych, gdyż z zasady są one nierówne. Pierwsze nie mogą być ze swej natury owocne w dzieci, zaś drugie tak. Wskazywania na tę różnicę nie można absolutnie nazwać dyskryminacją.
(...)
Był Pan jednym z głównych kontestatorów okrągłego stołu. Z tego też powodu w 1990 roku kandydował Pan na prezydenta. Jak ocenia Pan ostatnie 20 lat?
Nie kwestionuję pewnych osiągnięć w zakresie wolności, niepodległości, demokracji. Ale transformacja w dużym stopniu nie zadowala wielu ludzi, zbyt dużo jest wykluczonych. W Polsce powiększa się rozwarstwienie społeczne. Byli komuniści stali się właścicielami wielkich fortun i dyktują dyskurs polityczny z zewnątrz. Nasze społeczeństwo wykazuje poważny niedostatek solidarności. W tym zakresie nastąpił regres w porównaniu np. z 1980 rokiem. Społeczeństwo się dzieli. Także na poziomie Kościoła widzę te zjawiska. Konfesyjne zamknięcie się i obrona swoich pozycji nikomu nie służy. Wiara jest bezcenną wartością, bez której jesteśmy o wiele ubożsi. Jeśli tego wszystkiego nie zmienimy, to rozpłyniemy się w Europie.
Rozmawiał Stefan Sękowski
całość wywiadu na stronie portalu Fronda.pl.
Inne tematy w dziale Polityka