Wiktor Smol Wiktor Smol
171
BLOG

Dzień Zdrowego Rozsądku

Wiktor Smol Wiktor Smol Społeczeństwo Obserwuj notkę 7

Niestety, takiego dnia w kalendarzu próżno szukać, a szkoda, na pewno przydałby się bardziej niż setki zupełnie nikomu niepotrzebnych, choćby taki dzień, jak dzisiejszy: Światowy Dzień Kota.

Kalendarz jest tak zapełniony, że w niektóre dni  obchodzi się więcej niż jedno święto. Taki znak czasu, reasumując – zwycięstwo głupoty nad zdrowym rozsądkiem.

W tym wpisie nie będzie o kotach, choć w podtekście może się znaleźć zwłaszcza, że wspomnę tutaj o politykach i wyborcach. Nie będzie o papugach, psach, krokodylach muchach i komarach i całej reszty stworzeń małych i dużych, wielkich i maciupcich.

Pamiętam dobre rady moich rodziców i dziadków, którzy wpajali mi żebym tak robił aby się potem tego nie wstydzić. Staram się. Ale bez bicia przyznam się, że wszystko mi się udało.
Pamiętam jak w szkole średniej robiąc wymyk na drążku (w czasie dużej przerwy chciałem się popisać przed dziewczynami z piątego roku chemika) puściłem bąka.
Wtedy wydawało mi się, że cały świat to usłyszał, że wszyscy będą mnie palcami wytykać i szydzić wołając: O! To ten, co pierdzi na drążku.
Nic takiego, na moje szczęście, nie miało miejsca, ale wstyd pozostał długo, bardzo długo. Zdarzyło się też wypić więcej niż mógł znieść to mój organizm. Też się tego wstydziłem, i wstydzę do dziś. Bo upić się i pleść dyrdymały, i tak się zachowywać, to nic z czego można być dymnym.

Tyle o mnie. Teraz kilka chwil o zupełnie czym innym. Trwa kampania wyborcza w konkursie na Majowy Festiwal Żyrandola. Dziś pod tym żyrandolem buja się kłamca, człowiek niesłowny i niehonorowy. Jak słucham prezydenta Bronisława Komorowskiego, któremu w Internecie kpiarze przeinaczyli nazwisko na: Komoruski, to jakoś mi się ta jego gadka kojarzy z wczesnym, i późnym też, Gierkiem, że już o reszcie nie wspomnę.

No, ale miało być o zdrowym rozsądku, ktoś powie. Odpowiadam, że przecież jest. Jeśli jest Komorowski, lub jak bardziej ja lubię – Komoruski, to jest o: demokracji, Solidarności, zwycięstwie, i niepodległości, cokolwiek te słowa mogą znaczyć dla „strażnika żyrandola”.

Może słowem o demokracji w Polsce. Często słyszę tu i tam i gdzie indziej też, że to nic, że jest niedoskonała – ważne, że jest. Jak dla mnie, to za mało. Jak dla mnie, to cholernie za mało i za dużo tego pustego sloganu „demokracja”, którym zamyka się usta przy byle okazji i bez okazji również.

Konstytucja – spuścizna po „kominiarzu”, co to bez drabiny obejść się nie potrafił tak samo jak bez wódy, jest ogólnie rzecz ujmując tak samo dobra, jak dobrą jest demokracja w polskim wydaniu. Jeszcze dotąd w tej kampanii o żyrandol nikt z kandydatów nie raczył zauważyć tego niedostatku.
Jak przypuszczam, ktokolwiek by się dostał pod żyrandol gwarantuje jedno – żadnych zmian, które mogłyby, ten postkomunistyczny kraj, odwrócić w kierunku państwa w pełni demokratycznego. Czyli, że wpisują się w retorykę nieprzerwanego festiwalu pieprzenia w bambus.

Państwo, które, że wyrażę się mało dyplomatycznie, olewa swoich obywateli i nie liczy się z ich zdaniem w ogóle nie zalicza się do państw demokratycznych, a rzeczownikiem tym może, co najwyżej pozapychać szpary w wygódce gdzieś Ruskiej Budzie.
Władza, która bez zgody swojego suwerena wysyła wojsko na wojnę nie może być władzą demokratyczną – realizuje w prostej linii to wszystko, co wiąże się z system PRL, który rzekomo obaliła Solidarność uzyskując niepodległość i nazywając to zwycięstwem.

Demokracja, to m.in. prawo wypowiedzenia się obywateli w referendum. Jeśli nie mamy referendum, to nie mamy prawa mówić o demokracji. Demokracja w polskim wydaniu, to owszem prawo do zakładania para uczelni, para banków, czynienia z lichwy legalnego źródła dochodu.
Demokracja w rodzimym wydaniu utrzymuje z podatków obywateli mafie polityczne, które osłabiły polską armię, rozgrabiły polski majątek i zmusiły do emigracji zarobkowej ponad trzy miliony Polaków.
Ta demokracja, zasłaniając się taką a nie inną Konstytucją, dalej strzeże starego porządku prawnego, między innymi trzymając w kodeksie karnym zapis art. 212. Tego porządku strzegą również prokuratorzy i sędziowie „na telefon” i cała armia oddelegowanych do tego ludzi spec służb.

Teraz szybki test na orientację. Wyobraźmy sobie, że mam zamiar pozwać prezydenta, Bronisława Komorowskiego, domagając się – dajmy na to – aby sąd uznał go za kłamcę i człowieka niehonorowego…
A teraz proszę, zgadnij Czytelniku i Wy wszyscy, którym w znaczącej większości brakuje zdrowego rozsądku, czy mogę taki pozew złożyć – a jeśli tak, to gdzie taki złożyć i który sąd uzna się za właściwy rzeczowo i miejscowo?

W podsumowaniu tego wszystkiego co wyżej, pokuszę się o zdanie na okres tego, co się w Polsce przyjęło nazywać kampanią wyborczą. Kochani Rodacy, życzę Wam w tym okresie wzmożonego ruchu, w którym złotouści kusiciele o to jedno jedyne miejsce pod żyrandolem udawać będą Miczurina,  a co niektórzy prawie Jezusa, obiecując złote gruszki na wierzbie, a Polskę przemieniając w Kanę Galilejską, życzę, aby każdy kolejny dzień był Dniem Zdrowego Rozsądku. I nie liczcie, że ci co są, i ci co się pchają do władzy, mają jakieś poczucie przyzwoitości i liczą się z nami. Nie, nie mają i nie liczą się z nami w te wszystkie dni poza okresami „wzmożonego ruchu”.

http://blog.wirtualnemedia.pl/wiktor-smol/post/dzien-zdrowego-rozsadku

Wiktor Smol
O mnie Wiktor Smol

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo