PJN zgodnie z zasadą tonącego chwytającego się brzytwy usiłuje złapać się na jakieś kawałki tortu pod nazwa elektorat Ruchu Autonomii Śląska. To dosyć radykalny kolejny zwrot na zasadzie od ściany do ściany. Ponieważ renegaci z PiS starają się na wszelkie sposoby wkupić w łaski medialnego estabilishmentu stąd łaszenie się do RAŚ a w tle do sympatyzujących ze ślązakowcami mediów regionalnych – katowickiej „Gazety Wyborczej” i „Polska Dziennik Zachodni”. Warto zapytać o ich wcześniejsze zasługi niż w roku kampanii wyborczej.
Na ostatnim kongresie RAŚ uchwalono, że aktualni radni Sejmiku Śląskiego nie będą startować do Sejmu RP a sama organizacja raczej także tego nie planuje. Niemniej 8% wyborców z Województwa Śląskiego na kogoś swoje głosy odda i stąd mamy cepeliowski spektakl w wykonaniu ugrupowań centrowych i liberalnych. Oczywiście faworytem w zabiegach o te głosy jest PO jako koalicjant ale dla rozsypującego się PJN jest to jakaś nadzieja. Problem tylko w tym, że zdecydowana większość liderów PJN nie wykazywała wcześniej zainteresowania tematami ważnymi dla ruchu ślązakowskiego.
Joanna Kluzik-Rostkowska w dzisiaj wydanym oświadczeniu pisze dziwności o byciu jednocześnie Ślązaczką i Polką. Jeżeli chce w spisie zadeklarować narodowość śląską jako mieszkanka Warszawy od 20 lat to może oczywiście jednocześnie być obywatelką Rzeczypospolitej Polskiej ale Polką już nie. Z kolei jeżeli rozumie śląskość w aspekcie regionalnym to akurat tym aspektem się nikt nie zajmował. Pytanie jednak co dzisiaj zostało ze śląskości liderki PJN urodzonej w Katowicach na Wilhelminie. Jej związki ze Śląskiem zakończyły się gdy w 1989 r. podjęła pracę w Warszawie w „Tygodniku Solidarność”. Nawet studiów nie ukończyła na Uniwersytecie Śląskim a na Warszawskim. W Warszawie spędziła kolejne lata. Nigdy nie próbowała wspierać w żadnych sprawach polityków PiS ze Śląska ani nie odwiedzała naszego regionu. Po raz pierwszy spotkała się z działaczami PiS ze Śląska podczas kampanii prezydenckiej w ubiegłym roku. Opowiadała podobno, że po raz pierwszy zobaczyła tunel pod rondem i hotel Altus (najwyższy budynek w Katowicach), w którego barze zorganizowała spotkanie komitetu poparcia z prezesem. Spotkanie w barze lotniczym z wielkim śmigłem zostało wyśmiane aż w trzech gazetach – „Dzienniku Zachodnim”, „Fakcie” i „Gazecie Wyborczej”.
Ubawili mnie setnie dziennikarze, którzy przed zapowiedzianą wizytą Joanny Kluzik-Rostkowskiej na konwencji miejskiej w Rudzie Śląskiej pytali mnie czy to będzie to konwencja regionalna i czy wyrażaliśmy na to zgodę. Odpowiadałem, że konwencja jest wyłącznie miejska a jako rzecznik regionalny nie pytam lokalnych struktur PiS kogo goszczą u siebie w gminie.
Co najważniejsze – Joanna Kluzik-Rostkowska nie wspierała nigdy sprawy akceptowanej także w PiS czyli uznania gwary śląskiej za język regionalny. Jedynym posłem PJN mającym zasługi w tej dziedzinie jest Lucjan Karasiewicz, robił to jeszcze jako poseł PiS kilka lat temu. Nie znam także zasług Marka Migalskiego dla kreowania narodowości śląskiej wyjąwszy ostatni wywiad dla „Dziennika Zachodniego”. Oczywiście europoseł chyba nie słyszał, że identyczne jak Jarosław Kaczyński stanowisko w kwestii tzw.narodowości śląskiej zajęli Sąd Najwyższy jak i Europejski Trybunał Sprawiedliwości.
Znacznie bardziej wiarygodny od Ślązaczki z Warszawy jest poseł PO Marek Plura. Nie wiem po co mu cepeliowskie gesty ze zmianą szyldu biura na wersję w gwarze. Już kilka lat temu zabiegał o sprawę uznania gwary za język regionalny a teraz nawet bloga pisze po śląsku.
Z drugiej strony – może jeżeli pozostali miłośnicy tzw.narodu śląskiego w ślad za Kazimierzem Kutzem wyjadą do Warszawy (niekoniecznie do Zatoki Czerwonych Świń) to atmosfera w regionie się poprawi.Obawiam się, że oczekując z wywieszonym językiem na smakowity elektorat RAŚ liderka PJN obejdzie się smakiem. Żarty się skończyły. PSL brał już na listy kandydatów z niezarejestrowanego Związku Ludności Narodowości Śląskiej, teraz przytuli PJN.
Inne tematy w dziale Polityka
