Dekiel Dekiel
95
BLOG

Leworęczna lesbijka kapłanka-detektyw, czyli o szufladkowaniu ku

Dekiel Dekiel Kultura Obserwuj notkę 1

Ponieważ życie nie ogranicza się tylko do słuchania/oglądania i komentowania naszych polityków, udałem się w piątek na Polcon - jeden z największych i najstarszych konwentów fantastyki i s-f w Polsce. Widać, że nasz kraj normalnieje - jeszcze 10-lat temu Polcon odbywał się w jakimś zniszczonym domu kultury, sale były małe, niewygodne, duszne, a by usłyszeć co mówi ulubiony autor fantasy/s-f trzeba było stać tuż obok. Tegoroczny Polcon odbywa się w hotelu Gromada, zajmuje trzy piętra i jest imprezą w pełni profesjonalną.

Niestety czasu miałem tylko tyle by pójść na jedno spotkanie zatytułowane "Sub-creator, czyli twórca wtórny" pod którym kryło się spotkanie z Tadem Williamsem ("Pieśń Łowcy" ; Shadowplay i parę innych), Hala Duncana ("Vellum") i prof. Marek S. Huberath ( m.in.:"Gniazdo światów") i świetnym tłumaczem obu panów, którego imienia niestety nie pamiętam.

Poruszono różne tematy - od tego czy autor może istnieć bez czytelnika, po zagłębianie się w psychologię Hala - jednak najciekawszym był temat różnic pomiędzy amerykańskim rynkiem wydawniczym, a polskim. Według Tada Williamsa na anglojęzycznym rynku postępuje specjalizacja - wydawca kwalifikuje cię do którejś z szufladek i oczekuje, że będziesz w niej siedzieć. Szufladki są coraz lepiej opisane - niegdyś można było napisać powieść kryminalną z dodatkiem mistycyzmu i była to powieść czysto kryminalna. Potem nastąpiła jednak specjalizacja i podział na powieść kryminalną z szczyptą mistycyzmu. Jednak i ta kategoria była za szeroka dlatego stworzona "powieść kryminalną, której akcja dzieje się w średniowieczu z dodatkiem mistycyzmem". Jednak i ten opis okazał się - według wydawców - nie zadowalający, dlatego proces powtórzono, aż doszliśmy do kategorii powieści, których bohaterkami są "leworęczne lesbijki kapłanki-detektyw rozwiozujące sprawy kryminalne w średniowieczu [z dodatkiem magii]". Nie mam powodów by wątpić - nawet w nieco przerysowany - opis Williamsa.

Podobną uwagę miał Hal Duncan opowiadający anegdotkę o tym jak pewna autorka fantasy, której książka odniosła duży sukces, dostała propozycję napisanie "kolejnych dwóch tomów trylogii" mimo iż to co napisała tworzyło zamkniętą i spójną całość. Autorka podobno długo się opierała, chcąc napisać coś innego. Uległa gdy wydawca powiedział "masz milion dolarów i przynieść nam dwa następne tomy". Przyniosła.

Czy Polski rynek jest podobny? Według dyskutantów panelu - nie, a według mnie tak. Wystarczy spojrzeć na to co się ostatnio wypuszczają wydawcy. Powieść kryminalna - proszę bardzo, o ile będzie się dziać w polskim miasteczku na przełomie wieku XIX/XX. Fantastyka - owszem wydamy ci książkę, ale musi być podobna do ostatniej (czasami nowa książka polega na dodaniu jednego opowiadania [sic!] - tak działa ostatnio wydawnictwo Runa). Powieść - ok, ale niech będzie podobna do "Samotności w sieci" albo Grocholi. Zresztą wydaje mi się, że problem w Polsce jest większy, ponieważ mniej jest wydawnictw, a te które są rzadko mają ochotę ryzykować (chyba, że nazywasz się Masłowska, ale wtedy oczekuje się od Ciebie, że twoja nowa książka będzie inna od poprzedniej).

Inna sprawa, że cała kultura popularna Zachodu podlega szufladkowaniu. Ludzie chcą oglądać rzeczy im znane, czytać podobne książki i słuchać "sprawdzonej" muzyki. Z pewną fascynacją oglądam MTV2 - kanał ponoć alternatywny dla muzyki pop, mający na celu promowanie zespołów niszowych, z których większość wygląda tak samo: 4 lub 5 chłopaków (max. 30 lat), ubranych tandetnie, zapieprzających na gitarach, z solistą który wypluwa z siebie jakieś słowa - a wszystko w tym samym rytmie i stylu. Można wręcz odnieść wrażenie, że zespoły te wykonują figury do muzyki z playbacku - wygrywa ten kto się lepiej kiwa w rytm muzyki.

Jak głęboko zaszło szufladkowanie w sposobie naszego myślenia widać po opinii jednego z dziennikarzy na temat koncertu, któregoś z sławnych zespołów rockowych, w Polsce. Pan dziennikarz napisał (cytat nie dokładny - z pamięci) "koncert był dobry, niestety zespół nie zagrał swoich największych przebojów". I pomyśleć, że jeszcze niecałe 150 lat temu, gdy pewien światowej sławy kompozytor dał dwa takie same koncerty w Londynie został wygwizdany przez publiczność. Dziś pewnie oburzylibyśmy się, gdyby tak nie zrobił.

Jaki z tego morał? Żaden - idę posłuchać swojego ulubionego zespołu The Cranberries - pięć płyt i wszystkie w podobnym stylu :)

 

Dekiel
O mnie Dekiel

Strefa wolna od następujących trolli: bravo ;

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura