Paweł Lisicki, jako redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” otrzymał od Czytelników kredyt zaufania. Każdy, kto wysupłał ze swojej kieszeni 3,50gr. oczekiwał od ulubionej gazety codziennej, że linia polityczna pisma pozostanie niezależna od panujących obecnie nastrojów politycznych. Cała reszta, która chce słuchać o dobrodziejstwach rządu Tuska ma przecież całą paletę wyboru – „Wyborcza”, „Polityka”, „Newsweek”, „Wprost”, „Przekrój”, „TVN”, „TVP”, etc. Wymienione media w zakresie programów informacyjnych pełnią rolę rządowej tuby – ich redakcje wydają się być zainteresowane wyłącznie utrzymaniem status quo, gdzie nauczono ich robić biznes, a co za tym idzie załatwiać dla siebie określone profity na trudnym i zależnym od politycznych realiów rynku medialnym. Państwo dysponujące aparatem służb specjalnych oraz armią urzędników, których nie obowiązuje zasada „prawo nie działa wstecz” może zniszczyć każdą gazetę bądź przynajmniej napsuć opornym sporo krwi. Tajemnicą poliszynela jest związek medialnych oligarchów z lumpenliberalną kliką trzymającą stery władzy. Nie dziwi więc, że przejęta przez Hajdarowicza „Rzeczpospolita” przestaje być ostoją pluralizmu w mediach – kilka dni temu kierownictwo „Rzepy” zawiesiło w obowiązkach zastępcy redaktora naczelnego Marka Magierowskiego.
„Rzeczpospolita” stworzyła wyłom w medialno-politycznym monolicie. Dziennikarze z „Prostej”, mimo znamiennej nazwy ulicy, gdzie wznosi się imponujący, oszklony budynek redakcji postanowili „być w poprzek” panujących trendów i pisać o sytuacji kraju z tzw. wolnej stopy. W „Rzepie” przyjęto zasadę - piszemy o wszystkim, mamy własne zdanie, choć stronimy od sekciarstwa i fanatyzmu. Paweł Lisicki przybierając maskę opanowanego oraz spokojnego szefa niepokornej i mającej skłonność do wymachiwania szabelką, ale piekielnie zdolnej, świetnie wykształconej oraz jakże profesjonalnej ekipy dziennikarzy o poglądach centrowych miał zagwarantować, że każdy, kto czyta „Rzeczpospolitą” usłyszy pod swoim adresem wyrazy uznania; będzie mógł zachować własne poglądy i nie zostanie wrzucony do jednego wora z prawicowymi oszołomami. I tak faktycznie było - „Rzeczpospolita” miała renomę. Nie szkodziła wypraniem mózgu - w przeciwieństwie do konkurencji z „Czerskiej Prawdy”.
Niezdrowy ferment w redakcji, który świadczy o decyzjach podejmowanych z tylnego fotela rozpoczął się wokół osoby Marka Magierowskiego. Oto, co miał na temat swojego zastępcy do powiedzenia mediom Paweł Lisicki:
„Marek Magierowski pozostanie na stanowisku zastępcy redaktora naczelnego "Rz", jednocześnie będąc komentatorem i publicystą gazety. Nie będzie natomiast wykonywał obowiązków zastępcy redaktora naczelnego (...) Lisicki tłumaczy tę zmianę względami oszczędnościowymi i dodaje, że "decyzja została podjęta na wiele tygodni przed ujawnieniem informacji o przejęciu pakietu kontrolnego wydawcy "Rz" przez Grzegorza Hajdarowicza".
Roszada na stanowisku wice-naczelnego ma bardzo dziwaczny charakter – niby Magierowski nie traci posady, ale nie będzie wykonywał obowiązków z-cy naczelnego. W dodatku o tej „kosmetycznej zmianie” zadecydowały rzekomo względy finansowe. Wszak pięciu zastępców drożej kosztuje niż czterech. Ale czy na pewno? Może nowi właściciele uznali, że przegonienie popularnego na prawicy Magierowskiego może oznaczać odejście wielu osób, bez których prowadzenie dziennika na obecną chwilę stałoby się niemożliwe. A wtedy już tylko krok dzieli nas od powstania nowej gazety, która – niczym „Uważam Rze” - miałaby szansę na podbicie rynku prasowego. Przygotowując tę notkę wnikliwie czytałem informacje pojawiające się w mediach elektronicznych i mam wrażenie, że denuncjacje prasowe na temat Magierowskiego zostały „edytowane w locie”. Aż tak gorąco jest w redakcji, że jednego dnia Magierowski zostaje wyrzucony, a drugiego okazuje się, że nie udało się go wywalić do końca?
Sam Lisicki zarzeka się, że zwolnienie Magierowskiego i przesunięcie go do publicystyki było planowane od dawna i nie ma związku z przejęciem większościowego pakietu „Presspublica” przez obywatela Hajdarowicza. Naczelny twierdzi, że dowiedział się o zmianach dzień przed ich ogłoszeniem urbi et orbi. Jeśli Naczelny „Rzeczpospolitej” wysypie się, że wiedział wcześniej o wykupieniu udziałów w spółce będzie miał nie lada problem – jak tu wytłumaczyć się z majstrowania przy roli Magierowskiego w nowej odsłonie gazety? Oczywiste jest, że nie planuje się takich spraw z dnia na dzień, wobec tego wszystkie decyzje podjęte „wcześniej” są bardzo podejrzane o załatwianie spraw personalnych ze świeżo upieczonym Prezesem w zaciszu jego nowego gabinetu.
Idźmy dalej tym tropem. Co jeszcze mógł wiedzieć Lisicki zanim nastąpił ten smutny dzień, gdy miał się dowiedzieć, że od teraz już nie „Mecom”, ale „Gemi” – czyli zamieniamy spolegliwego misia z parku Yellowstone na drapieżnego i żądnego krwi tygrysa, który być może podlegał tresurze samego Ministra Grada. Może wiedział również, że właściciele cyrku mogą wypuścić wcześniej tygrysa, jeśli sprawa Smoleńska nie zostanie „ogarnięta” przez „Rzeczpospolitą” w sposób delikatny i wyważony. Kto by wcześniej wpadł na podobny pomysł – chyba fanatycy od tego „oszołoma Sakiewicza”, który zachodził publicznie w głowę, jak to może być, że Paweł Lisicki zachowuje stoicki spokój wobec wydarzeń z 10 kwietnia 2010.
Oczywiście trudno robić pretensje Lisickiemu, że chciał ratować pismo. Ale są pewne niuanse, o czym powinien wiedzieć człowiek, jaki zaciągnął olbrzymi kredyt zaufania u Czytelników niezależnej gazety. Otóż nie wywala się (czy też przesuwa o jeden rząd w tył) kolegów na zbitą buzię tłumacząc się cięciem kosztów. Osoba honorowa prędzej zarządzi kontrolę zużycia długopisów jednorazowych oraz papieru do drukarek zamiast powie swojemu bliskiemu współpracownikowi, za którym w dodatku nie przepada władzunia – „Stary, jesteś za drogi”. Jeśli już musi zrobić to drugie, wypadałoby pójść do kumpla i powiedzieć wprost:
„Kazali mi Ciebie wywalić w formie przeniesienia na "placówkę dyplomatyczną". Jest za wcześnie, abym odchodził z RedNacza, ale nie będę komentował tej sprawy w mediach, co będzie najlepszą możliwą odpowiedzią – ludzie się domyślą, co jest grane.”
Zastanówmy się, co czuł Marek Magierowski, jak dowiedział się, że generuje koszty, jako piąty zastępca?
Kto chce być pierwszym naiwnym niech sobie będzie. Na „Prostej” jesteśmy w przededniu wielkiej czystki. Po redakcji już ponoć krąży lista dziennikarzy do zwolnienia, jeśli nie zamkną buzi. A nie zrobią tego na pewno, przynajmniej część z nich, która chce i może sobie pozwolić na taki luksus. Moim zdaniem są to okoliczności, z powodu których nie można już ufać Pawłowi Lisickiemu. Ale oczywiście ma jeszcze jedną szansę, żeby się zrehabilitować. Jedną? Może dwie, może trzy. Lecz nie do końca świata.
PS.
Lubczasopismo Media-Watch prowadziło i prowadzi archiwum notek na temat przejęcia Rzepy i Urze przez nowego właściciela, jakie powstały w wyniku mozolnej pracy nieocenionych blogerów i dziennikarzy publikujących on-line. Zapraszam wszystkich, którzy pragną sobie odświeżyć pamięć, czegoś nie przeczytali, bądź potrzebują obszernych cytatów. Namawiam także do kontroli rynku mainstreamowych mediów wraz z Media-Watch na Salonie24. Zapraszam także do nowego Lubczasopisma Dziennikarze Śledczy, którego specjalizacja jest o wiele szersza niż tylko medialny światek opanowany przez politykę i układy biznesowe.
"Uwaga: Czytanie tego bloga, samodzielne przemyśliwanie zawartych w nim treści, nieskrępowana krytyka, dzielenie się zamieszczonymi na blogu opiniami ze znajomymi, rodziną, kol. z pracy oraz powoływanie się na te opinie w jakikolwiek inny sposób - bez zgody autora surowo wzbronione. Wszelkie odstępstwa od ww. postanowień mogą zostać zniesione po uprzednim złożeniu podania w 3 egzemplarzach oraz merytorycznym uzasadnieniu wniosku"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka