Czeczenia krwawi. W XIX w. imperium rosyjskiemu zajęło prawie pół wieku jej podbijanie i całkowita pacyfikacja. Teraz zapowiada się to samo. Tzw. społeczność międzynarodowa przygląda się wydarzeniom raczej biernie, a często obojętnie lub nawet wręcz wrogo. Szczególnie USA uznają Czeczenię za siedlisko terrory
stów. Czeczeni mogą tylko liczyć na pewną sympatię w krajach muzułmańskich, postsowieckich i postsatelitarnych.
Sami Czeczeni są podzieleni. Ci, którzy wciąż chcą walczyć, są nie tylko w mniejszości, ale różnią się znacznie od tych, którzy pierwsi walkę podejmowali, ponad dwadzieścia lat temu. Początkowo Czeczeni niepodległościowcy byli z przekonań narodowi oraz raczej socjalistyczni. Pozytywnie odnosili się do tradycji i religii, ale ich wiara była umiarkowana, bowiem rozmyta sowietyzmem i oparta na sufizmie. Teraz to się zmieniło, wiara się zradykalizowała, skrajny odłam islamu, wahabizm, kwitnie wśród czeczeńskich bojowników.
Wahabizm wywodzi się z Arabii Saudyjskiej. Niektórych komendantów czeczeńskich w stronę radykalnego islamu przywiodły doświadczenia życiowe – np. Szamil Basajew zradykalizował się po śmierci żony i dwójki dzieci, którzy zginęli z rosyjskiej ręki w 1996 r. Wahabizm przynieśli też na Kaukaz religijnie integrystyczni czeczeńscy bojownicy powracający z islamskich obozów szkoleniowych w Afganistanie i Pakistanie i ochotnicy Al-Kaidy, którzy przybyli toczyć dżihad w post-Sowiecji. Przywozili ze sobą fundusze, broń oraz materiały propagandowe, za pomocą których propagowali swój żar religijny. Działają głównie w ramach struktur Islamistycznej Międzynarodowej Brygady Utrzymywania Pokoju (IIPB). Organizacja ta jest głównym źródłem finansowania pozostałych oddziałów czeczeńskich, a utrzymuje bezpośrednie kontakty z Al- Kaidą na Półwyspie Arabskim.
W walce z Rosjanami i ich zwolennikami polegli w Czeczenii tacy prominentni podwładni Bin-Ladena jak Mohannad (w 2011), Mohamad Shabban „Saif Islam” (2010), Abu Hafs al Urdani (w 2006), Abu Walid al Ghamdi (w 2004) oraz Khattab (2002). Ten ostatni był towarzyszem broni Bin-Ladena jeszcze w wojnie przeciw Sowietom w Afganistanie w latach osiemdziesiątych. Pod wpływem tych wszystkich czynników zmieniła się też retoryka bojowników czeczeńskich. Dwadzieścia lat temu głosili po prostu niepodległość Czeczenii. Byli separatystami. Stopniowo idea separatyzmu nabierała zabarwienia religijnego, islamskiego. Taki narodowy fundamentalizm w niezawisłym państwie. Ale w końcu najbardziej radykalni bojownicy przejęli w pełni retorykę islamistyczną i podkreślają przynależność Czeczenii do światowego kalifatu. Stąd przejęcie nomenklatury preferowanej przez Al-Kaidę.
W 2007 r. jeden z czołowych komendantów, Doku Umarow, ogłosił się emirem Emiratu Kaukaskiego. Jest kwestią otwartą czy był to akt desperacji, czy też posunięcie czysto pragmatyczne – chodziło o to, aby nadal otrzymywać wsparcie finansowe od Al-Kaidy. W każdym razie powstał też emirat Dagestanu oraz Czeczenii, gdzie zresztą trwają spory jurysdykcyjne, a lokalni emirowie starają się zachować niezależność od Emiratu Kaukaskiego. Jednak w lutym 2011 r. Umarowowi podporządkowali się mudżahedini z Idel-Ural.
Umarow – odwrotnie niż niepodległościowi separatyści – od kwietnia 2009 r. otwarcie nawoływał do zabijania rosyjskich cywili, uznając to za czyny usprawiedliwione, a nawet pożądane w świetle dżihadu. (Podobnie Bin-Laden twierdził na temat ludności cywilnej USA.) W listopadzie 2009 r. Umarow pochwalił też mord na prawosławnym duchownym Danile Sysojewie, który ewangelizował muzułmanów. A w marcu 2010 pobłogosławił terrorystów-samobójców, którzy zabili 40 osób w moskiewskim metrze.
Wraz z brutalizacją wojny po obu stronach oraz natężeniem retoryki islamistycznej, wzrosła liczba akcji czeczeńskich klasyfikowanych jako terrorystyczne przez postronnych obserwatorów. Na przykład, według „Global Terrorism Database” (baza danych globalnego terroryzmu) prowadzonej przez program START w University of Maryland w USA, Czeczeni odpowiedzialni są za 90 proc. wszystkich aktów terroryzmu w Federacji Rosyjskiej: atakowali w 343 przypadkach w ciągu ostatnich 20 lat. Ich liczba i brutalność rosła proporcjonalnie do natężenia rosyjskiej przemocy oraz popularności islamistycznej ideologii w szeregach walczących. Wahabici są dużo bardziej żądni krwi niż separatyści. Przypomnijmy choćby tragedię w Biesłanie, gdzie we wrześniu 2004 r. zabito 430 osób, w większości cywili. Spośród 26 terrorystów 10 było Arabami przeszkolonymi przez Al-Kaidę.
Zresztą czeczeńskich bojowników można spotkać również poza post-Sowiecją. Niektórzy z nich walczyli nawet przeciw USA w Iraku i Afganistanie po 2001 r., podejrzewa się, że to właśnie Czeczeni wprowadzili na Bliskim Wschodzie praktykę ataków samobójczych przeprowadzanych przez kobiety.
To wszystko wywołuje amerykańską gwałtowną opozycję w stosunku do czeczeńskich islamistów. Przypomnijmy, że początkowo USA były ustosunkowane raczej pozytywnie do czeczeńskiej walki o niepodległość. Amerykanie nawet wspierali Czeczenów materialnie – nieoficjalnie, poprzez swoje gruzińskie kanały. Wątpliwe, żeby USA kiedykolwiek udzieliły Czeczenom pomocy bezpośredniej i przedłożyły czeczeńską wolność nad poprawne stosunki z Rosją. Jednak czeczeńska radykalizacja islamistyczna i powiązania z globalnym dżihadem głoszonym przez Al-Kaidę powodują, że walka Czeczenów została zredukowana w oczach Amerykanów do międzynarodowego terroryzmu i religijnego fanatyzmu.
Marek Chodakiewicz
Inne tematy w dziale Polityka