Antyaferzysta Antyaferzysta
4788
BLOG

Mity do kosza! Kim naprawdę był Andrzej Lepper?!

Antyaferzysta Antyaferzysta Polityka Obserwuj notkę 28

Jego nagła śmierć jest przez wielu uznawana za jedno z najważniejszych wydarzeń roku 2011. Za życia budził skrajne emocje. Dla mediów głównego nurtu był dyżurnym symbolem prostactwa i chamstwa. Po 2007 roku słyszeliśmy o nim jedynie przy okazji kolejnych rozpraw sądowych i wyroków. A jednak gdy niespodziewanie umarł pod biurem, w którym znaleziono jego ciało pojawiło się wielu przygnębionych ludzi z kwiatami i zniczami. Kim naprawdę był Andrzej Lepper?

Andrzej Lepper -(1954-2011) - z wykształcenia technik rolnik. Pochodził z katolickiej rodziny robotniczej z Pomorza Środkowego. Jego ojciec, weteran wojny obronnej z 1939 i niemiecki więzień w okresie wojny zmarł, gdy Lepper był dzieckiem. Matka, ciężko chora nie dawała rady pracować, aby wykarmić dziewięcioro dzieci. Andrzej był najmłodszym z nich.

Od najmłodszych lat musiał pracować w PGR, by mieć z czego żyć. Mimo, że praca zajmowała mu czas przed szkołą i po niej, codziennie zjadował też czas na udział we Mszy Świętej i uprawianie sportu. Z czasem łaczyć pracę z nauką było jednak zbyt ciężko. Dlatego Lepper skończył edukację na szkole średniej i  nie podjął studiów.

Pracował na różnych stanowiskach w państwowym rolnictwie. W wieku 23 lat był ponoć najmłodszym kierownikiem PGR w Polsce. Kiedy tylko stanął na nogi odszedł jednak z państwowej posady i w wieku 26 lat rozpoczął pracę na swoim, kupując gospodarstwo rolne w Zielonowie k. Darłowa. Następnie ożenił się z Ireną, która urodziła mu czworo dzieci. Jedno z nich zmarło niedługo po porodzie.

Przez długi czas Lepper nie zajmował się polityką. W okresie, gdy pracował w PGR, szef przyniósł mu partyjną legitymację. Z PZPR wystąpił po 1,5 roku, w 1980. Nie pełnił w tej organizacji żadnych funkcji, a członkiem był jedynie na papierze. Potem jeździł na spotkania "Solidarności", ale jak twierdził nie podobali mu się ludzie, którzy nią kierowali. Na ponad 10 lat pozostał więc w domu.

Lepper zajmował się jedynie rodziną i gospodarstwem aż do lata 1991 roku. Wtedy to korzystając z otwierających się po 1989 możliwości wziął kredyt na rozwój swojej działalności. Podobnie jak on zachowało się wówczas wielu innych właścicieli gospodarstw. Tak, jak i większość, Lepper wpadł w tzw. "pułapkę kredytową", w wyniku której nie był w stanie spłacić swoich zobowiązań. Kłopoty finansowe jego i znajdujących się w podobnej sytuacji sąsiadów spotęgowała jeszcze powódź, która zabrała im zysk za cały rok.

Wtedy rolnicy postanowili walczyć o swoje. Grupa z gminy Darłowo zaczęła protestować. Protestowali ostro, nie przebierając w środkach, aż wywalczyli, to co chcieli. I w tym punkcie Lepper mógł wrócić do domu i odbudowywać swoje finanse. Ale jednak postanowił, że pomoc dla rolników z Darłowa to za mało. Jak mówił, chciał pomóc także innym, którzy sami nie zorganizowali protestów. Kontynuował więc demonstracje już nie w sprawie pomocy dla zalanych gospodarstw, ale przeciwko polityce rządu Jana Krzysztofa Bieleckiego, a szczególnie ministra Balcerowicza.

Jesienią 1991 Lepper kierował już Wojewódzkim Komitetem Samoobrony Rolników i pod szyldem tym wystawił trzyosobową listę wyborczą do Sejmu I kadencji. Oczywiście przegrał, ale pierwszy raz zaistniał w szerszej debacie publicznej. W kolejnych miesiącach wojewódzka struktura przekształciła się w ogólnopolską, a Lepper został najpierw szefem związku zawodowego, a potem partii politycznej. Kierowani przez niego rolnicy okupowali ministerstwo rolnictwa, organizowali marsze gwiaździste pod Sejmem, a potem zaczęli blokować drogi.

Wokół Leppera szybko zaczęli masowo pojawiać się ludzie deklarujący chęć współpracy. Jego Samoobrona stała się atrakcyjna dla wielu dotąd biernych politycznie, czujących się ofiarami transformacji gospodarczej, ale także dla tych, którzy byli już na szczycie w PRL, a w Samoobronie, jak wcześniej w Partii X Tymińskiego widzieli szansę na powrót do polityki tylnymi drzwiami. Od początku przy Lepperze zaczęli się też kręcić ludzie ze służb specjalnych, którzy czuwali, aby oddolny ruch szedł w kierunku takim, jak życzyli sobie rządzący.

Do Samoobrony przysyłano więc byłych agentów SB, ludzi kojarzonych z UOP i WSI, ale także wysłanników wałęsowskiego Belwederu. Każda z tych grup ciągnęła ruch w swoją stronę, a nieposiadający doświadczenia politycznego Lepper często ulegał podszeptom ze strony ludzi służb.

Samoobrona Leppera była partią wyjątkową. Po pierwsze szansę na przebicie się w niej mieli tzw. "zwykli ludzie", czyli nie ci, którzy w ramach "czerwonych", albo "różowych" dynastii uprawiają politykę od kilku pokoleń, ale drobni przedsiębiorcy, wiejscy gospodarze, mało znani samorządowcy z prowincji. Po drugie Samoobrona była partią, która przeszła fascynującą ewolucją od radykalnego nacjonalizmu, przez czas nostalgii za PRL-em i współpracy z lewicą, do okresu głoszenia haseł katolicko-narodowych, chadeckich i przedstawienia liberalnego programu gospodarczego. Po trzecie i to już bardzo zła cecha, jak mówił sam Lepper to Samoobrony mógł przyjść każdy. Bez względu na przeszłość. I to wykorzystywali już nie tylko nasłani celowo agenci służb, ale także różnej maści cwaniacy, pospolici przestępcy czy też skompromitowani politycy wyrzuceni z innych opcji. Lepper chciał dawać szansę każdemu. Poza tym świadom braków we własnej wiedzy, miał ogromny szacunek dla ludzi lepiej od siebie wykształconych. To bezwzględnie wykorzystywano podysłając mu na doradców kontrowersyjnych naukowców lub PRL-owskich ekspertów nie wiadomo dokładnie od czego.

I właśnie te słabości Leppera były powodem jego największych kłopotów. Wszyscy, którzy odeszli z Samoobrony mówią wprost: w otoczeniu szefa partii działali nasłani ludzie o PRL-owskim rodowdzie, którzy usiłowali go kompromitować przekonując np., że  miejsca na listach wyborczych można sprzedawać, że działaczy można zmieniać jak rękawiczki, bo i tak przejdą nowi, a partę zmienić należy w prywatny folwark, z którego czerpać można liczne dobra kosztem tych, którzy chcą w niej działać. Lepper niestety wiele razy im uległ.

Ulegał jednak do czasu. I choć za sprawą tzw. "wrzutek", podjął na przełomie wieków współpracę z SLD i wsparł Leszka Millera, to jednak de facto udało mu się wykorzystać postkomunę w słusznych celach. Najpierw bowiem dzięki wsparciu lewicy wszedł ze swą partią do Sejmu, a potem nastąpił przełom.

Ponoć był on związany z audiencją u Jana Pawła II w 2002 roku. Lepper zaczął wówczas mocniej akcentować hasła katolickie (zaangażował się np. w obronę szkalowanego przez lewicowe media ks. Henryka Jankoskiwego), a także zaprosił do współpracy wielu ludzi wywodzących się z prawicy na czele z b. szefem ZChN Ryszardem Czarneckim.

Przemiany te zaowocowały przejściem Samoobrony do radykalnej opozycji wobec SLD, a potem poparciem dla raportu Zbigniewa Ziobry ws. afery Rywina, który zakładał istnienie "grupy trzymającej władzę". Potem była wiosna roku 2005 i mocne poparcie Lepper dla o. Rydzyka, który został zaatakowany przez "kościelnych liberałów" z KIK i KAI, a następnie wybory jesienią 2005, gdy w I turze wyborów prezydenckich Leppera poparło aż 15,11% głosujących, z tego ogromna część poza dużymi miastami.

Szef Samoobrony wezwał wówczas swoich wyborców, aby w II turze zagłosowali na kandydata PiS Lecha Kaczyńskiego. Większość posłuchała i tak dzięki Lepperowi Kaczyński zmiażdżył Tuska na wsiach i mimo sukcesu szefa PO w miastach, wygrał. Dlatego niezależnie od tego czy to się komuś podoba, czy też nie, jest faktem, że gdyby nie Lepper, nie mielibyśmy przez ponad 4 lata prezydenta Kaczyńskiego!

Premiera Kaczyńskiego zresztą też! Ale po kolei. Gdy PiS wygrał wybory, a PO zaczęła sabotować powstanie nowej większości Samoobrona poparła kandydata PiS Marka Jurka na marszałka Sejmu. Potem dzięki poparciu partii Leppera, PiS mógł powołać swój rząd mniejszościowy. Po kilku miesiącach współpraca PiS z Samoobroną zaaowocowała powstałą pod egidą części biskupów oraz Radia Maryja koalicją rządową, na mocy której Jarosław Kaczyński został premierem, a Andrzej Lepper wicepremierem i ministrem rolnictwa (zagrożony rozpadem swej partii do koalicji przystąpił później także szef LPR Roman Giertych).

Okres kierowania resortem rolnictwa przez Leppera jest uważany za najlepszy czas dla polskiej wsi od lat. Produkcja rolna była wówczas opłacalna, ceny skupu wysokie, a ceny środków do produkcji sporo niższe niż dziś. Oczywiście była to zasługa rynku, a nie Leppera, ale szef Samoobrony wykorzystał ten czas i udowodnił, że nie jest populistą. Wykorzystał bowiem okres, gdy rolnikom żyło się trochę lepiej do przynajmniej częściowej reformy KRUS. Lepper podwyższył rolnikom składki na ubezpieczenie, co zagwarantowało im wyższe emerytury. Swój populizm przy tej okazji pokało za to pawlakowskie PSL, które natychmiast oskarżyło Leppera o politykę antyrolniczą i bazując na demagogicznych hasłach zaczęło odzyskiwać zabrany niegdyś przez Samoobronę elektorat. Kluczową rolę w tych populistycznych atakach na ministra Leppera, którego powszchnie chwalono w Europie za zdecydowaną politykę wobec UE i skuteczne wynegocjowanie zmian w warunkach akcesji Polski już po tym, jak ona nastąpiła, odegrał obecny minister Marek Sawicki, za rządów którego wsi żyje się już znacznie gorzej, niż za Leppera.

Warto też pamiętać, że to dzięki głosom Samoobrony w życie mogły wejść tak ważne projekty PiS jak likwidacja WSI, ustawa lustracyjna, powołanie CBA, oniżenie składki rentowej czy wprowadzenie sądów 24-godzinnych.  I choć Samoobrona miała wiele wad, to jednak w koalicji z nią Jarosław Kaczyński mógł zrobić o wiele więcej, niż mógłby wchodząc wcześniej w koalicję z PO! Dlatego też koalicja ta była wściekle atakowana przez media głównego nurtu z TVN i "Gazetą Wyborczą" na czele. "Wyborcza" posunęła się w walce z rządem do rzeczy naprawdę obrzydliwych.

Na potrzebę uderzenia w rząd koalicyjny kierowany przez Jarosława Kaczyńskiego, "GW" opublikowała artykuł na temat rzekomej "seksafery", w którym b. działaczka Samoobrony Aneta K. oskarżyła Leppera o molestowanie seksualne. Gazeta Michnika rozpoczęła wtedy żenujący spektakl, w którym cała Polska śledziła kolejne etapy poszukiwania ojca dziecka Anety K., w trakcie których testy DNA wykluczały kolejnych "kandydatów", a bohaterka "Wyborczej" coraz bardziej się kompromitowała.

Kiedy jedna "afera" nie wyszła, nieco bardziej wyrafinowanie przygotowano drugą, w którą musieli być zaangażowani bliscy współpracownicy Leppera. Oto bowiem prawnik przeszkolony przez UOP w Kiejkutach, a później prawdopodobnie współpracującyc z wywiadem wraz z kręcącym się przy Lepperze dziennikarzem telewizyjnym rozpowiadają, że za łapówkę, która podzielą się z Lepperem odrolnią każdą ziemię w Polsce. Do akcji szybko wkracza CBA i obaj panowie zostają aresztowani. Cień podejżeń pada też na Leppera. Premier Kaczyński decyduje się go odwołać z rządu. W Samoobronie natychmiast podnoszą głowy uśpieni nieco przeciwnicy koalicji z PiS rodem z wielu nieciekawych miejsc PRL, twierdząc, że PiS chciał zniczczyć Leppera i przejąć Samoobronę. Prokuratura dowodzi, że Lepper chciał przyjąć łapówkę, ale przez jednego z posłów uprzedził go o akcji CBA Janusz Kaczmarek. Dopiero, gdy konsekwencją podjudzanej przez media wojny PiS z Samoobroną stają się nowe wybory i przejęcie władzy przez PO, okazuje się, że cała sprawa mogła być prowokacją, a tak Lepper, jak i Kaczyński zostali zmanipulowani przez ludzi służb.

Jak twierdzi Tomasz Sakiewicz, Lepper miał później chcieć się spotkać z Kaczyńskim i potwierdzić, że część ustaleń prokuratury na temat przecieku z akcji CBA była prawdziwa. Do spotkania jednak nie doszło. Tymczasem w mediach Lepper oskarżła PiS o niecne cele i stał się narzędziem PO w walce z Jarosławem Kaczyńskim. I choć, jak twierdzi Sakiewicz, chciał ostatecznie zmienić swoją wersję, to i tak nie zdążył. 5 sierpnia 2011 jego ciało zostało znalezione w warszawskim biurze Samoobrony.  Wersja oficjalna głosi, że Lepper popełnił samobójstwo z powodu długów, których kwota według jego współpracownika miała wynosić... 4 tys. zł.

Podsumowując: moja odpowiedź na postawione w tytule pytanie brzmi: Andrzej Lepper był ulegającym słabościom prostym człowiekiem, który miał ambicję zmienić kraj na lepsze, co mu się w latach 2006-2007 częściowo udało, ale za własnym przyzwoleniem stał się ostatecznie marionetką w rękach sił rządzących, które wykorzystały go bezwzględniej i brutalniej, niż kogokolwiek innego.

Moim celem jest przypominanie, nagłaśnianie i napiętnowanie afer mających miejsce w życiu politycznym. Chcę uczciwej i pozbawionej aferzystów klasy politycznej.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (28)

Inne tematy w dziale Polityka