Jeśli ktoś chciałby zacząć pośmiertny, wspomnieniowy artykuł – artykuł, ktόry w poważnej gazecie będzie głόwnym artykułem na ten temat – o Leszku Kołakowskim, rozpoczynając od tego, czym Kołakowski wyróżniał się od otoczenia, jaką cechę wielkiego filozofa można by na początek przytoczyć?
Może to, że łączył – w sposób niepodobny do nikogo innego – szaloną wręcz inteligencję z niebywałym urokiem, opartym na naturalnej skromności i ludzkim cieple? Miałem w życiu szczęście spotkać niemało potwornie inteligentnych ludzi, a także spotkałem bardzo wielu ludzi skromnych i pełnych uroku – ale nigdy nie spotkałem nikogo, kto – jak Profesor Kołakowski - łączył te obie cechy w takim stopniu.
A może to, że jak żaden były marksista potrafił dokonać fundamentalnej, chłodnej, analitycznej rekonstrukcji i bezwzględnej krytyki swej dawnej doktryny?
A może to, że jak żaden nie-wyznawca potrafił wyrazić tyle zrozumienia, poważnej szacunku i intelektualnego wyśnienia dla religijności, transcendencji i wiary w ludzkim życiu?
A może to, że – przechodząc do spraw bardziej trywialnych – był jedynym (albo jednym z niewielu) warszawskich profesorόw zwolnionych po Marcu 1968, ktόry nie był „syjonistą”, w όwczesnym znaczeniu tego słowa?
A może… W przypadku giganta takiego, jak Leszek Kołakowski, możliwości znalezienia wyróżniającej cechy jest bardzo wiele.
Ale nigdy, przenigdy, nigdy w świecie i za Chiny Ludowe, żebym nie wiem jak się sprężył i nie wiem jak wysilił – a dowodzi to oczywiście mierności mojej wyobraźni i intelektu – słowem nie ma najmniejszych szans, bym na taką oto wyrόżniającą cechę Kołakowskiego wpadł, jaką przytacza w pierwszych słowach swego artykułu wspomnieniowego Krzysztof Masłoń w dzisiejszej Rzepie:
„Co wyróżniało Leszka Kołakowskiego z otoczenia? Nie był ochrzczony”.
http://www.rp.pl/artykul/2,335966_Odszedl_filozof_rewizjonista.html
Inne tematy w dziale Rozmaitości