Placówki oświatowe poszkodowane w wyniku zeszłorocznej powodzi miały nie otrzymać oczekiwanego wsparcia od Ministerstwa Edukacji Narodowej, które zamiast tego przeznaczyło znaczące środki na pozorowane szkolenia z zakresu rozwoju osobistego. Sytuacją zainteresował się poseł Roman Fritz, który podjął interwencję zarówno w resorcie edukacji, jak i w podległym mu Ośrodku Rozwoju Edukacji. Nie obyło się jednak bez kontrowersji, w tym przyjazdu funkcjonariuszy policji.
MEN jak oblężona twierdza
W październiku 2024 roku, odwiedzając tereny dotknięte skutkami powodzi, minister Barbara Nowacka zapewniała, że „odbudowa szkół na terenach powodziowych jest priorytetem”. We wtorek 29 kwietnia poseł Roman Fritz z Konfederacji Korony Polskiej zdecydował się zweryfikować te deklaracje w ramach interwencji poselskiej. Pojawiły się bowiem poważne doniesienia na temat licznych nieprawidłowości i nadużyć w resorcie, który miał nie udzielić realnej pomocy powodzianom i zmarnować spore fundusze na organizację pozorowanych warsztatów. W związku z tym polityk odwiedził Ośrodek Rozwoju Edukacji (ORE), czyli publiczną instytucję, która podlega bezpośrednio MEN, a następnie skierował się wprost do stołecznej siedziby resortu edukacji, aby porozmawiać osobiście z Barbarą Nowacką. Na miejscu towarzyszyli mu przedstawiciele mediów oraz organizacji pozarządowych.
Dyrektor ORE Andrzej Suchenek bez oporów przyjął posła i ze spokojem wysłuchał krytyki wobec działań swojej instytucji. Inaczej zachowała się Barbara Nowacka, która sprawiała wrażenie, jakby miała coś do zatajania. W końcu jak inaczej wytłumaczyć fakt, że do budynku MEN wpuszczono jedynie parlamentarzystę i kilku jego asystentów, a dostęp dla ok. dziesięciu dziennikarzy został zablokowany przy bramkach? Sytuacja doprowadziła do trwającej ponad godzinę wymiany zdań z przedstawicielami ministerstwa i policjantami, wezwanymi na miejsce przez posła Romana Fritza. Niestety funkcjonariusze nie wsparli posła, faktycznie stając po stronie rzecznika resortu i tym samym uniemożliwiając przeprowadzenie rzetelnej i, co kluczowe, przejrzystej interwencji poselskiej.
– Pan nie powołuje się na żadną podstawę prawną, a nawet regulamin. Proszę umożliwić wejście. To są ludzie, którzy są pokojowo nastawieni i nie będą sprawiać żadnych problemów. Gwarantuję to jako Poseł na Sejm RP. Czy to jest jakaś oblężona twierdza, że nie można zadać kilku pytań Pani Minister w towarzystwie mediów? Poseł ma swoich asystentów, więc proszę umożliwić im wejście do tego gmachu – tłumaczył poseł Roman Fritz, który nie doczekał się jednak żadnego sensownego uzasadnienia dla takich praktyk.
Korony z papieru zamiast sprzętu dla szkół
Poseł Roman Fritz podjął interwencję w związku z podejrzeniem poważnych uchybień ze strony wyższych urzędników Ośrodka Rozwoju Edukacji, podporządkowanego minister Barbarze Nowackiej. Sprawa dotyczy możliwych nadużyć i działań godzących w dobro publiczne. Kluczowy zarzut dotyczy zlekceważenia realnych potrzeb placówek oświatowych poszkodowanych przez zeszłoroczną powódź – a należy zaznaczyć, że resort otrzymał szczegółowe dane od lokalnych przedstawicieli działających z ramienia Wojewody Dolnośląskiego. W tym samym czasie ogromne środki państwowe przeznaczono na absurdalnie kosztowne szkolenia o... stresie i samorozwoju.
„Projekt ADORE, którego koszt realizacji wynosi – zgodnie z wewnętrzną dokumentacją – nawet 800 000 zł rocznie i ma być kontynuowany przez 4 lata (łącznie 3,2 mln zł), nie został ujęty w oficjalnym planie pracy ORE na lata 2024-2025. Jego realizacja rozpoczęła się z pominięciem standardowych procedur zatwierdzania i bez wymaganych przetargów czy naborów konkursowych. Trenerzy i autorzy publikacji byli wybierani uznaniowo – wśród nich znajdują się osoby blisko powiązane z kierownictwem projektu, w tym Danuta Sterna, żona Jacka Strzemiecznego, który pełni kluczową funkcję przy realizacji projektu. Wynagrodzenia wypłacano na podstawie umów-zleceń, bez jawności, w wysokościach rzędu 2000–2400 zł za pojedyncze zadania (np. krótkie publikacje dydaktyczne)” – wynika z treści interwencji posła Romana Fritza.
Według posła szczególne zastrzeżenia budzi sposób, w jaki projekt ADORE posłużył do stworzenia pozorów wsparcia dla szkół dotkniętych powodzią – placówek, które oczekiwały realnej pomocy w formie remontów czy dostaw wyposażenia. Zamiast tego zaproponowano kadrze pedagogicznej udział w warsztatach terapeutycznych z pogranicza New Age. Jedno z takich szkoleń, zawierające m.in. scenki, zabawy w „gorące krzesełka”, rozmowy o wartościach i ćwiczenia z wycinaniem papierowych koron na głowę, pochłonęło aż 71 400 zł, a uczestniczyło w nim zaledwie kilkunastu dyrektorów. Co ważne, dokumentacja nie zawiera żadnych treści dotyczących zarządzania kryzysowego, poprawy warunków sanitarnych czy pomocy psychologicznej (ale tej profesjonalnej, opartej na nauce).
Były urzędnik ujawnił prawdę
Skala nieprawidłowości i możliwych naruszeń przepisów prawa została ujawniona przez Roberta Zawadzkiego – byłego pracownika ORE, który zaprotestował wobec decyzji przełożonych, za co w lutym tego roku został zwolniony. Po przekazaniu obszernej dokumentacji i dowodów świadczących o bezprawnych działaniach ministerstwa uzyskał status sygnalisty oraz objęto go ochroną przez Rzecznika Praw Obywatelskich (RPO). Sprawa została przekazana do Prokuratury Krajowej w formie zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Dodatkowo poseł Roman Fritz złożył wniosek o kontrolę do Najwyższej Izby Kontroli (NIK) i zawiadomił Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA) o możliwych nadużyciach urzędniczych w resorcie edukacji.
– Opowiem Państwu ciekawostkę a propos Danuty Sterny. Raz w gabinecie kierownik Jacek Strzemieczny zadał nam, urzędnikom ORE, pytanie: „Czy jeżeli zatrudnię żonę, to będzie to nepotyzm? Bo moja córka mówi, że tak”. I wtedy się zaśmiał, co było dla mnie bardzo niepokojące. I ten człowiek zmuszał mnie, żebym pisał mniej więcej 5 tys. złotych na umowę za te śmieszne szkolenia dla jego znajomych dla przetargu. Oczywiście odmówiłem i to w mojej opinii był powód, dlaczego wypowiedziano mi warunki pracy – relacjonował Robert Zawadzki podczas konferencji prasowej pod siedzibą Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Podczas interwencji posłowi Romanowi Fritzowi towarzyszył m.in. Bartosz Kopczyński z Instytutu Wiedzy Społecznej im. Krzysztofa Karonia, od lat badający zmiany w polskim systemie edukacji. Jak zauważył, już od lat 90., niezależnie od zmieniających się ekip rządzących, Ministerstwo Edukacji współpracuje ściśle z fundacją Centrum Edukacji Obywatelskiej. Przez długi czas kierował nią Jacek Strzemieczny – postać kluczowa w tej aferze – a funkcję głównego doradcy metodycznego pełniła jego żona, Danuta Sterna, również wymieniona w dokumencie posła Korony Konfederacji Polskiej. Zdaniem Kopczyńskiego mamy tu do czynienia z nieformalnymi architektami społecznych przemian, odpowiedzialnymi za kolejne „reformy”, progresywne eksperymenty i destabilizację polskiej szkoły. Obecna sytuacja w edukacji to w dużej mierze ich dzieło.
Robert Wyrostkiewicz - dziennikarz
Inne tematy w dziale Społeczeństwo