Michał Leśniewski - TU154.EU Michał Leśniewski - TU154.EU
962
BLOG

Internet daje wolność i my się o tym niebawem przekonamy

Michał Leśniewski - TU154.EU Michał Leśniewski - TU154.EU Polityka Obserwuj notkę 19

Igor Janke stawia na wokandę Salonu24 pytanie „czy Internet daje wolność”? Jako bloger, którego głównym zadaniem jest szerzenie wolnego słowa poczułem się wyciągnięty do tablicy. Bowiem wolność lub jej brak odczuwa się proporcjonalnie do roli w otaczającej nas rzeczywistości – jeśli jesteśmy aktywnie zaangażowani w kształtowanie społeczeństwa obywatelskiego, a w związku z tym w publiczną debatę, prędzej czy później możemy przeżyć spory zawód, że ktoś w sposób opresyjnie ingeruje w to, co mamy do zakomunikowania narodowi. W zależności od stopnia zaangażowania i znaczenia, jakie zyskuje bloger internetowy, dziennikarz lub działacz niepodległościowy, rozdzielane są na tym świecie przykrości z tytułu „pyskowania” obecnemu porządkowi świata. To jest moment, gdy na własnej skórze człowiek przekonuje się, jakie ma prawa i które z nich są faktycznie istotne. Wolność ma bowiem tę intrygującą cechę, że „ujawnia się” w momencie, gdy jest najbardziej ograniczana.

Natomiast o jaką wolność w Internecie chodzi Igorowi Jankemu? Jak się wszyscy domyślamy dyskusja dotyczy wolności słowa i możliwości wypowiadania własnych poglądów w sposób nieskrępowany, ograniczony jedynie przez prawo. Ale nie to prawo, które tworzy panująca władza. Tutaj raczej chodzi o prawo uniwersalistyczne, takie, na którego kształt mógłby zgodzić się każdy, bądź większość ludzi żyjących na ziemi (vide zasada metafizyki kantowskiej).

Wolny i niewolny Internet

Nie należy jednak zapominać, że Internet jako narzędzie komunikacji jest "bardziej wolny” w określonych dziedzinach, a w innych nakłada na nas wiele ograniczeń. Jednym z lepszych przykładów może być handel elektroniczny, gdzie wolność człowieka jest kwestią dyskusyjną. Z jednej strony mamy wybór – możemy robić zakupy bądź nie robić. Pełna swoboda. Ale z drugiej nasze decyzje zakupowe podlegają ciągłemu monitoringowi speców od psychologii kognitywnej, którzy starają się tak kształtować komunikację klienta z produktem, aby on w swoich wyborach nie był wolny i miał jak najmniej do powiedzenia. Nam się ma tylko wydawać, że dobrze kupiliśmy i podjęliśmy decyzję racjonalną. Tymczasem psychologowie od dawna wiedzą, że dokonując zakupów kierujemy się podpowiedziami tej części mózgu, która odpowiada za emocje. Bowiem dyktat nad człowiekiem w momencie podejmowania „decyzji zakupowej” sprawuje żądza posiadania. Widać to szczególnie wyraźnie w hipermarketach lub mallsach handlowych, tam, gdzie kupujący spotykają się z produktem twarzą w twarz i mają duże problemy, żeby się wycofać. Realia zakupów w świecie rzeczywistym dobrze się niestety sprawdzają w handlu przez Internet.

Odpowiedź znajdujemy w pytaniu

Natomiast postawiony przez Igora Jankego problem ma z pewnością naturę polityczną. Osobiście jeśli chodzi o misję polityki realizowaną przez Internet jestem optymistą. Skąd biorę swój optymizm? Choćby ze stwierdzenia Igora Jankego, zawartego w samym pytaniu dotyczącym problematyki wolności w sieci:

W Polsce wielu mówi o tym, ze blogosfera poszerzyła demokratyczną debatę, czego Salon24 jest najlepszym dowodem. To wszystko piękne. Ale z drugiej strony mamy wielkie światowe koncerny, które sprzedają reżimom technologię pomagającym śledzić ludzi przez sieć. Pamiętamy jak Yahoo czy Google współpracowały z chińskim reżimem. Mieszkańcy Chin w wyszukiwarce Google nie mogli znaleźć informacji czy zdjęć dotyczących masakry na placu Tienanmen, informacji o Dalajlamie, ludziach walczących o wolność Tybetu, dysydentach itp. To była cena, jaką Google płacił za obecność w Państwie Środka.”

Czyli wniosek jest taki – Internet jest wolny. Dowodem na jego wolność jest właśnie to, że ktoś próbuje na niego wpłynąć. Jaki byłby bowiem sens śledzenia ludzi przez sieć oraz cenzury na informację, gdybyśmy mieli w ręku narzędzie nie dające nawet odrobiny wolności? Gdybyśmy nie mogli korzystać z Internetu w sposób wolny i nieskrępowany pies z kulawą nogą nie wyraziłby zainteresowania, aby kontrolować i wycinać z sieci "nieprawomyślne treści". Tak więc mili Państwo, możemy być pewni, że dysponujemy narzędziem, które możemy wykorzystać do szerzenia wolnego słowa i ONI dawno już o tym wiedzą.

Rola Internetu wypłynie po wyborach

Napisałem w tytule, że niebawem się przekonamy (jeszcze bardziej, jeśli ktoś nie jest przekonany po powyższym akapicie) jak bardzo wolny jest Internet. Oto na naszych oczach dokonuje się bądź zmiana władzy ze stuprocentową plajtą tego rządu włącznie, bądź co najmniej podźwignięcie centroprawicowej opozycji z kolan. To bardzo wiele – ład demokratyczny wymaga, aby opozycja istniała i patrzyła na ręce partii rządzącej. Pikanterii dodaje fakt, że w „zaprzyjaźnionych mediach” możemy posłyszeć o konieczności delegalizacji największego konkurenta politycznego obecnej kliki rządzącej. Więc teraz pytanie kontrolne – jak to możliwe, że rząd mający ogromną przewagę w sejmie i poparcie mainstreamowej ekstremy, która jest w stanie go wspierać nawet w tym, aby przegnać dysonans poznawczy rodzący się w umysłach obywateli jak to, zdelegalizować opozycję, przecież tak nie można; może przegrać kretesem wybory lub co najmniej słabo wypaść? Jak można spartaczyć przewagę głosów w parlamencie, wsparcie służb specjalnych oraz koalicję z reżymowymi mediami? Teoretycznie taki układ powinien rządzić dziesiątki lat. I pewnie by rządził, gdyby nie Internet.

Uważam, jak wielu innych kolegów i koleżanek blogerów, że pozostały trzy ostatnie bastiony niepodległości i demokracji. Internet, niezależna prasa oraz wolne wybory. Jak tutaj się rozkładają akcenty?

Kondycja mediów niezależnych

Najgorzej jest chyba z niezależną prasą i telewizją. Niezależnej telewizji, która pełniłaby rolę telewizji publicznej właściwie w ogóle nie ma. Są kanały typu VOD, jedna stacja telewizyjna nie będąca w łapach rządu, ale zdecydowanie nie potrafiąca na tyle się zmienić, aby być telewizją wszystkich obywateli, kilka mniejszych rozgłośni radiowych. Niezależna prasa dopiero się odradza, co znaczy, że było z nami naprawdę źle. Zaufaliśmy medialnej mafii w Polsce i teraz zbieramy tego owoce. W związku z tym na czoło wysuwa się właśnie sieć, jako gwarant swobodnej i demokratycznej debaty w Polsce. Co więcej, gdy weźmiemy kwestię wolnych wyborów „na warsztat” musimy się zastanowić, jak w demokracji wybierani są reprezentanci narodu. Oczywista, że przez głosowanie. A co trzeba zrobić, żeby trafić do serc zabieganych i wiecznie zajętych obywateli w sile jakichś 30 mln. (z prawem do głosowania)? Trzeba się dobrze pokazać. Czas antenowy kosztuje. I nie mowa tutaj tylko o pieniądzach. Kosztuje przede wszystkim dobrymi znajomościami. Powiązania biznesowe dalekie są od modelu wolnorynkowego. Wiele faktów na temat osób na kierowniczych stanowiskach, pełniących olbrzymią rolę w strukturach wielkich firm oraz spółek skarbu państwa nie może wyjść na jaw bez zagrożenia ich pozycji, zagrożenia, które może skutkować bardzo poważnymi konsekwencjami.

Wobec tego akcenty w Polsce, jeśli chodzi o wpływy „podmiotów niezależnych” rozkładają się w sposób bardzo intrygujący. Moim zdaniem spoiwem działań antymainstreamowych jest obecnie sieć milionów połączonych ze sobą komputerów. Tylko dzięki niej rządząca klika tak naprawdę nie wie, na ile może sobie pozwolić i jakie działania antydemokratyczne podjąć. Na obecną chwilę pozostaje jej propaganda, za pomocą której walczy o wpływy polityczne. Głównym zadaniem reżymowych mediów jest wpływanie na sposób myślenia wyborców. Przekaziory postawiły sobie za cel sprawienie, aby żadna osoba potencjalnie przydatna koalicji rządowo-medialnej - w wyborach dysponująca kartą do głosowania - nie pomyślała inaczej o opozycji politycznej, jak tylkoper faszyści i psychole. To dlatego obserwujemy działania przeciwko sieci, czy to podejmowane przez prokuraturę, służby specjalne, pałac prezydencki czy kancelarię sejmu (vide działania ABW wobec antykomor.pl czy ustawa o cyberterroryzmie, z której niewtajemniczeni w temat tylko się śmieją). Oto kolejny dowód, że Internet jest wolnym medium. I powinniśmy zrobić wszystko co w naszej mocy, aby taki pozostał.

  "Uwaga: Czytanie tego bloga, samodzielne przemyśliwanie zawartych w nim treści, nieskrępowana krytyka, dzielenie się zamieszczonymi na blogu opiniami ze znajomymi, rodziną, kol. z pracy oraz powoływanie się na te opinie w jakikolwiek inny sposób - bez zgody autora surowo wzbronione. Wszelkie odstępstwa od ww. postanowień mogą zostać zniesione po uprzednim złożeniu podania w 3 egzemplarzach oraz merytorycznym uzasadnieniu wniosku"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Polityka