Przedsoborowy5897 Przedsoborowy5897
120
BLOG

Różnice pomiędzy klasycznym teizmem a teistycznym personalizmem

Przedsoborowy5897 Przedsoborowy5897 Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Teizm można zdefinować jako pogląd według którego istnieje Wszechmocny i doskonały Bóg, który jest Stwórcą Wszechświata i utrzymuje go w istnieniu i w opatrzności. Jednak nie wszyscy wiedzą, że istnieją dwie nieco różne formy teizmu: klasyczny teizm i teistyczny personalizm, które nieco się różnią. I choć bardzo wielu popularnych apologetów, takich jak William Lane Craig, dziś promuje teistyczny personalizm, jest to pogląd obecny głównie we współczesnej filozofii, dawniej należał on do rzadkości. Większość wybitnych filozofów z przeszłości, takich jak Arystotyles, Plotyn, Święty Augstyn czy Święty Tomasz z Akwinu, miało nieco inny pogląd na Boga, niż sposób, w jaki wielu go obecnie rozumie.

Rozróżnienie to jest bardzo ważne do zrozumienia z wielu powodów. Jednym z nich jest, że większość ateistów nie rozumie za dobrze klasycznego teizmu, i wchodzi w interakcję jedynie ze znacznie słabszymi argumentami, które stosują teistyczni personaliści...zwłaszcza biorąc pod uwagę, że ''zrozumienie'' przez Richarda Dawkinsa pięciu dowodów Świętego Tomasza z Akwinu na istnienie Boga jest naprawdę komiczne. Innym powodem jest, że teistyczni personaliści, do których oprócz wspomnianego wcześniej Craiga możemy zaliczyć między innymi Alvina Platingę oraz Richarda Swinburne'a, promują pewne niebezpieczne, fałszywe i heretyckie twierdzenia na temat natury Boga. Bardzo poważne błędy na temat Boga i jego natury występują też w prawosławiu, a także w niektórych odłamach islamu.

Wielu wyobraża sobie Boga jako po prostu jakiś tam byt, który istnieje, i który ma pewien zestaw różnych od siebie atrybutów - Wszechmoc, miłość, Wszechwiedzę, itd. - które w zasadzie są takie same jak nasze, a różnią się jedynie tym, że są nieskończenie większe od naszych. Jednak klasyczni teiści, tacy jak Święty Tomasz z Akwinu, patrzyli na Boga nieco inaczej.

Klasyczny teizm zakłada, że wszystkie atrybuty Boga - jego Wszechmoc, jego Wszechwiedza, jego miłość, jego wola, itd. - są tak naprawdę równoważne ze sobą, tak, że są w istocie jednym i tym samym - są w pełni równoważne ze sobą oraz z samą istotą Boga. Co więcej, według Świętego Tomasza z Akwinu, istota Boga jest równoważna z jego istnieniem. Bóg więc nie jest jakimś tam bytem, który sobie istnieje, ale w swojej istocie jest czystym istnieniem samym w sobie.

Prawda o bożej prostocie wynika z faktu, że Bóg jest bytem koniecznym, który istnieje sam od siebie, a zatem jego istnienie nie może zależyć od kombinacji części. Gdyby Bóg składał się z części, jego istnienie zależałoby od istnienia tych części, a zatem Bóg nie mógłby być czystym istnieniem samym w sobie. Wszystkie byty przygodne nie mają swojego własnego istnienia równoważnego z ich istotą. Mogą mieć istnienie tylko dlatego, że Bóg przekazuje tym istotą istnienie, utrzymując byty przygodne w istnieniu.

Wobec bożej prostoty próbowano stosować wiele zarzutów. Jednym z najprostszych jest, że wydaje się, że atrybuty Boga wcale nie są tym samym. Wszechmoc Boga nie wydaje się być tym samym co jego Wszechwiedza. Różne były próby odpowiedzi na to pytanie. Jedną z nich udzielił Duns Scotus: choć atrybuty Boga różnią się od naszych jedynie nieskończoną wielkością, nie mogą występować niezależnie od siebie, a więc jeden wynika z drugiego. Bóg nie mógłby być więc Wszechmogący nie będąc jednocześnie Wszechwiedzący, i vice versa.

Jest jednak inny, jeszcze lepszy sposób odpowiedzenia na to pytanie, jaki udzielił Święty Tomasz z Akwinu. Określenia używane wobec atrybutów Boga, takie jak Wszechmoc czy Wszechwiedza, są czymś analogicznym wobec ich odpowiedników u ludzi, takich jak moc czy wiedza, analogie te nie są idealne, ale jednocześnie są sensowne i mają znaczenie. My, jako ograniczeni skończeni ludzie, postrzegamy nieskończoną istotę Boga jako zbiór różnych atrybutów, ale tak naprawdę są one jednym i tym samym.

Może to być łatwiej do zrozumienia, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że Bóg, jako byt, którego istotą jest istnienie, działa komunikując istnienie innym bytom, utrzymując je w istnieniu. W ten sposób wola, wiedza i moc Boga są tym samym. W odróżnieniu od doktryny zarówno teistycznych personalistów, jak i Dunsa Scotusa, możemy więc stwierdzić, że na przykład wiedza boża nie różnia się od naszej tylko wielkością, ale bardziej przede wszystkim sposobem działania: Bóg nie wie wszystkiego a posteriori, zdobywając wiedzę na temat świata, ale a priori, będąc pierwszym ruszycielem utrzymującym świat w istnieniu, a zatem Bóg wie wszystko poprzez swoją moc i wolę, sprawiając, że rzeczy istnieją.

Należy też sprzeciwić się pewnemu błędnemu zrozumeniu na temat bożej prostoty, a mianowicie, że fakt, że boże atrybuty są równoważne ze sobą, oznacza, że są one synonimami, i zmieniając jeden na drugi, nie zmieniamy ich znaczenia. Tak nie jest. Pomiędzy bożymi atrybutami nie ma rozróżnienia rzeczywistego, ale jest rozróżnienie wirtualne. Oznacza to, ze choć nie ma różnicy pomiędzy bożą istotą a bożymi atrybutami, gdy próbujemy opisać bożą istotę językiem skończonych ludzi, używamy do tego różnych pojęć, które nie oznaczają tego samego. Na przykład, Wszechwiedza oznacza, że Bóg wszystko wie, a Wszechmoc, że Bóg wszystko może. W naszym ludzkim rozumieniu są to dwie różne rzeczy, ale w Bogu obydwa są nieuniknionymi konsekwencjami tej samej niepodzielnej prostej bożej istoty. Pozorne rozróżnienie na poszczególne atrybuty Boga wynika, że Wszechświat, z którym Bóg oddziałuje, w odróżnieniu od niego, nie jest nieskończony, i dlatego, gdy prosta istota Boża oddziałuje ze Wszechświatem, odbieramy ją na różne sposoby, tak, że pozornie wydaje się nam złożona, choć w rzeczywistości jest ciągle tą samą niepodzielną prostą rzeczą - czystym istnieniem samym w sobie, utrzymującym Wszechświat w istnieniu.

Boże atrybuty, choć równoważne ze sobą, nie są więc synonimami, ponieważ nie opisują one tej samej prostej bożej istoty w sposób doskonały, a jedynie przybliżony i uproszczony. Na przykład, Wszechwiedza Boga jest w pełni równoważna z jego istotą i wszystkimi pozostałymi atrybutami, ale określenie ''Wszechwiedza'', nie opisuje Boga w sposób doskonały, a jedynie przybliżony, ponieważ ignoruje kluczowe sedno sprawy, czylie kwestię tego, w jaki sposób Bóg wszysto wie: nie a posteriori, tak jak gdyby zaglądał do jakiejś ''kryształowej kuli'', ale a priori, jako pierwsza przyczyna utrzymująca świat w istnieniu.

