Jak poinformowały regionalne media mieszkańcy Gliwic wypowiedzieli się przeciwko zmianie postkomunistycznych nazw ulic. To jedno z niewielu miast polskich gdzie weterani lewicy mogą poczuć się jak za starych dobrych czasów. Zarazem to miasto mogące stanowić stolicę wykształciuchów i ujawniające rzeczywiste korzenie tego środowiska.
Od kiedy mieszkańcy Gliwic mogli głosować w wolnych wyborach byli fanami partii grubej kreski i pogodzenia się z PRL. W 1990 r. Gliwice były jedynym miastem na Śląsku gdzie w pierwszej turze wyborów zwyciężył Tadeusz Mazowiecki. W samorządzie od 1990 r nieprzerwanie (oprócz rocznej przerwy) rządzili członkowie Kongresu Liberalno-Demokratycznego, Unii Demokratycznej, Unii Wolności a później SKL wspólnie z AWS a aktualnie PO. Z powodu konfliktu lokalnego aktualnie prezydent Gliwic i część związanych z nim radnych musiała zasilić Polskę XXI wieku.
Część ulic gliwickich zmieniła nazwę po upadku PRL. Niemniej nadal w Gliwicach można spacerować po ulicach Władysława Gomułki, Karola Marksa, Maksyma Gorkiego i Róży Luksemburg. Najwyraźniej mieszkańcom Gliwic jest tak dobrze i mimo wysokiego stopnia wykształcenia to ich nie razi. Całe szczęście, że nie zachowała się ulica Hitlera istniejąca przed 1945 r. nia traktatu. Tylko jak wytłumaczyć, że na kryzys zbawczo nie wpływa posiadanie EURO. Już nie tylko postpolitycy ale także postliberałowie.
Ludwik Dorn mówiąc o wykształciuchach (w oryginale u Zinowiewa – wykształceńcach) opisywał warstwę biurokratyczno-inteligencką zawdzięczającą swoją karierę przynależności do partii komunistycznej i przeniesieniu do wielkiego miasta. Jak widać takie właśnie wykształciuchy w Gliwicach dominują. Na PO także głosują najchętniej.
Inne tematy w dziale Polityka
