„(…) Na pewno wielu ludzi radzi sobie z alienacją i samotnością przez całe życie bez jakiegokolwiek rozwoju czy zmian, ale inni wykorzystują ten czas na bycie „ukrytym bohaterem”. Prowadząc na zewnątrz życie niczym nie różniące od dotychczasowego, obmyślają nowe plany i rozważają alternatywy. (…)”
Wyrwane z kontekstu z „Nasz wewnętrzny bohater” Carol. S. Pearson, Rebis 1995
Sarmat(k)a*, czyli obecnie kto? No właśnie cały w tym ambaras, że każden rozumie to inaczej. Ba, najczęściej zaś opinie polaryzują się nawet podobno tak żywiołowo, że gdzie 2 sarmatów, tam 3 opinie i kopa powodów, by dać sobie z kopa, wziąć się za podgolone łby i na szabelki . Lub cepami i sztachetami ochoczo nawzajem pomacać. A cały nasz archetyp sarmacki, działa na rzeczonych potomków antycznych vel współczesnych sarmatów, niczym biało-czerwona płachta na byka. Klękamy przed przeczystym majestatem albo w reakcji pomijającej płaty czołowe szajby, bierzemy od razu na rogi.
Czyli kop w jaja i z podgolonej bańki na „się ma” - veni, vidi, vae victis - ergo bibamus - i „nara”.
Polski współczesny nasz chłop* żywemu adwersarzowi nie przepuści, a jak się jaki napatoczy, to z życiem nie uści… chciałoby się parafrazować stereotypowo naszej ojczyzny kulturowe rachunki krzywd…
A nawet, jeśli gra w nas pieśń sarmackiej duszy(czy jak kto woli psyche), to PRL urżnął nam kultrową urawniłówką kwiat i ducha narodu i na robotniczo chłopskich korzeniach zaszczepił nam nowe pokolenie Panów,
na których widok autor niesławnego Liber Chamorum, imć Trepka, przewróciłby się dawno w grobie, albo nie mogąc zdzierżyć, bodaj i z niego wstał, by w słusznym gniewie bić po mordzie potomków Chamów.
Lub ruszył na ich czele na prać wrogów Serenissima Res Publica Poloniae. Bij zabij, kto w Boga wierzy :D
Ale z drugiej strony, a może właściwie to nawet i trzeciej, gdy z dowolnego powodu zrobi się kulturalny krok w tył i zaczyna obserwować naszą psychologiczną polaryzację wewnętrznej tożsamości narodowej - z wewnętrznego lub zewnętrznego dystansu… To z zabełtania naszej kulturowej polaryzacji białych i czerwonych wcale nie wychodzi w większości róż (we wszystkich odmianach tęczy, patrz strona V Rzeczpospolitej na fejsiku – nie moja, żeby było jasne ;). Albo przynajmniej, nawet jeśli daje na powierzchni troszkę naturalnej, uroczo swawolnej różowej pianki, to nie dajmy się zwieść, bo pod spodem burzy się krwawa piana.
I biada tym, którzy zwiedzeni kolorowymi bąbelkami na wierzchu, na owego biało- czerwonego bełta próbują wywierać siłą kulturalny nacisk z zewnątrz. Prawa sarmackiej hydrostatyki & reaktywnego kulturkampfu są proste i jasne jak budowa śruby. Zauważono to już dosadnie w internetach (nie wchodź, jeśli subtelny(a)ś z natury i obyczaju)
Takie nasze orientalne, od Sasa do Lasa cyklofreniczne… sarmackie Dao.
Powoli przypominamy sobie i tłumaczymy młodym pokoleniom nasze symbole.
O uwagę młodych walczące.
Ot miły dubstepik, by zanęcić tych, którzy w rodzinie nie mieli bezpośredniego kontaktu z tematem, o którym się nie mówi… nieprawdaż? Porównaj z wersją dla inaczej motywowanych:
W chwili obecnej nasze „mądre głowy” próbują sobie psychologicznie poradzić z własnymi projekcjami Islamu ante portas, vel wizjami Kalifatu Europy.
Oj tam, oj tam - Nihil Novi. Co tam Euro-Afganistan, jeśli nasz „żywioł emigracyjny”, zrobi Europie zamiast łaskawej laski – Lachistan? Potrzebujemy do tego jedynie dobrego socjala dla płodnego pokolenia z sarmacką fantazją i podtrzymania ducha kulturnego we własnym centrum, jak i na kresach. Zarówno w kraju, jak i w Lachoeurodiasporze. Patrz statystyki urodzin polskich, w krajach EU, gdzie socjal realnie jest godny, w odróżnieniu od obecnego systemu gnębienia płodności III RP.
Ale jak zwykle odfruwam w dygresje. Jeśli kogoś interesują, zawsze mogę o tym kolejną notkę ciachnąć, a do rzeczy mi trzeba. :-)
Archetyp Sarmacki, jest niczym kulturowe zwierciadło Twardowskiego. Kto w nie zajrzy, może się zdziwić, jakim siebie w nim ujrzy i nieźle poturbować. Lub nie zobaczyć nic. I mimo tego, że zwierciadło to jest pobite, a obraz daje cokolwiek alegorycznie fragmentaryczny i szyty grubymi nićmi stereotypów; to jednak jest to równocześnie źródło naszych lęków i wyparć, jak i termonuklearnej woli ku mocy manifestacji archetypów.
Manifestacji naszej nieświadomości zbiorowej, językiem i kulturą wychowania uwarunkowaną, mamy wiele. Niektóre wspierają lub częściowo zawierają sarmacki sznyt. Inne są mu zupełnie obojętne lub wprost przeciwne.
Oto pytanie więc do każdego z nas:
Czy ów „Wewnętrzny Sarmata*”, to „kulturowy obraz” nam zupełnie obojętny i nierezonujący? Czy straszy swym wąsatym cieniem w najgorszych koszmarach „polskiego piekiełka”? Czy też raczej odwrotnie?
Budzi w nas moc i żar, by bić psubratów wszelakich (oby zewnętrznych ;-). Daje siłę naszym ramionom do codziennej orki doczesnej na gospodarce i podlewa fantazje niczym winko z oleum konopnym imć Zagłoby.
I jest to Gniew Boży, że tak to czujemy.
I jest to Łaska Boża, że tak to czujemy.
Lub nie.
Każdemu wedle własnej woli i swawoli :-)
Niezależnie czy wolimy sięgnąć gwiazd dziejową sprawiedliwością i prawem, czy lewem.
Jak więc rozpoznać czy rezonuje w nas sarmacka ścieżka?
No cóż. Wyjdź z miasta. Spójrz w bezchmurne niebo, złap perspektywę i … Do DZIEŁA!
Gwiazdy to w końcu nasze sarmackie przeznaczenie :-)
„(… )Nie wspaniały zatem świat XXV wieku imponuje mi najbardziej, nie technika, nie sposób odmalowania ani wyobraźnia Bestera – ale filozofia człowieka w tej książce. Według tej filozofii wejście w kosmos, pomiędzy gwiazdy jest przeznaczeniem człowieka tak samo naturalnym, jak wejście do wody. Człowiekiem jest istotą o nieobliczalnych możliwościach, trzeba tylko znaleźć do niego klucz. Trzeba – przypadkiem czy nie – trafić na zapłon, który uruchomi jakiś zakodowany program. Zauważmy, jak blisko stoi to przesłanie myśli Hoimara von Ditfurtha**, który w urządzeniu świata upatruje ścisłych więzi człowieka z wszechświatem, tak zdawałoby się obcym i niedostępnym. Czy każdy może pójść drogą Gullivera Foyle’a – przy założeniu, że ta droga istnieje i że da się nia pójść? Rzecz jasna, nie każdy. Jak takich ludzi rozpoznawać? Pewną wskazówką jest fakt, iż ich zamierzenia i sposoby realizacji odbiegają, łagodnie mówiąc, od normy. (…)”
Wyrwane z kontekstu z posłowia Marka Oramusa do A. Bester „Gwiazdy moim przeznaczeniem”, Solaris 2006
To co mnie tu chyba najbardziej ciekawi, to wasza odpowiedź na pytanie:
A ty czujesze swego Wewnętrznego Sarmatę?
A jeśli tak, to jak?
Sarmacjusz Gromicep
*Nie będę tutaj ślizgał się po psychologicznych wizerunkach sarmatek, aczkolwiek można by dżender epopeję rozpisać na temat polaryzacji i ewolucji obecnej wizerunku archetypowych sarmatek ;) Odstąpię tutaj pola współczesnym sarmatkom, jak się tu jaka napatoczy i pofolgować sobie ciętą ripostą wobec chłopa jełopa nie odpuści ;-)
**Nieżyjący już twórca „Kreacjonizmu Ewolucyjnego”- intrygująca koncepcja zarówno dla kreacjonistów, jak i ewolucjonistów. Polecam zapolować na jego twórczość w najbliższej bibliotece.
Sarmacjusz Gromicep
P.S.
To do Partii Sarmackiej będzie należeć zawsze ostatnie słowo!