Kiedy Sąd Najwyższy nie znalazł dowodów na istnienie narodu śląskiego, tym samym szufladkując doniesienia o nim gdzieś pomiędzy „Wielką Stopą” a Reptilianami, niepocieszeni wnioskodawcy zapowiedzieli poskarżenie się arbitrom ze Straßburga. Być może rzeczywiście w tamtejszym klimacie politycznym znajdą one posłuch, wszak w Elsass uważnie nasłuchują stęknięć Berlina i wiedzą, kiedy ten głodny, a kiedy syty.
Zostawmy jednak w spokoju błędnych rycerzy z Kotórza Małego, bo kto inny został bardziej zraniony w tej sprawie. Otóż Sąd Najwyższy przestrzegł, że parcie ku autonomii to dążenie do osłabienia jedności oraz integralności państwa polskiego, co jest sprzeczne z zasadą wynikającą z art. 3 Konstytucji RP! Zawrzało w niemieckich mediach przeznaczonych dla Polaków i jak na rozkaz piana wylała się na usta zwolenników Oberschlesien. Pioruny waliły na oficjalnym profilu Ruchu Autonomii Śląska utrzymywanym na popularnym portalu społecznościowym. Jeden z pracowników Urzędu Miasta w Krzanowicach w emocjonalnym amoku powieszczył: Ojjj, oni robią wszystko, by wybuchło 4 powstanie śląskie... Tym razem antypolskie.... Spodobało się to reszcie ferajny: Jak co to ida piyrwszy i Autonomia trzeba bydzie przywrócić siłą! – to tylko pierwsze z brzegu hasła nadające się do prokuratorskiego oglądu.
W całej tej beczce dziegciu znalazło się i miejsce na łyżeczkę miodu. Otóż szef RAŚ-manów – Jerzy Gorzelik – w końcu poszedł po rozum do głowy, choć z pewnością nie przyszło mu to łatwo. W dzień po wyroku Sądu Najwyższego skruszony mówił: Cóż po wczorajszej decyzji Sądu Najwyższego sam się zastanawiałem, czy nie złożyć takiego wniosku o delegalizację RAŚ.... Pan Zagozda mnie wyręczył, ale wcale mu nie jestem wdzięczny.
Panie Jurku, głowa do góry, wniosek nie jest jeszcze gotowy. Dogadajmy się jak Polak z Polakiem i napiszmy go wspólnie. Słówko po słówku. Pan i ja. Przy okrągłym stole.
Verstehen?
