Tomasz Matynia Tomasz Matynia
170
BLOG

Obok, w zastępstwie, zamiast...

Tomasz Matynia Tomasz Matynia Polityka Obserwuj notkę 0

 Przygotowanie strategii rządzenia jest podstawowym zadaniem każdego premiera na wstępie urzędowania przy Al. Ujazdowskich. Na pewno taką strategię przygotował też Donald Tusk przed drugą kadencją na fotelu Prezesa Rady Ministrów. W tej strategii oprócz rzeczy oczywistych, jak wykreowanie planu legislacyjnego, wyznaczenia celowości działań, obsadzenia odpowiednich stanowisk, jest też element wizerunkowy. W przypadku Donalda Tuska, często dziennikarze i publicyści nazywają go kontrolowanymi wrzutkami, tematami zastępczymi, przygasającymi pożary trudnych reformy bądź wywołanych błędami, wpływającymi negatywnie na obraz rządu i premiera. Ja wolę określenie sprawnej polityki medialnej, odpowiednio zarządzanej w kryzysowym czasie. W zeszłej kadencji ten plan działał idealnie. Za każdym razem udawało się wyjść z kryzysu, otworzyć debatę na inny, niekoniecznie ważny temat. Jak już wcześniej pisałem, słyszeliśmy o pedofilach, kibolach czy zapłodnieniu pozaustrojowym. Ten wachlarz w obecnej kadencji musi zostać rozszerzony, bo reform będzie więcej. Mamy wstęp do tego sposobu działania władzy w postaci debaty nad finansami Kościoła Rzymskokatolickiego. Trzeba przyznać, że ośrodki rządowe bardzo dobrze wykorzystują możliwość unikania tematów drażliwych. Finanse Kościoła zastąpiły przecież trudną dyskusje o podwyższeniu wieku emerytalnego. Przy okazji zaszczepiły atmosferę dawnej wojenki z Prawem i Sprawiedliwością.

Więcej: tomaszmatynia.wordpress.com


Poprzednia reforma emerytalna jeszcze nie została zapomniana przez Polaków. Rząd Jerzego Buzka stworzył system, z którym wielu ludzi się nie zgadzało. Debata nad jego zasadnością była naprawdę trudna i pozostała w społecznej świadomości. Obecny rząd już raz próbował zmieniać reformę Buzka, poprzez rozmontowanie systemu OFE. Teraz podejmuje próbę podniesienia wieku emerytalnego, szczególnie dotkliwą dla kobiet, które miałyby pracować o 7 lat dłużej niż do tej pory. Nie dyskutując o zasadności zmian, trzeba się zastanowić, jak ważny to dla Polaków temat. Ludzie, którzy na co dzień nie interesują się polityką w takich momentach zaczynają działać, zabierają głos w tej sprawie, bo to coś co blisko każdego nas dotyczy. Początkowo rząd próbował tłumaczyć samą reformę w racjonalny sposób (taki był klucz medialny): mówił o podwyższeniu potencjalnych świadczeń, do czego niezbędne okazuje się podniesienie wieku emerytalnego. Błąd popełnił jednak sam premier, który nie dosyć konsekwentnie używał podobnego języka. Po doświadczeniu z wcześniejszymi problemami z ACTA i reformą systemu leków refundowanych, Tusk i Platforma zdecydowali się na unikanie kolejnych starć ze społeczeństwem. Nie znaczy to, że wycofali się z pomysłu. Wyciągnęli inny temat, który mógłby przykryć trudną reformę. Od tygodnia mówi się o likwidacji Funduszu Kościelnego i projekcie nowego systemu wsparcia swojej wspólnoty wyznaniowej przez wierzących. Zabieg okazał się skuteczny, temat zaskoczył. Wcześniej była także próba innych wrzutek. Najpierw był to Trybunał Stanu dla Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry, a potem sprawa deregulacji zawodów koncesjonowanych. W pierwszym przypadku Platforma przelicytowała, sprawiła wrażenie uciskania lidera opozycji i Zbigniewa Ziobry, co mogłoby postawić ich w świetle ofiar "reżimu Tuska". Z resztą Kaczyński skrzętnie to wykorzystał zapowiedzią, że może stanąć przed Trybunałem Stanu i będzie mógł tam powiedzieć wszystko, co zadziała na jego obronę. Opozycja wyszła bez szwanku z tego starcia, a rysy pojawiły się na karoserii Platformy Obywatelskiej. Jeszcze nie ostygł temat Trybunału Stanu, a Tusk już pisał list do Jarosława Kaczyńskiego, żeby zaprosić go na spotkanie w sprawie deregulacji na rynku pracy. Tu też opozycji udało się odpowiednio zareagować. Mimo, że Kaczyński nie poszedł na spotkanie do KPRM (na to liczył Tusk), to nie pojawił się po raz kolejny wizerunek jego, obrażonego i nieprzyjaznego człowieka, który nie chce się spotykać ze skompromitowanym w jego oczach premierem. Odejście od takiego postrzegania udało się przez spotkanie przedstawicieli PiS z ministrem Jarosławem Gowinem, odpowiedzialnym za temat deregulacji. W konsekwencji musiał pojawić się inny temat, dużo dalej polaryzujący opinię publiczną, najlepiej dzielący na zwolenników Platformy i PiS-u. Udało się go wywołać, bo Kościół jest ulubionym tematem mediów, a przy tym zawsze chce mu się dokopać. PO postawiła na ten temat, prawdopodobnie po sukcesie Ruchu Palikota, który zbudował swoje poparcie na antyklerykalizmie. Finansowanie Kościoła całkowicie przykryło debatę emerytalną, co bez wątpienia jest na rękę premierowi Tuskowi. Są politolodzy, którzy wieszczą, że ten temat też może okazać się trudny dla partii Donalda Tuska.


 

Ten przydługi opis obecnej sytuacji medialnej ma wprowadzić w opis pewnego mechanizmu, który jest charakterystyczny dla polityki rządu Tuska. Nie chodzi nawet o to, że rządzenie Tuska polega na codziennym, porannym przeglądaniu sondaży, ale o poruszanie się w labiryntach nowoczesnej polityki. Dzisiaj polityka funkcjonuje w dobie wiecznych kryzysów. Dlatego niezbędne jest odpowiednie zarządzanie kryzysowe, także w mediach. Wizerunkowe wpadki są gwoździem do trumny nie tylko polityków, ale także proponowanych przez nich reform, które mogą być istotne ze względu na interes państwa. Odpowiednie zarządzanie mediami w kryzysie zastępuje prawdziwą politykę. Niektórzy nazywają takie działanie "postpolityką", co rzeczywiście mieści te zagadnienia. Otoczenie premiera Donalda Tuska opanowało tę sztukę do tego stopnia, że Platforma Obywatelska wygrała drugą kadencje dla siebie. Pytanie dotyczy jednak mechanizmu tej polityki medialnej. Został on już naznaczony w opisywanym przykładzie, z którym mamy właśnie do czynienia.


 

Otoczenie premiera wykorzystuje głównie ankietowe badania opinii publicznej, ale także organizuje badania focusowe, podczas których pyta się ludzi jak postrzegają potencjalne działania rządu. W ten sposób wiele reform jest odrzucanych już na wstępnym poziomie. Niekiedy dochodzi także do rozpoznania terenu w inny sposób. Komunikuje się publicznie jakąś zmianę poprzez polityka bądź dziennikarza. Ma to sondować odczucia opinii publicznej i mediów.. Ostatnio w ten sposób zachowało się Prawo i Sprawiedliwość, które wypuściło pomysł, tzw. systemu kanadyjskiego dotyczącego emerytur. W sytuacji w której pomysł zbiera cięgi natychmiast się z niego wycofuje. Jest też sposób na unikanie. Niektóre kwestie są przemilczane przez Platformę Obywatelską, tak jest ostatnio w sprawie miejsca na multipleksie dla TV Trwam. Tego ostatniego mechanizmu jednak się nie poleca, bo prędzej czy później przychodzi czas na zmierzenie się z tematem. Ciekawe jest natomiast zachowanie w momencie, gdy rząd już nie może się cofnąć w sprawie jakiegoś pomysłu. Najlepszy przykład to ustawa refundacyjna. Odczepiono od tematu premiera i jego partię, a cała krytyka skupiła się na ministrze Arłukowiczu. W tę pułapkę początkowo wpadła także opozycja. Mechanizm zafunkcjonował także w przypadku afery hazardowej, gdzie ofiarami były osoby z grupy Grzegorza Schetyny.


 

Wydaje się, że w sytuacjach kryzysowych jak mantrę powtarza się w otoczeniu premiera zdanie o unikaniu sedna kłopotów. Wszystko tylko nie zderzenie się z nimi twarzą w twarz. Jak na razie nie udało się to tylko raz. W przypadku podpisania przez Polskę porozumienia ACTA. Ta nauczka sprawiła, że Tusk i jego partia wrócili do standardów z poprzedniej kadencji. Wydaje się, że premier jest zaskoczony społecznym sprzeciwem, jaki został wywołany zapowiedzią reform zawartych w expose. Najlepszym podsumowaniem polityki medialnej premiera jest sformułowanie zawarte w tytule. Rzadko zdarza się, że rząd staje twarzą w twarz z problemem. Taki już jest znak nowoczesnej polityki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka