szymon.g szymon.g
131
BLOG

źródła irracjonalizmu

szymon.g szymon.g Rozmaitości Obserwuj notkę 5

Stan niepewności ekonomicznej jest udziałem wielu ludzi. Nie wiadomo jak długo uda się utrzymać pracę, czy kryzys ekonomiczny nie zmiecie z powierzchni ziemi mojego stanowiska w firmie, czy nie będę bezrobotny, czy z głównego żywiciela rodziny nie przerodzę się w element zbędny. Widmo niespłaconych odsetek od kredytów, zaciskania pasa, wizyty komornika, telefonów od windykatora nieuchronnie czai się za naszymi plecami. Przyszłość jest nieprzewidywalna bardziej niż kiedykolwiek. Nie ma drogi dającej pewność, metody utrwalenia obecnego stanu posiadania i dobrostanu. Ludzki umysł w najbardziej chaotycznych układach, nieprzewidywalnych, losowych zjawiskach poszukuje porządku, struktury i sensu. Im większa niepewność, im większa zawodność metod przewidywania opartych na logice, racjonalnym rozumowaniu, tym większa skłonność do szukania odpowiedzi w zabobonach, religii, magii. Jakie studia gwarantują dobrą pracę? Jakiego języka się uczyć? Jak pokierować swoją karierą? Jak zabezpieczyć się przed utratą pracy, niepełnosprawnością, starością? Na te pytania nie ma racjonalnych odpowiedzi, bo świat potrafi się zmienić zanim ukończymy studia, opanujemy język, przekwalifikujemy się. Nie mówiąc już o długim horyzoncie czasu. Czy wybór między studiowaniem ekonomii a medycyny nie lepiej rozstrzygnąć rzutem monety? A może wizytą u wróżki? Albo gorliwą modlitwą z prośbą o oświecenie?

Współczesny kapitalizm lepiej niż z zaspokajaniem prawdziwych potrzeb mieszkańców świata radzi sobie z tworzeniem ludzi wykluczonych ekonomicznie, określanych przez Zygmunta Baumana mianem ludzi-odpady czy ludzi na przemiał. Ich możliwość poprawienia swojego statusu jest iluzoryczna. Pozbawieni są możliwości korzystania z dóbr materialnych, będących notabene w dużej nadprodukcji, stają się łatwym celem ideologii irracjonalnych. Niewiele lepiej jest z tymi, którzy jeszcze nie znaleźli się za burtą. Projektowania budynków zgodnie z feng-shui, podejmowanie decyzji biznesowych w oparciu o horoskop opracowany przez wyspecjalizowaną wróżkę, podejmowanie wypraw wojennych przez prezydenta największego mocarstwa na świecie w oparciu o religijne wizje to przykłady wielkiego zwycięstwa irracjonalizmu.

Niepewność ekonomiczna spowodowana przez siły trudne do jednoznacznego wskazania i jednoczesne wycofanie się państwa z pozycji opiekuńczej na pozycję państwa minimum, które nie chce już gwarantować bezpieczeństwa socjalnego, skutkuje poszukiwaniami wrogów. Stają się nimi emigranci, feministki, ateiści i inni, którzy rzekomo są odpowiedzialni za rozpad znanego porządku. To ułatwia działanie irracjonalnych sił, które obiecują bezpieczeństwo, porządek, powrót do starych, „dobrych”, konserwatywnych pryncypiów.

W obecnie panującej ideologii politycznej, która została tak dobrze utrwalona przez „autorytety”, że utożsamiana jest z naturalnym porządkiem świata, gospodarka (i to w jednym neoliberalnym odcieniu), zdominowała zarówno politykę, jak i kulturę. Polityka została zredukowana do rytuału uczestniczenia w wyborach, które polegają na wyborze koloru krawatu polityka (bo politykę uprawiają głównie mężczyźni) i ewentualnie jego (bo nie jej) obycia na salonach. Niezależnie od wyboru i tak będzie realizowana polityka neoliberalna. Widać to szczególnie w polskich warunkach – każda kolejna ekipa obniża podatki dla najbogatszych, tnie wydatki socjalne, boi się Kościoła Katolickiego. I żadne wybory tego raczej nie zmienią. Upadek dotyczy także kultury. Polacy coraz mniej czytają, do kin chodzą na super-durne superprodukcje, a sama sztuka przestaje w poczuciu większości być wartością samą w sobie, a jest warta tylko tyle, ile można na niej zarobić. Kultura całkiem się zekonomizowała. Przedstawię teraz, jak kolejne linie oporu przeciwko irracjonalizmowi dotyka erozja.

Edukacja. Obecnie zdobywanie wiedzy nie służy poszerzaniu horyzontów, poznawaniu świata. Nic z tych rzeczy. Bezinteresowny głód wiedzy to postawa martwa. Obecnie zdobywanie wykształcenia służy upiększeniu CV. Niepewność na rynku pracy powoduje, że ludzie studiują „przyszłościowe” kierunki. Wielu rzeczy nie uczą się z ciekawości, a jedynie na wszelki wypadek, gdyż nigdy nie wiadomo, co może się przydać. Języki, kursy komputerowe, dokształcanie służą zwiększaniu atrakcyjności na rynku pracy. Warto do CV wpisać jakieś zainteresowania, np. filozofię. To ładnie wygląda, ale trzeba kilka książek w tym celu przeczytać. I czyta się, by nas nie przyłapano łatwo na rozmowie kwalifikacyjnej. Większość kompetencji, które wskazujemy w życiorysie, nie będą nam do niczego w pracy potrzebne, ale pracodawca musi wiedzieć, że dokładnie przemyśleliśmy naszą potrzebę niewolniczego służenia kapitałowi. Musi wiedzieć, że nasze mózgi są dobrze przeorane. Nie ma się, co dziwić, że uzbierane z takim nastawieniem w procesie edukacji informacje nie układają się w sensowną całość, nie tworzą spójnych światopoglądów, nie prowokują do krytycznej analizy świata. Gdy zaczynałem studiowanie matematyki w końcu lat 90-tych na Politechnice Łódzkiej młodzi studenci informatyki z wielką pogardą wyrażali się o swoich wykładowcach, którzy mieli być nieudacznikami pracującymi na państwowym etacie, niezdolni do załapania się na pracę za prawdziwe pieniądze dla biznesu. Ich umiejętności nie były cenione zbyt wysoko, bo nie dostawali dużych pieniędzy. Wartość wiedzy i umiejętności równała się dla tych młodych ludzi ilości pieniędzy, na które można ją zamienić.

Kultura. Jej uprawianie nie nobilituje zbytnio. Chyba, że prowadzi do sprzedaży w setkach tysięcy egzemplarzy, dużych pieniędzy, czy wielkiej sławy. Służy głównie rozrywce. Ludzi zagonionych za pieniędzmi lub zlęknionych o przyszłość niespecjalnie interesuje sztuka o ambicjach większych niż seriale, hity kinowe czy rewie na lodzie. Kultura ulega etosowi infantylizacji, będącego pochodną konsumpcjonizmu. Oszczędzanie, odsuwanie na później realizacji pragnień, namysł czy refleksja będące atrybutami człowieka dojrzałego są przeciwieństwem cech idealnego konsumenta – kupowania na kredyt, zaspokajania natychmiast każdego pragnienia, działania pod wpływem impulsu. Kultura staje się jeszcze jednym produktem, który pragniemy konsumować na sposób idealnego konsumenta. Książka musi nas wciągnąć po kilku stronach, a nawet zdaniach, film musi zaczynać się od trzęsienia ziemi, po czym napięcie powinno stopniowo rosnąć, kultura musi być podana szybko jak hamburger w McDonald’s, najlepiej za kliknięciem czarodziejskiej myszki, zawrotna szybkość teledysku musi zostać jeszcze zwiększona.

Polityka. Politycy nie udają nawet zbytnio, że obchodzą ich własne programy, robione jedynie po to, by mamić głupie masy. Zarządzanie w sferze politycznej składa się z kilku części. Po pierwsze nie można wychodzić przed szereg innych krajów. Dominujące przekonania w kwestiach gospodarczych nie podlegają dyskusji. Po drugie należy realizować interesy grup lobujących, które są w stanie wesprzeć politycznie i finansowo partię. Po trzecie należy analizować sondaże społeczne i rzucać ludziom ochłapy spełniające ich oczekiwania. Po czwarte trzeba utrzymywać dobrą prasę, reagować na opisy konkretnych zaniedbań, ale raczej punktowo niż systemowo, i tylko na historie, które mogą rodzić współczucie czy gniew prostych ludzi. Tymczasem partie polityczne powinny bronić interesów określonych grup społecznych i tylko ich. Niezrozumiałe są np. alianse partii lewicowych z pracodawcami. Oczywiście partie powinny szukać kompromisów, ale najpierw powinny jasno przedstawić interesy swoich wyborców, by potem ścierać się z poglądami przeciwników w publicznej dyskusji, a nie w przedwyborczych gabinetowych układach. Obecny stan, w którym partie chcą mieć możliwie najszerszą reprezentacje prowadzi do tego, że grupy o większym przebiciu już w przedbiegach zdobywają przewagę, a wybory stają się farsą. W sferze politycznej nic się nie da załatwić. Zobaczmy sami: czy jest choć jedna partia, która reprezentuje pogląd o konieczności wyprowadzenia religii ze szkół, rozdziale państwa od kościoła? Nie, gdyż wszystko to zostało zdecydowane w procesie przedwstępnym udawania procedur demokratycznych. Wygląda na to, że jedynym obszarem samorealizacji jest gospodarka. Zatem wypadnięcie z jej obiegu jest faktycznym końcem człowieka w społeczeństwie. 