Może to też nam pomóc odpowiedzieć na inny zarzut wobec bożej prostoty: jak to możliwe, że Bóg jest prosty, skoro wobec jednych stosuje miłość, na przykład, udzielając im zbawienie w Niebie, a wobec drugich gniew, potępiając ich w piekle? Otóż nie wynika to ze złożoności bożej istoty, ale jej relacji wobec bytów przygodnych - istota boża może różnie postępować wobec różnych ludzi, ale sama w sobie w swojej własnej naturze pozostaje ona prosta; ten pozorny podział na ''miłość'' i ''gniew'' Boga wynika tylko z naszego zrozumienia jako skończone istoty tego, w jaki sposób Bóg oddziałuje we Wszechświatem, ale mechanizm w obu przypadkach jest ten sam: Bóg, czysty akt istnienia, utrzymuje świat w istnieniu, komunikując mu istnienie.

Pytanie jest czasami powiązane z innym pozornym paradoksem stosowanym często jako objekcja wobec bożej prostoty - chodzi o sprawę kolapsu modalnego. Zdawałoby się, że skoro istota Boga jest konieczna, i równoważna ze swoją własną wolą i wiedzą, wynikałoby z tego, że stworzenie świata, które zostało dokonane z woli Boga, również było konieczne, i co więcej, wszystko co zrobił Bóg - a zatem wszystko, co się wydarzyło kiedykolwiek, ponieważ wszystko jest utrzymywane w istnieniu przez Boga - również było konieczne. Tak jednak nie jest, ponieważ konieczność dotyczy tylko natury istoty bożej samej w sobie, ale nie znaczy to, że Bóg nie ma wolności, by stworzyć, lub nie, i nie wynika to z braku konieczności woli bożej w swojej istocie, ale właśnie z faktu, że w swojej istocie wola boża ma wolność, by zdecydować, czy stworzyć, czy nie.

Najlepiej to zrozumieć na podstawie podziału na właściwości rzeczywiste i tak zwane ''właściwości cambridgeowskie''. Przykładowo, jeżeli Jaś ma rude włosy, kolor jego włosów jest prawdziwą i rzeczywistą właściwością Jasia, opisującą naturę jego włosów. Natomiast, jeżeli Jaś nie rośnie, ale jego brat, Piotr, go przerośnie, nie zmieni się przez to rzeczywista właściwość Jasia (jego wzrost), ale zmieni się jego właściwość cambridgeowska, opisującej stosunek Jasia do Piotra: Jaś stanie się mniejszy niż Piotr, jednak nie dlatego, że Jaś się zmienił, ale dlatego, że Piotr go przerósł. Podobnie wiedza Boga, że coś się wydarzyło, na przykład, że kot rozbił flakon z kwiatami, lub jego wola, by coś się wydarzyło, na przykład, by woda zamieniła się w wino, nie opisują natury Boga samej w sobie, ale jego stosunek do Wszechświata, który utrzymuje w istnieniu.

Teistyczni personaliści na ogół podobnie jak klasyczni teiści wierzą, że istnienie Boga jest konieczne, ale w odróżnieniu od klasycznych teistów, nie wierzą, że Bóg jest prosty. Aby odpowiedzieć na tę wyraźną sprzeczność, teistyczni personaliści twierdzą, że choć Bóg składa się z części, ta konkretna kombinacja części jest konieczna, a zatem Bóg może być bytem koniecznym i składać się z części. Kłopot w tym, że nie potrafią oni w żaden logiczny sposób uzasadnić, dlaczego ta konkretna kombinacja części jest konieczna. Z prostej logiki wynika, że jeżeli są to różne części, to wcale nie muszą koniecznie występować w tej kombinacji. W rzeczywistości jeżeli istota danego bytu jest różna od jego istnienia, nie istnieje koniecznie, bo w przeciwnym razie istota ta byłaby równoważna z jego istnieniem, co oczywiście przeczyłoby początkowemu założeniu, że jest ona różna od jego istnienia. Podobnie, gdyby założyć, że - jak twierdzą teistyczni personaliści - istota Boga jest różna od jego istnienia, znaczyłoby to, że Bóg nie istnieje koniecznie, ponieważ jego istota nie miałaby swojego własnego istnienia, a jako, że jest niemożliwe, by coś dało coś, czego nie ma, zatem nic nie byłoby w stanie zapewnić Bogu istnienia, za wyjątkiem tego, którego istota już jest swoim własnym istnieniem, ale to właśnie to i tylko to jest i może być Bogiem.

Aby usprawiedliwić swój absurdalny pogląd, że Bóg jest kompozytem z części, a jednocześnie jest konieczny, teistyczni personaliści czasami powołują się na arguemtn ontologiczny Świętego Anzelma z Canterbury - co jest trochę dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że sam Święty Anzelm nie negował prostoty Boga, i był klasycznym teistą, a nie teistycznym perosnalistą. Słynny argument ten, od wieków dyskutowany i debatowany przez filozofów, brzmi następująco:

1. Definiujemy Boga jako byt, od którego większego nie da się pojąć.

2. Byt, który nie mógłby zaistnieć, byłby większy od bytu, który mógłby nie zaistnieć.

3. A zatem Bóg nie mógłby nie zaistnieć.

4. A zatem Bóg istnieje.

Z tym argumentem jest jednak pewien problem: otóż fakt, że by o istocie Boga nie może nie zaistnieć, nie opisuje istoty Boga samej w sobie w swojej naturze, ale jedynie fakt, że istota taka nie może nie zaistnieć. Istota i istnienie to dwie różne rzeczy. Jeżeli mówimy, że istota nie może nie zaistnieć, nie opisujemy bezpośrednio istoty samej w sobie, ale jej relację z istnieniem - że musi ona istnieć. Ale aby istota musiała istnieć, musi być równoważna ze swoim własnym istnieniem (w przeciwnym razie mogłaby nie zaistnieć), co nas z powrotem zaprowadza do klasycznego teizmu i tomistycznej koncepcji Boga.

Inny problem z argumentem tym jest, że istnienie nie może być częścią istoty. Jest tak, ponieważ istnienie czegoś zakłada już jego istotę, dlatego mówimy na przykład, że na przykład ''pies istnieje''. Aby tak było, trzeba by powiedzieć, że istota bytu zawiera zarówno jego istotę, jak i istnienie, co jest absurdem. Zawsze więc musi być rozróżnienie pomiędzy istotą a istnieniem bytu - za wyjątkiem Boga, którego istnienie jest równoważne z jego istotą, ale oczywiście nie może być tylko częścią jego istoty, bo Bóg jako byt konieczny nie może się składać z części. Gdyby założyć, że istnienie może być częścią bytu, i byt ten musi istnieć koniecznie, doprowadziłoby to do sprzeczności, bo taki byt składałby się z części, a zatem nie istniałby już koniecznie, co przeczyłoby naszemu założeniu, że istnieje koniecznie.

Boża prostota jest więc jedynym sposobem, w jaki Bóg może istnieć, nie ma wobec niej żadnej realnej alternatywy. Wobec tej konkluzji należy więc obalić pewne błędy dotyczące natury Boga.

Jednym z nich jest doktryna niestworzoności Koranu, popularna w wielu odłamach islamu. Zakłada ona, że Koran jest niestworzony, i jest atrybutem lub częścią Allaha. Jest to oczywiście absurd, bo ''święte'' (prawdziwie czy nie) pisma, takie jak Koran, Biblia, Talmud, itd., opisują pewne wydarzenia (np. Potop, stworzenie świata, zniszczenie Sodomy i Gomory, itd.), które nie wydarzyły się koniecznie, ale przygodnie, a zatem nie mogą być niestworzonymi atrybutami koniecznego Boga. Oznacza to też, że gdy przywódca sekty Drugiego Soboru Watykańskiego, antypapież Jan Paweł II, całował Koran, całował reprezentację części pogańskiego bożka.

Najniebezpieczniejsze błędy na temat natury Boga występują jednak być może w prawosławiu. Twórcą tych herezji był Grzegorz Palamas, czczony w greckim prawosławiu. Przed Drugim Soborem Watykańskim teologowie katoliccy uważali go za heretyka. Jego kult w kościołach greckokatolickich został potępiony na regionalnym synodzie w Zamościu, zatwierdzonym przez papieża Benedykta XIII. Niestety, po Drugim Soborze Watykańskim modernistyczne błędy sprawiły, że kult Palamasa wśród unitów powrócił. Co więcej, dziś pewni ''katoliccy'' apologeci, tacy jak Michael Lofton, fałszywie próbują przedstawić palamizm jako spójny z katolicyzmem. Dziś znaczny wkład w promowanie herezji Palamasa ma też Jay Dyer, o którym napiszemy później.

Palamas głosił pogląd, zapisany w swoich tak zwanych Triadach, według którego w Bogu występują dwie ''boskości'' (''boskość'', z greckiego θεότης) - jedna wyższa  (θεότης ὑπερκειμένη), odpowiadająca istocie Boga, a druga niższa (θεότης ὑφειμένη), odpowiadająca czemuś, co Palamas nazwał ''energiami'' Boga (ενέργεια). Według Palamasa, zarówno istota jak i energie Boga są w pełni boskie. Jednocześnie jednak Palamas uważał, że ich natura jest radykalnie odmienna. Według Palamasa, istota Boga jest nieskończenie większa niż jego energie. Palamas sądził też, że energie mogą się zmieniać albo mieć początek w czasie.

Pogląd taki jest zupełnie absurdalny. Bóg z definicji jest nieskończony: jest nieskończenie doskonały, Wszechmogący, Wszechwiedzący, itd. Jeżeli coś nie jest nieskończone - a Palamas sam otwarcie przyznaje, że ''energie'' są nieskończenie mniej wielkie niż istota Boga - to nie może przecież być nazywane Bogiem, i czemuś takiemu nie warto oddawać czci. Co więcej, absurdem jest twierdzenie, że zarówno istota, jak i zupełnie inne w swojej naturze energie, są w pełni boskie - w praktyce oznaczałoby to, że jest dwóch różnych Bogów, co jest politeizmem. Palamas zaprzeczał temu, i twierdził, że jest tylko jeden Bóg, ale w jaki sposób istota i energie mają być tym samym Bogiem, jeżeli są różne?

Jedną z prób odpowiedzi na to pytanie przez prawosławnych jest, że przecież Bóg jest w trzech osobach, ale dalej jest tylko jednym Bogiem, i tak samo może pozostawać jednym Bogiem występując zarónwo pod postacią istoty, jak i energii. Ten argument jednak nie działa. Jest tak, ponieważ trzy osoby różnią się tylko w sensie konkretnym, czyli relacjami między nimi, ale w sensie abstrakcyjnym wszystkie trzy osoby są te same, bo mają tę samą istotę. Palamas jednak naucza, że w swojej naturze, energie są inne niż istota: są nieskończenie mniej wielkie, a niektóre nawet nie są wieczne, tylko mają początek w czasie. Energie nie są więc nigdy tym samym co istota ani w sensie konkretnym, ani w sensie abstrakcyjnym, musiałyby być więc innym Bogiem.

Absurdalność koncepcji energii Boga wynika też z faktu, że Bóg jest bytem koniecznym. Jednak byt, który się zmienia, ma początek w czasie, lub jest skończony, oczywiście ma pewne przygodne właściwości, które mogłyby być inne, a zatem nie jest konieczny. Zresztą, sam fakt, że byt ma początek w czasie, dowodzi, że nie musi istnieć koniecznie. Aby byt mógł zacząć istnieć, konieczna jest przyczyna sprawcza, co znaczy, że jego istnienie nie jest konieczne, ale zależne od tej przyczyny.

Niezmienność Boga jako bytu czysto rzeczywistego (actus purus), udowodniona jest w tym filmie, objaśniającym pierwszy z pięciu dowodów Świętego Tomasza z Akwinu na istnienie Boga.

https://www.youtube.com/watch?v=bevBRz5Dpn8&ab_channel=Mathoma

Niezmienność Boga jest też nauczaniem soborów ekumenicznych Kościoła Katolickiego, w tym Soboru Nicejskiego, który prawosławni rzekomo akceptują.

Palamiści często próbują bronić swojej fałszywej koncepcji Boga, twierdząc, że ''niestworzone energie'' opisują sposób, w jaki Bóg oddziałuje ze stworzeniem. Jako przykład podają chociażby dar proroctwa, albo łaski, które Bóg udziela ludziom. Kłopot w tym, że dar proroctwa oraz łaski są rzeczami, które posiadają ludzie, a zatem nie mogą być niestworzene - są częścią stworzenia. Udziela je Bóg, ale same w sobie nie są Bogiem. Tu przychodzi na myśl znowu to, co pisałem o pozornym paradoksie z kolapsem modalnym: tylko istota Boga sama w sobie w swojej naturze jest konieczna. Jednak to, co robi Bóg (na przykład stworzenie świata, przemiana wody w wino, itd.), nie jest rzeczywistą właściwością istoty Boga, a jedynie właściwością cambridgeowską, i w odróżnieniu od samej istoty Boga, nie jest konieczne.

Łatwo udowodnić, że Bóg nie potrzebuje żadnych ''niestworzonych energii'', by udzielać ludziom łask czy też daru proctowa w prosty sposób: istota Boga już sama w sobie jest Wszechmogąca, a zatem nie potrzebuje pomocy ze strony żadnych ''energii'' ani ''niższej boskości'', by to osiągnąć.

Heretyk Michael Lofton miał czelność stwierdzić, że palamizm jest zgodny z doktryną bożej prostoty, co jest absurdem i kłamstwem. Palamas naucza, że energie Boga różnią się w swoich atrybutach od istoty Boga, co jest wyraźnym zaprzeczeniem bożej prostoty, zakładającej, że wszystkie atrybuty Boga są równoważne ze sobą.

Nawet sama koncepcja, że coś może składać się z istoty oraz ''energii'', jest absurdalna. Istota z definicji opisuje wszystkie atrybuty danego bytu. Gdyby coś zawierało ''energie'', byłyby one naturalnie częścią jego istoty.

W ostatnich latach w Internetosferze pewną popularnośc zdobył Jay Dyer, który promuje prawosławie i palamizm i zwalcza katolickie nauczanie na temat bożej prostoty. Podobnie jak Michael Lofton, zmienił on swoją religię chyba częściej niż szopoholiczki zmieniają swój makijaż. Co ciekawe, Dyer kiedyś był tradycyjnym katolikiem i sympatyzował z braćmi Dimond i z sedewakantystycznym klasztorem Most Holy Family Monastery. Niestety, potem porzucił prawdę, i zainteresował się prawosławiem. Co nie było jego pierwszą zmianą religii. Dyer wychował się jako baptysta, potem zaczął sympatyzować z kalwinizmem. Następnie nawrócił się na katolicyzm, przyjął pozycję sedewakantystyczną (zakładającą, że Tron Piotrowy jest obecnie pusty), i zaczął sympatyzować z Most Holy Family Monastery, a także był zafascynowany Świętym Tomaszem z Akwinu. Następnie przeszedł na prawosławie. Później znowu zaczął określać się jako katolik, ale tym razem nie sympatyzował już z sedewakantyzmem, ale akceptował Drugi Sobór Watykański oraz Novus Ordo Missae, i uznawał posoborowych pretendentów do Tronu Papieskiego za prawowitych papieży. Wkrótce potem jednak otwarcie porzucił chrześcijaństwo oraz Chrystusa, i zafascynował się Kabałą. Po tym powrócił do prawosławia, z którym identyfikuje się obecnie.

Wiele możnaby napisać o jego herezjach i kłamstwach. Przykładowo, twierdził, że klasztor Most Holy Family Monastery to tylko przyczepa, co jest nieprawdą: bracia Dimond już ujawnili zdjęcia budynków swojego klasztoru, i wcale nie znajduje się on w żadnej przyczepie. Myślę, że jednak jego najwięszką wpadką, o której pamiętam było, gdy kiedyś na Twitterze argumentował, że boża prostota jest niemożliwa, ponieważ trzy osoby boskie rzekomo mają trzy różne wole. Kłopot w tym, że to, co powiedział Dyer, to herezja. Wszystkie trzy osoby mają tę samą wolę, ponieważ mają tę samą istotę boską, a boża wola jest równoważna z jego istotą. Istota boska jest tym, co sprawia, że trzy osoby są tym samym Bogiem. Gdyby były trzy różne wole, byłyby trzy istoty, a zatem byłoby trzech bogów. (Tylko Syn posiada dwie wole, bo oprócz swojej woli boskiej, współistotną z wolą pozostałych dwóch osób Trójcy, posiada też wolę ludzką.)


Polak, katolik (nie mylić z sektą Drugiego Soboru Watykańskiego)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości