fot. Marcin Żegliński
fot. Marcin Żegliński
Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
209
BLOG

Nasze życie w sieci

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Technologie Obserwuj notkę 0

Bill Gates w 1993 roku miał powiedzieć, że nie jest zainteresowany internetem. Trochę się pomylił.

Trudno wyobrazić sobie dzisiaj pracę bez internetu. Kiedy czasem go brakuje, można poczuć się prawie tak jak bez ręki. Choć prawdą jest, że dla niektórych może być to ręka lewa albo nawet kula u nogi. Jak zauważył pisarz Stanisław Lem: „Dopóki nie skorzystałem z internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów”. Coś jest na rzeczy, jeśli przejrzy się fora internetowe. Na marginesie – niektóre gazety, np. „Fakt”, zamknęły je niedawno.
Ale internet to nie tylko anonimowe pyskówki.
Coraz więcej książek kupujemy właśnie w internecie. Według raportu UOKIK w latach 2006–2009 wartość zakupów książek przez internet zwiększyła się z 99 do ponad 225 mln zł (wzrost o ponad 127 proc.), natomiast muzyki na nośnikach tradycyjnych z 22 do niemal 50 mln zł. Powstał nawet zawód pisarza 2.0. Nie potrzebuje wydawców i pośredników, by dotrzeć do czytelnika. Książka ma postać elektroniczną i jest zamieszczana na platformach dla self-publisherów takich jak w Amazon, Feedbooks, Smashwords. Dzięki facebookowi i mikroblogom takim jak twitter można dotrzeć do potencjalnych czytelników.
O znaczeniu internetu wiedzą też politycy. Starają się jak mogą przyciągnąć do siebie internautów, by na nich głosowali i uwierzyli w ich kryształową uczciwość i wiedzę, a także w to, że są zwyczajnie dobrymi ludźmi i nic bardziej ich nie obchodzi jak nasze problemy i przyziemne sprawy. Złośliwi co prawda mówią, że chcą raczej rozwiązać własne problemy socjalne, ale czego to ludzie nie gadają. Politycy prowadzą blogi, na których dzielą się z nami swoimi mało oryginalnymi refleksjami. Mają strony w internecie przypominające skrzyżowanie szkolnej gazetki z tablicą nagrobkową. Oczywiście politycy szaleją też na facebooku ale jakoś tak się składa, że nikt ich nie lubi.
To prawda, że dzięki internetowi oszczędzamy wiele czasu i możemy szybciej docierać do wielu miejsc i osób. Oczywiście, czy to ma sens, czy jest zwykłym marnotrawstwem czasu, zależy od nas.
Mamy dostęp do dużej ilości danych, czasem nawet aż za dużej. Możemy w nich utonąć, jeśli nie umiemy sobie radzić z ich doborem i weryfikacją. Największym problemem jest wiarygodność autorów i źródeł, wiele łgarstw i kłamstw wygląda na pozór bardzo atrakcyjnie i prawdziwie. Możemy uczestniczyć w wielu wspólnotach, które otwierają przed nami portale społecznościowe, poznawać nowych ludzi i jednoczyć się w sprawach, które uważamy za słuszne. Jednak są tacy co twierdzą, że facebook i podobne mu przedsięwzięcia zostały wymyślone, aby szpiegować ludzi na prawdziwie masową skalę. Kto to wie?
Naturalnie jak wszystko na tym świecie tak i internet ma swoją ciemną stronę. Dla wielu rozpoczyna się i kończy na oglądaniu stron pornograficznych (chętnie są odwiedzane zwłaszcza podczas pracy, choć pracodawcy zajadle zwalczają tę plagę). Niestety, z danych wynika że strony z pornografią cieszą się niesłabnącą popularnością i nic nie wskazuje, by coś się miało zmienić w tej materii.
Różni dranie mogą nas w internecie okraść z pieniędzy albo tożsamości. Coraz to słyszymy jak to wyciekły dane – jak nie ze spisu powszechnego, to od potentata, światowego producenta gier komputerowych. Hakerzy i terroryści napadają w internecie na rozmaite instytucje i państwa, włamują się gdzie popadnie. A kiedy stosowne władze (tak jest w USA) ich nakryją, a nawet skarzą na jakieś kary, natychmiast jakaś agencja rządowa zatrudnia takiego geniusza, aby im służył poradami dotyczącym obrony przed takimi jak on gagatkami.
Hazard świetnie funkcjonuje w sieci i żadne ustawy na to nic nie poradzą. To kolejna walka z wiatrakami.
W Polsce internet, nieoczekiwanie, może przyczynić się do wprowadzenia stanu wyjątkowego. Ruch Wolność i Godność nosi się z zamiarem napisania listu do prezydenta takiej treści: „Żądamy odstąpienia od projektu ustawy umożliwiającej wprowadzenie stanu wyjątkowego z powodu «działań w cyberprzestrzeni». Projekt ten godzi w wolność słowa i ma na celu ograniczenie dalszych wolności i praw człowieka, w tym prawa do publicznego protestu i działania w formie ruchów obywatelskich i stowarzyszeń. Jego skierowanie do Sejmu hańbi urząd Prezydenta Rzeczypospolitej”. Miejmy nadzieję, że to poskutkuje.

Inną specjalnością internetu są orwellowskie archiw . Do tej pory było tak, że archiwizowane były papierowe wydania gazety czy tygodnika, dokładnie takie same jak pierwowzór. Teraz można się spotkać z modyfikacjami publikacji w wersji elektronicznej bywa też, że nie można ich w ogóle znaleźć, naturalnie gdy są niewygodne.
Fałszywe sondaże opinii szaleją na forach niczym sfora diabłów, opluwając na zamówienie wybrane sprawy i ludzi lub przeciwnie – wyrażając aplauz, jeśli jest takie zamówienie. Są ponoć nawet ogłoszenia, że za 1000 komentarzy szkalujących polityka X dostanie się tyle to a tyle euro.
Znając, czego szukamy w internetowych wyszukiwarkach, niektóre portale zdobywają unikalną wiedzę na nasz temat, która może okazać się bezcenna dla celów marketingowych a może i jeszcze innych. Dotyczy to również poczty elektronicznej. Po analizie tych danych specjaliści od marketingu behawioralnego są w stanie dużo o nas powiedzieć. O naszych wyborach, preferencjach, zainteresowaniach i upodobaniach.
Jednak nie jest tak całkiem źle. Możemy dyskutować i wymieniać opinie, dzięki czemu rośnie poziom naszej wiedzy i świadomości w rozmaitych sprawach. Na przykład o manipulacjach banków. Możemy też lepiej patrzeć władzy na ręce.
Tak toczy się nasze życie w sieci.

 

 

Marek Warecki, Wojciech Warecki

Byłeś? bywasz? facebook.com/TygodnikSolidarnosc

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Technologie