Stan zagrożenia niepewnością finansową jest w dużej mierze udziałem ludzi młodych. Bezrobocie wśród absolwentów, czy odpłatność za studia bez odpowiedniego wsparcia stypendialnego utrwalają zależność od rodziny, co utrudnia przyjęcie postawy nonkonformistycznej i sprzyja postawom konserwatywnym. Generalnie: zależność finansowa czyni z ludzi niewolników. Niepracujące żony, niepełnosprawni, ludzie starzy, chorzy, beneficjenci systemu opieki społecznej utrzymani w pozycji zależnej, często nie mają możliwości ekspresji swoich poglądów, postaw politycznych czy realizacji przez sztukę.

Niewiele można na obecny stan poradzić. Wbrew tym, którzy rytualnie cieszą się z faktu, iż 20 lat temu odzyskaliśmy wolność, porównują obecny PKB z tym z przed lat, podniecają się tym, że za obecną średnią pensję można kupić x razy tyle chleba (czy octu) co w stanie wojennym, pieją ileż my to teraz mamy wolności i swobód, wcale nie jestem optymistą. W Polsce więcej rzeczy nie działa jak trzeba, niż działa dobrze, a ludziom brakuje prawdziwej wolności (rozumianej przeze mnie jako realna możliwość działania) i niewiele wskazuje, że uda się coś w tej materii zmienić. Irracjonalizm będzie górą, stale nam dostarczając wytłumaczeń, kozłów ofiarnych i fałszywych nadziei. Chyba, że nauczymy się odczytywać prawdziwe powody i intencje przyjmowania tej postawy, a następnie znajdziemy rozwiązania problemów, które je powodują.

Dlaczego partie ksenofobiczne i narodowe zdobywają coraz więcej zwolenników? Przecież liczba genetycznych faszystów jest raczej niewielka. Chodzi raczej o diagnozy, które partie te stawiają, a nie sposoby w jakie chcą realizować cele. Jeśli młody chłopak nie może znaleźć pracy, a widzi pracujących obcokrajowców, to łatwo go przekonać, że obcy są winni. Tym bardziej, że nikt inny nie daje lepszej odpowiedzi, nie mówiąc o rozwiązaniu.

Dlaczego ludzie garną się do religii? Religia daje poczucie wspólnoty. W kościele dla każdego jest miejsce, wobec Boga wszyscy jesteśmy równi, nasza wartość nie zależy od zasobności portfela. Badania pokazują, że każdy kryzys gospodarczy w USA powoduje napływ ludzi do kościołów. Ludzie wykluczeniu mogą dodatkowo korzystać z charytatywnych działań religijnych. W ten sposób kościoły zajmują częściowo miejsce, w którym dawniej było państwo. Pomaga im to wzmocnić pozycję polityczną.

Dlaczego ludzie decydują się na terapie alternatywne? Dostęp do medycyny jest ograniczony, a planuje się wprowadzić małe odpłatności za wizytę u lekarza. Z drugiej strony balon oczekiwań wobec medycyny jest nadmuchany niesamowicie. Naturalna od wieków śmierć, jawi się jako coś nienaturalnego, czemu można zawsze zaradzić stosując odpowiednią terapię, poddając się odpowiedniej operacji. Lekarze nie są zainteresowani oblaniem mitu cudotwórców i stają się jego ofiarami. Lekarze nie są także zainteresowani informowaniem pacjentów, więc ci ostatni czują się ignorowani w sytuacji zależności, niepewności czy wręcz strachu. Na tych uczuciach łatwo żerować.

Tym postawom nie da się zaradzić bez rozwiązania problemów leżących u ich podstaw. Samo odwołanie się do zdrowego rozsądku nic nie da. Zwłaszcza jeśli robimy to z pozycji ekonomicznie uprzywilejowanej, może to trącić fałszem i sprawiać wrażenie recepty dla wybranych.

szymon.g
O mnie szymon.g

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości