Do tego tekstu zabierałem się od dłuższego czasu, jednak ciągle mi coś przeszkadzało. Widzę teraz, że było to pomyślne zrządzenie losu, bo informacje o włączonych telefonach osób znajdujących się na pokładzie TU-154 idealnie współgrają z niniejszą notkę.
W sprawie katastrofy smoleńskiej nieodmiennie pojawia się pytanie: gdzie podziało się paliwo? Wszak gdy Tu-154 znalazł się nad Smoleńskiem, w swoich zbiornikach powinien posiadać jego zapas pozwalający bezpiecznie udać się na lotnisko zapasowe. W stenogramach, z niezrozumiałych względów, raportowana ilość paliwa waha się od 11 do 13 ton. Przyjmując nawet mniejszą z tych liczb każdy chyba przyzna, że to nie naparstek i tyle cieczy nie mogło się rozpłynąć w powietrzu ani wyparować.
Spójrzmy na konstrukcję zbiorników paliwa :

Zbiorniki paliwa mieszczą się w centropłacie i skrzydłach. Ich pojemność przedstawia się następująco:
Zbiornik nr 1 3300 kg
Zbiorniki nr 2 2 x 9500 kg
Zbiorniki nr 3 2 x 5425 kg
Zbiornik nr 4 6600 kg
Przez zbiornik nr 1 przechodzi paliwo ze wszystkich innych zbiorników i powinien on być zawsze zapełniony. Pobór paliwa, w normalnych warunkach, obsługuje automat. W uproszczeniu, kolejność opróżniania przez niego zbiorników jest następująca: 2,3,4,1, z tym zastrzeżeniem, że zbiornik 4 nie musi być zawsze zatankowany (przynajmniej tak wnioskuję z opisu).
Tak się składa że dwie części centropłata, powiązane ze podwoziami, oraz prawe skrzydło, na miejscu katastrofy spoczęły praktycznie w jednym miejscu, w okolicach dwupiennej brzozy. Przyjmując, że w chwili upadku było jeszcze 11 ton paliwa, to elementach zgrupowanych obok brzozy znajdowało się co najmniej 7 ton. Część tego paliwa mogła się, oczywiście, wylać po utracie spójności przez samolot, jednak według mnie nie mogło to być wszystko, zważywszy na czas 1-2 sekundy.
Bardzo blisko miejsca, gdzie znajdowały się te elementy, spacerował operator filmu 1:24 o umownym imieniu Kola. Czy brodził on po kostki nóg w paliwie? Zapadał się w glebie rozmiękłej od tysięcy litr cieczy? Czy na dostępnych zdjęciach, a akurat tego obszaru zdjęć jest sporo, widać ślady po paliwie? Czy wszyscy oficjele, którzy głównie stali na polance obok podwozi, nie obawiali się, że opary paliwa się zapalą, wybuchną i nadwyrężą ich cenne zdrowie? Czy niby-strażacy poświęcili temu miejscu jakąkolwiek uwagę? Na te wszystkie pytania jest jedna odpowiedź: NIE. I jest proste uzasadnienie: tam paliwo się nie wylało. Zatem gdzie? I znów prosta odpowiedź: tam, gdzie występowały płomienie. Gdy przyjrzeć się dobrze filmowi Wiśniewskiego, widać, że miejscami ogień pojawia się jakby z ziemi. Z drugiej strony, w tych okolicach brak jest części samolotu związanych ze zbiornikami paliwa. To wszystko pozwala mi powtórzyć przypuszczenie, które sformułowałem już wcześniej w notce dotyczącej rozmieszczenia szczątków, że pierwotnie w tym miejscu spoczywała duża część samolotu z centropłatem. I to spoczywała co najmniej kilkadziesiąt sekund, co pozwoliło wyciec paliwu przez nieszczelności, które powstały w chwili upadku. Później nastąpiła eksplozja, która spowodowała ostateczną destrukcję samolotu.
Zauważmy, że hipoteza ta tłumaczy również doniesienia o włączonych telefonach a nawet możliwe połączenia telefoniczne. Może też być wyjaśnieniem dobrego stanu silników centralnego i prawego.
Źródła:
В.И.Зинченко: КОНСТРУКЦИЯ И ЭКСПЛУАТАЦИЯ САМОЛЕТА ТУ-154Б
http://orbiter.ucoz.ru/publ/sistema_toplivnaja/8-1-0-311
Inne tematy w dziale Polityka