Tezeusz Tezeusz
450
BLOG

Małgorzata Frankiewicz:Ksiądz Boniecki nie jest jedyny

Tezeusz Tezeusz Polityka Obserwuj notkę 3

Ze smutkiem trzeba stwierdzić, że Tezeusz ma już swoją dość bogatą tradycję stawania w obronie księży przed ich kościelnymi zwierzchnikami. Zaczęło się w 2006 roku od sprawy ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, któremu zabroniono wypowiadać się na temat lustracji. Po opublikowaniu  wywiadu Kościół nie jest zdolny do samooczyszczenia, przeprowadzonego z księdzem Isakowiczem Zaleskim przez Andrzeja Miszka, wówczas jezuitę, portalowi groziło zamknięcie. Władze jezuickiego zakonu wydały jezuitom zakaz publikowania w portalu (nieodwołany nawiasem mówiąc do dnia dzisiejszego). Andrzejowi Miszkowi zabroniono publicznych wypowiedzi i kontynuowania studiów, nie dopuszczono go do święceń kapłańskich i ostatecznie usunięto go z zakonu w listopadzie 2007 roku. Portal przetrwał te dziejowe burze dzięki grupie świeckich, którzy byli i nadal są przekonani, że Kościół jest miejscem, w którym można szanować wolność, prawdę oraz godność każdego człowieka. I tak, jak w imię tych wartości Tezeusz stawał wcześniej w obronie ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego oraz Andrzeja Miszka, dziś na miarę swoich możliwości popiera tych polskich katolików, którzy z nadzieją oczekują, że przykra sprawa ks. Adama Bonieckiego zostanie jawnie i mądrze rozwiązana w duchu służącym dobru polskiego Kościoła.

Podkreślę, że głównym motywem Tezeuszowego sprzeciwu w 2006 roku nie była lustracja sama w sobie, ale sposób, w jaki zasłużonemu księdzu Isakowiczowi-Zaleskiemu zamykano usta i próbowano go wykluczyć ze wspólnoty Kościoła. Walcząc o swoje „być albo nie być”, Tezeusz również nie robił tego w imię partykularnych interesów, lecz po to, by dopuszczać do głosu i mówić w imieniu ludzi, którzy kochają Boga i chcą być Mu wierni, choć nie zawsze potrafią pogodzić się z kościelnymi zakazami i nakazami albo zaakceptować nadmierną uzurpację władzy i ograniczenia osobistej wolności ze strony kościelnej hierarchii.

Sprawa ks. Bonieckiego przypomniała szereg pytań, które – jakże często i boleśnie! – musieliśmy stawiać sobie wcześniej w Tezeuszu. Oto kilka spośród nich: W jakiej mierze przełożeni w Kościele mają prawo ingerować w wolność sumienia i przekonań swoich podwładnych? Jakie powinny być zewnętrzne i wewnętrzne mechanizmy kontroli, aby jak najbardziej ograniczyć możliwości zaistnienia patologii wewnątrz Kościoła, a zwłaszcza we wspólnotach zakonnych? Jak zmniejszyć napięcie między feudalną strukturą Kościoła i demokratycznym systemem polityczno-prawnym, w którym Kościół obecnie funkcjonuje? Jak wreszcie w sposób konstruktywny, nie tracąc miłości i szacunku dla Kościoła, mówić i pisać o pojawiającym się w nim oczywistym złu?

Zamiast odpowiedzi na te pytania opiszę krótko moją obecną sytuację poznawczą. Dziś  - podobnie jak większość osób w Polsce – niewiele tak naprawdę wiem, dlaczego „ks. Adam Boniecki MIC został zobowiązany do ograniczenia swoich wystąpień medialnych do Tygodnika Powszechnego”. Zacytowany fragment pochodzi z dwuzdaniowego oświadczenia, na którym władze zakonu księży marianów poprzestały, a które jest jedynie suchą informacją o decyzji bez jakiegokolwiek podania jej motywów. Niestety, lakoniczność oświadczenia sama w sobie oznacza: postanowiliśmy i nikomu nic do tego. Nałożone na ks. Bonieckiego „zobowiązanie” jest może niewielkie, ale arogancja (czy delikatniej mówiąc: nieroztropność) władz zakonnych – ogromna.

Czuję, że wypowiadając się w obronie ks. Bonieckiego, bronię także swojego prawa do tego, aby jako osobę świecką traktowano mnie w polskim Kościele poważnie, z należnym mi szacunkiem, aby kościelna hierarchia uwzględniała w swoim postępowaniu moją zdolność do samodzielnego myślenia i wydawania ocen. Nie zamierzam wypowiadać się w kwestii zakonnego posłuszeństwa, a zwłaszcza pouczać ks. Bonieckiego, co powinien w tym momencie robić, jak postępuje ostatnio spora grupa świeckich, którzy nagle postanowili stać się specjalistami od zakonnych struktur. Nie uważam również, że muszę wiedzieć o wszystkim, co dzieje się za klasztornymi murami. Jeżeli jednak władze zakonne przez wiele lat delegowały zakonnika do pracy w mediach i wyrażały zgodę na pełnienie przez niego publicznych funkcji, jeżeli w dodatku ten zakonnik zyskał sobie sympatię, zaufanie, uznanie szerokich i różnorodnych społecznych kręgów, to naturalne, że teraz od tych władz należy oczekiwać publicznych wyjaśnień. Takie są po prostu cywilizowane zasady społecznego życia.

Skoro władze zakonne nie były uprzejme przedstawić wyjaśnień, pozostajemy w kręgu domysłów. W wypowiedziach osób próbujących uzasadnić słuszność decyzji poruszyły mnie osobiście najbardziej dwa wątki. Pierwszy to troska o polskiego katolika, który mógł zostać zdezorientowany wypowiedziami ks. Bonieckiego. Myślę, że nie tylko ja mam ochotę poprosić autorów takich wypowiedzi, aby nie martwili się aż tak bardzo stanem mojej świadomości. Nie trzeba zbyt dużego życiowego doświadczenia, aby wiedzieć, że tym, którzy przestrzegają nas przed złymi wpływami i chcą przed nimi chronić, zależy głównie na zmonopolizowaniu wpływów. To wie nawet mały Jasio, którego mama przestrzega przed niegrzecznymi kolegami z przedszkola.

Drugi wątek nazwałabym pokorno-cierpiętniczym. Jego reprezentanci nie silą się nawet na próbę refleksji, po czyjej stronie może być racja. Godzą się z tym, co uznają za rozstrzygnięcie Kościoła, mimo że chodzi zaledwie o decyzję jednego z kościelnych hierarchów. Obronę ks. Bonieckiego uznają za próbę buntu – bo przecież lepiej wziąć krzyż… Pewnie że lepiej, byle tylko był to dla każdego osobisty wybór i pod warunkiem, że chodzi o rzeczywisty krzyż, a nie tylko o zbyt łatwe usprawiedliwienie własnej bierności, obojętności, koniunkturalizmu czy tchórzostwa. Rolą ani posłannictwem Kościoła nie jest nakładanie ludziom na barki krzyża. Oby zrozumieli to zarówno ci, którzy wykorzystując swoje kościelne funkcje, krzywdzą współbraci w wierze, jak i ci, którzy takie działania akceptują zbyt łatwo i bezkrytycznie! 

www.tezeusz.pl

Tezeusz
O mnie Tezeusz

Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie. Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.  Z "Misji" Tezeusza.  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka