Wczoraj wieczorem, kiedy włączyłam telewizor okazało się, że mam właśnie program TVP3 - zwykle nie oglądam o tej porze.
A w jakimś studiu regionalnym rodzice małej Róży, w tle trójka rodzeństwa.W Warszawie wypytująca rodziców dziennikarka.
I tak zaczęłam, po raz któryś rozmyślać o tych dzieciach.
Rodzice - widać, że zagubieni, nie bardzo wiedzą dlaczego coś takiego ich spotkało, trudno się dziwić, kaźdy w takiej sytuacji byłby zagubiony.
Róża - na razie nie wie co ją spotkało, mam nadzieję, że sprawa się wyjaśni zanim zacznie rozpoznawać twarze, otoczenie.
Ale te dzieci ??
Są już duże, widzą, co wokół nich się dzieje.
Gdzie jest ta kuratorka, kto jej dał jakieś "papiery" na rozporządzanie ludzkim życiem ?
Gdzie Rzecznik Praw Dziecka ?
Trójka dzieci wysłuchuje kilka razy dziennie, że ich matka jest głupia, ojciec za stary a w domu brud i smród.
A najgorsze, że słyszą od wielu miesięcy ( o ile się orientuję), że pewnie zostaną zabrane nie wiadomo gdzie.
Teraz, po skutecznym odebraniu małej Róży groźba zaczęła przybierać realne kształty.
Muszę przyznać, że najprzyzwoiciej zachowują się dziennikarze.Nikt z nich nie pcha mikrofonu żadnemu z dzieci, aby dowiedzieć się od nich co przeżywają.
Czy nie można było zorganizować tego inaczej ?
Albo faktycznie rodzice nie nadają się do wychowania dzieci ( nie przypuszczam, ale załóżmy) - to trzeba to było dawno dyskretnie przeprowadzić.
Wyobrażam sobie to w ten sposób, że np jakiś psycholog pod pretekstem hospitacji, konsultacji itp posiedziałby chwilę w szkole dzieci ( o ile nie wierzą nauczycielom), zobaczyłby jak dzieci funkcjonują w społeczności.
Można było te dzieci wysłać na jakiś obóz - oczywiście PRZED odebraniem Róży, bo teraz nigdzie nie zechcą z domu wyjechać.
Dzieci powodzian wyjechały, bo miały "przykre wspomnienia" , a jakie wspomnienia zostaną tym maluchom ?
Bo teraz - nawet jeżeli wszystko " dobrze" się skończy, to nic dobrego z tego nie wyniknie.
Wyobrażcie sobie trójkę małych dzieci przeżywających taki horror...
Kiedyś moja firma ( jeszcze za komuny) ufundowała książeczkę mieszkaniową sierocie.
Sierotka była oczywiście społeczna - koleżanka zobowiązała się brać ją na soboty i niedziele do domu.Dawałyśmy pieniądze, drobiazgi - dziewczynka miała 13 lat.
Koleżanka opowiadała, że dziecko, kiedy tylko mogło, pryskało do matki- pijaczki na Pragę.I wszystko jej zanosiło - czekoladki, spinki ozdobne , kosmetyki...Bo każda rodzina,nawet najgorsza ( nie mówię oczywiście o rodzicach zabijających dzieci) jest lepsza od bidula
Ufka we własnej osobie :)
Skąd czytacie
A tyle czyta teraz :)
/
" />
Złota myśl RRK
PSL nie musi - PSL CHCE! Nie opuszcza się zwycięzcy - co najwyżej można się z nim targować i więcej uzyskać. A co ma PiS do zaoferowania PSL? Swoją nędzną koalicję z SLD? Odpowiedz sobie sama - czy lepiej dzielić łupy na trzy, czy na dwa?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości