Janko Walski Janko Walski
133
BLOG

Paweł Kukiz za demokracją opowiedział się.

Janko Walski Janko Walski Polityka Obserwuj notkę 5

Nie wiem, w jakim stopniu z opowiedzenia się za demokracją jego sukces wynika, a w jakim z popkulturowego wizerunku charyzmatycznego abnegata, kontestatora obłudy, konformizmu, sztuczności, kłamstwa, zwykłego skurwysyństwa rozplenionego w życiu publicznym, człowieka prawdziwego z krwi i kości. Trzeba byłoby przepytać jego wyborców co wiedzą o JOW i do czego są potrzebne. Najlepiej, gdyby inna gwiazda popkultury nieczuła na JOW, podobnie odbierana, np. Kazik, startowała w wyborach. Wówczas różnica w głosach pomiędzy np. Kukizem i Kazikiem mogłaby wskazywać na JOW. Mogłaby, albo i nie, ale zostawmy to.

Kukiz za demokracją opowiedział się, bo tak odbieram już samo wrzucenie pod dyskusję takiego problemu, jak ustrój. Do tej pory tym zajmowały się jedynie słuszne elity gdzieś w gabinetach, komunikując co najwyżej plebsowi, czyli nam, co jest słuszne.

Temat JOW pojawił się 25 lat temu. Ideę przeszczepił na grunt polski śp. prof. Jerzy Przystawa, antykomunista, działacz i wydawca podziemny. Wraz z prof. Dakowskim pierwszy tropiciel mechanizmów drenowania finansów Polski przez postkomunistyczne służby w książce "Via bank i FOZZ"(w tej dziedzinie nadal jesteśmy w czołówce światowej), wybitny fizyk teoretyk, popularyzator nauki, autor słynnego przewodnika po najtrudniejszych szlakach fizyki - "Odkryj smak fizyki". Jak do tego doszło? Ze społecznikowskiego jeszcze rozpędu, wprost z podziemia wszedł w kampanię wyborczą i w 1990 trafił do Rady Miasta Wrocławia. Mechanizmy wyboru i przeczące istocie demokracji lojalności, które obserwował, musiały ścisły analityczny umysł skłonić do poszukiwania lepszych rozwiązań. Właściwie nie trzeba było szukać, wystarczyło przyjrzeć się najsilniejszym demokracjom. Jednomandatowe okręgi wyborcze były tą właściwą odpowiedzią i z młodzieńczym zapałem Profesor zabrał się za krzewienie tej idei, pracy, która ma już swoją długą historię. Największym problemem okazało się dotarcie do ogółu. Jednym z wielkich sukcesów Profesora było stworzenie Ruchu Na Rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, w którym ostrogi działalności pro publico bono zdobywały rzesze młodych ludzi. Jednym z ostatnich akordów tej wielkiej pracy dla Polski było pozyskanie dla Ruchu takiej osoby jak Kukiz, który docierał już do wielomilionowego odbiorcy. Misję Profesora po jego śmierci wypełnia Ruch. Dla Pawła Kukiza stała się głównym motywem kandydowania w wyborach prezydenckich. Profesor byłby dumny: Pawłowi udało się przebić do ogółu!

Dlaczego JOW jest tak ważny? Wymienię trzy powody, z których każdy oddzielnie w zupełności wystarczyłby by wprowadzić JOW. Po pierwsze ten mechanizm wyborczy promuje najlepszych. Po drugie jest prosty, co ma fundamentalne znaczenie, skoro wybory są powszechne, ponadto dzięki swej prostocie i wiążącej się z nią transparentności ustawia politykę, czyli dbanie o wspólny interes Narodu, na właściwe tory, podnosi kulturę polityczną kraju. Po trzecie eliminuje konieczność zawierania egzotycznych koalicji jak np. ostatnio w Niemczech. Jaki program może realizować koalicja chadeków, socjalistów i liberałów? Chyba tylko rosyjskiej agentury. Zwycięzca bierze wszystko i... za wszystko odpowiada.

Jeśli już zostaliśmy wprowadzeni dzięki Pawłowi Kukizowi w temat ustroju państwa to warto zwrócić jeszcze uwagę na dwa dodatkowe elementy nie mniej ważne od ordynacji wyborczej. Przede wszystkim system prezydencki. Obecny system parlamentarno-gabinetowy pozbawia nas prawa do wyboru władzy wykonawczej. Nie tylko ogranicza nasze prawa, ale osłabia państwo, rozmywa odpowiedzialność i utrudnia rozliczenie. Po wojnie Niemcom narzucono taki kaganiec, by nie stały się za mocne i nie zagroziły raz jeszcze światu. Polska konstytucją z 1921 roku sama narzuciła sobie ten system, bo politycy obawiali się zbyt mocnego Marszałka. Było to czyste kunktatorstwo, które zakończyło się praktycznie paraliżem państwa. Agentura rosyjska i niemiecka miały nieograniczone możliwości rozgrywania niezliczonych partii i partyjek jak przed rozbiorami. Marszałek nie miał innego wyjścia, musiał dokonać przewrotu przywracającego podstawowe funkcje państwa.

I jeszcze jeden element, który należy koniecznie wprowadzić. Powszechne wybory prezesa sądu najwyższego, w którego gestii pozostawałyby nominacje sędziowskie. W tym wypadku ograniczyłbym bierne prawo wyborcze kryterium kwalifikacji zawodowych. Jest to szczególnie ważne w krajach postkomunistycznych, w których kształcenie i awans podlegał ścisłej kontroli i ideologicznemu filtrowaniu. Tylko taki mandat pozwoli oczyścić środowisko sędziowskie, przywrócić standardy, uzdrowić tę newralgiczną dla funkcjonowania państwa władzę.

Na koniec jedna uwaga dotycząca powściągliwości Prawa i Sprawiedliwości w sprawie zmian ustrojowych. Liderzy nie kwestionują samej idei, ale uważają, że jeszcze za wcześnie na nie, że toczy się wciąż ostra walka o wolność, że należy wpierw zmarginalizować pozostałości po bolszewickim podporządkowaniu, przeciąć więzi agenturalne, inaczej zmiany ustrojowe mogą obrócić się przeciwko nam. Jeśli Rosja jest tą czarną dziurą, która nas wciąga, gdy tylko zatrzymamy silniki, o czym boleśnie przekonaliśmy się w czasie ostatnich 8 lat, to nie możemy tracić energii na makijaż. Można dyskutować czy takie postrzeganie Polski i takie wnioski są słuszne, ale jest to uczciwe stawianie sprawy.

Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, te same cele polityczne, które w PRLu musiały mieć ochronę armii czerwonej, aparatu partyjnego, milicji, SB i WSW, potężnej sieci tajnych współpracowników. Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, cele polityczne agresywnego imperializmu Kremla bez wsparcia rozbudowanego do przecinków w zdaniach aparatu cenzorskiego. Elity III RP nienawidzą elit przeciwstawiających się im tak samo jak pryszczaci w czasach stalinowskich nienawidzili żołnierzy wyklętych. Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, te same cele polityczne co PRL znacznie lepiej. W PRLu nie stawiano pomników hordom bolszewickim z 1920 roku, ze szkół nie rugowano Mickiewicza, pod koniec nie wsadzano do więzienia na 8 miesięcy kogoś kto powiedział, że rządzący są głupi, nie prowadzono frontalnej wojny z polską tradycją i Kościołem, nie zwalczano w sposób jawny tego wszystkiego co buduje poczucie tożsamości narodowej i co daje poczucie dumy Polakom, nie niszczono na taką skalę oświaty i kultury. Nie zlikwidowano polskiego wojska. Podobnie jak dzisiaj starano się przykrywać wasalne relacje, uzależnienie i wyzysk, dobrosąsiedzkimi relacjami, sympatią do Rosji, słowiańską wspólnotą. Łatwiej było ukryć uprzywilejowanie, korupcję i inne właściwe dla systemu neokolonialnego patologie, ale też możliwości w tym względzie z powodu organicznej  niewydolności systemu były bardzo ograniczone.  W żadnym momencie, nawet w czasie stalinowskiej nocy, nie odważono się zabić, w biały dzień, zbiorowo, na oczach całego świata, przywódców tych, którzy na to wszystko się nie godzą. "Nic się nie stało" w chwilę po tragedii smoleńskiej usłyszały elity III RP od swojego najwyższego kapłana. Dlaczego tak się porobiło? "Budowa państwa opartego na aparacie wywodzącym się z PZPR i SB była możliwa tylko pod warunkiem stworzenia gigantycznego systemu kłamstwa. Kłamstwa, w którym agenci komunistycznej bezpieki są bohaterami opozycji, partyjni nadzorcy i niszczyciele polskiej nauki – wybitnymi twórcami, a zwykli tchórze i złodzieje – moralnymi autorytetami" (Antoni Macierewicz - "Najdłuższa walka nowoczesnej Europy")

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka