Ostatnie doniesienia "Rzeczpospolitej" na temat obecności trotylu oraz nitrogliceryny na szczątkach i fotelach samolotu Tu-154m prowokują do myślenia o sprawcach ewentualnego zamachu terrorystycznego w Smoleńsku
Po analizie różnych informacji, zapisków, dokumentów, a także wywiadów pojawiających się w prasie od kwietnia 2010 roku, doszedłem do wniosku, iż czynnikiem skutkującym katastrofą były kwestie techniczne, a nie tzw. błąd pilota. Potwierdzenie obecności wskazanych substancji na poszczególnych częściach wraku tupolewa może oznaczać, iż ładunek wybuchowy został zamontowany wewnątrz kadłuba, co oznaczałoby, że ewentualny zamach został przygotowany przez czynniki zlokalizowane w Polsce.
Kiedy Antoni Macierewicz (poseł PiS, szef zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy Tu-154m) oznajmił, iż przyczyną tragedii był wybuch, nie byłem zaskoczony. Kiedy w dniu katastrofy, usłyszałem, że szczątki samolotu rozprzestrzeniły się w promieniu ponad 500 metrów, zacząłem się poważnie zastanawiać nad siłą, która mogłaby roznieść samolot na taką odległość. Kiedy obejrzałem materiał TVP, w którym operator kamery Sławomir Wiśniewski oznajmił, iż słyszał dwa wybuchy, wiedziałem już, że czynnik ludzki nie mógł być przyczyną tej tragedii. Brałem pod uwagę jedynie dwie hipotezy: ładunek wybuchowy, bądź awarię układu sterowania.
Na wielu forach dyskusyjnych trwa burzliwa dyskusja na temat katastrofy smoleńskiej. Na blogu Janusza Korwin-Mikkego znalazłem ciekawą hipotezę, równie prawdopodobną co pozostałe na ten temat.
Użytwkownik o nicku {Luganis} pisze następująco:
A co z moją hipotezą?
Ciągle słyszę, że to Rosjanie albo WSI. A ja uważam, że to mogą być np. ci, co stoją za samobójstwem Baraniny.
Od kiedy PiS dorwał się do władzy (ale również i wcześniej, vide: afera Orlenu) i zaczął brać się za rozliczanie afer, odkrywanie powiązań i szarganie wielkie biznesmenów, to wiedziałem, że niczym dobrym to się nie skończy dla czołowych polityków tej partii. Pamiętam, że w tamtym okresie, to właściwie nie było dnia, żeby nie wychodziło coś nowego o - mówiąc w skrócie - międzynarodowych powiązaniach mafii, polityków służb i wielkich biznesmenów. Co tydzień w Radiu Maryja - Zbigniew Wassermann, koordynator służb zapewniał w wielogodzinnych audycjach, że niedługo wyjdą na wierzch takie informacje, które wstrząsną opinią publiczną. Wtedy myślałem, że jeśli tylko 1% z tego co mówił jest prawdą, to ten człowiek długo nie pożyje. No i proszę, nie tylko dziś nie ma na świecie Pana Wassermanna, ale również Kaczyńskiego i jego otoczenia, a także innych osób. Również drugi Kaczyński miał zginąć, tylko przez przypadek nie wsiadł do samolotu.
Poczytajcie sobie o tzw. układzie wiedeńskim. Wg mnie, ci ludzie bali się, że PiS mógłby drugi raz dojść do władzy i dokończyć te wszystkie śledztwa. Mieli za dużo do stracenia i nie mogli pozwolić sobie na takie ryzyko.
O tzw. układzie wiedeńskim pisał kilka lat temu m.in. Jerzy Jachowicz (dziennikarz śledczy). Czy Jeremiasz "Baranina" Barański (inicjator zabójstwa ministra sportu Jacka Dębskiego), Władimir Ałganow (agent rosyjski) i inni, mogli być inicjatorami "zbrodni smoleńskiej"? Trudno w tej chwili jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Wiem jedno - nie była to zwyczajna i normalna katastrofa w przestrzeni powietrznej.
Inne tematy w dziale Polityka