Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
116
BLOG

Zmiana Konstytucji czy ludzi?

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 33

Do kwestii zmiany Konstytucji, teraz lub w przewidywalnej przyszłości, mam taki stosunek, że takiej potrzeby nie ma.

To estetycznie toporne zdanie, które z całą pewnością nie wyniesie mnie do rangi klasyka, analizowanego na maturach, kieruję w szczególności przeciw właśnie świeżo upieczonemu maturalnemu klasykowi, naszemu Igorowi Janke, który w dzisiejszej Rzepie opublikował tekst pod tytułem, który od razu uruchomił moje silne sygnały alarmowe: „Polska potrzebuje silnej władzy”.

http://www.rp.pl/artykul/130545.html  

Nie tylko Igor, rzecz jasna, mówi dziś o zmianach Konstytucji – mówią też liderzy PO, ale ponieważ doskonale wiedzą, że ich projekty idą dokładnie wbrew preferencjom PiS, dla którego główną ostoją władzy jest teraz urząd prezydencki, a z arytmetyki sejmowej jasno wynika, że bez zgody między PO i PiS żadna zmiana konstytucyjna jest niemożliwa, ich inicjatywy w tej sprawie mają charakter zagrywek ściśle politycznych. Nie można tego jednak powiedzieć o publicystach, takich jak Igor, którzy mają pełne intelektualne prawo, a nawet i obywatelski obowiązek, nawoływać do takich zmian Konstytucji, które są – ich zdaniem – dobre dla Państwa.

Możemy jednak różnić się w ocenie tego, co jest dla Państwa dobre. Oto np. fundamentalnie nie zgadzam się z oceną Igora, że "Po ponad dziesięciu latach obowiązywania obecnej ustawy zasadniczej widać jej liczne słabości."

Takie generalizacje warto zawsze uzasadniać. W moim przekonaniu, w Konstytucji zawartych jest tylko kilka dysfunkcjonalności, w sumie o znaczeniu marginalnym dla ustroju państwa: błędne (moim zdaniem) usytuowanie KRRiTV, a także bezsensownie wysoki próg dla ważności wyników referendów (innych niż referenda konstytucyjne, gdzie – paradoksalnie – żaden próg frekwencyjny nie obowiązuje). Można jeszcze czepiać się jakichś dwóch czy trzech innych drobiazgów, ale tak naprawdę to wszystko.

Natomiast zupełnie inaczej widzę sprawę relacji między kompetencjami prezydenta i premiera – czyli właściwie jedyna sprawa, która budzi emocje po stronie zwolenników otwarcia debaty konstytucyjnej. Przeważa po ich stronie mniemanie, że obecny system jest nielogiczny i niekoherentny, gdyż rodzi konflikty kompetencyjne i w sposób naturalny prowadzi do napięć między głównymi ośrodkami władzy wykonawczej. Jak pisze Igor:

"Oba ośrodki polityczne mają sprzeczne interesy, więc konflikt jest wpisany w ich współistnienie."

Otóż wcale nie jest tak, że oba organy z natury rzeczy muszą mieć sprzeczne interesy. Dzieje się tak tylko, gdy mamy do czynienia z „kohabitacją”, czyli z różnymi „kolorami politycznymi”, reprezentowanymi przez oba organy. To z kolei jest wynikiem zmiany preferencji politycznych większości społeczeństwa od czasu wyboru poprzedniego organu, a zatem stanowi – z punktu widzenia zasad demokracji – pożądaną aktualizację politycznego kształtu władzy wykonawczej.

Fakt, że dwa naczelne organy mogą mieć odmienne poglądy stanowi czynnik wzajemnego równoważenia się władzy, a do Konstytucji (w wątpliwych przypadkach – interpretowanej przez TK) należy rozstrzyganie, kto ma mieć wtedy ostatnie słowo. Otóż nikt w dzisiejszych dyskusjach nie pokazał przekonywująco, że dzisiejsza polska Konstytucja nie jest w tej sprawie jednoznaczna – że np. w kwestii prowadzenia bieżącej polityki zagranicznej ostatnie słowo należy do rządu.

Natomiast kwestia weta prezydenckiego – to właśnie dobry przykład owej zasady równoważenia się władz, które jest klasyczną gwarancją przeciw nieograniczonej, arbitralnej władzy, co w czystym systemie parlamentarnym jest oczywistym zagrożeniem: premier mający za sobą większość parlamentarną może teoretycznie robić co chce, aż do najbliższych wyborów. Instytucje takie jak druga izba, sąd konstytucyjny czy prezydenckie weto, zapobiegają takiej patologii.

Słusznie wskazuje Igor na to, że perspektywa weta prezydenckiego nie powinna stanowić pretekstu dla rządu do niepodejmowania ważnych – zdaniem rządu inicjatyw. Jak pisze Igor: "Jeżeli rząd wyłoniony przez zwycięską partię rezygnuje z przeprowadzania swoich projektów, bo wie, że prezydent je zablokuje, to znaczy, że mechanizm władzy jest źle ustawiony." Ale to jest właśnie przypadek nie złego „ustawienia mechanizmów władzy”, ale złego sprawowania tej władzy przez konkretnych ludzi. Jeśli uznają oni, że mechanizmy proceduralne są dla nich niewygodne, to niekoniecznie wyjściem z impasu powinno być zmienianie tych mechanizmów. Może lepiej zmienić ludzi?

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (33)

Inne tematy w dziale Polityka