Rzeczywiście- PZPN wczoraj wcale nie umarł. Nie żył już od dawna. Była natomiast mała szansa na to że będzie próbował zmartwychwstać. Jedyne, więc co wczoraj PZPN zrobił to nie zmartwychwstał.
A szansa na zmartwychwstanie była zaskakująco dużo. Niech o tym świadczy to ze Zbigniew Boniek ( czy też jak go kiedyś nazywał pewien słynny prezes Górnika Zabrze: „Misiu”) dostał od delegatów ledwie 19 głosów. Skoro otrzymał tak mało głosów wniosek jest taki, że Misiu rzeczywiście chciał cos w tym bagnie zmienić. Inaczej wygrałby bez problemu stał za nim i rząd i UEFA i nie jedna wiejska gospodyni z pewnością też. A więc szansa była. Beton, – chociaż chętnie bym tą oklepana nazwę zmienił na na przykład eee…dziady!- wybrał inaczej. Tzn. dziady wybrały inaczej. Dziady wybrały Lato. Sama twarz tego pana ( żeby nie powiedzieć morda) świadczy o tym, że do pełnienia jakiejkolwiek funkcji publicznej nadaje się tak jak poseł Putra do pracy z dziećmi w przedszkolu-, więc w ogóle się na nadaje. Ale Lato obalił pewien mit. Bodajże Jacek Gmoch powiedział odpowiadając na pytanie o kandydaturę Laty, że do tej roboty to trzeba przynajmniej umieć czytać i pisać. I rzeczywiście- jak zauważył jeden z blogerów – Lato wczoraj potwierdził ze w miarę potrafi czytać. Co do pisania to jeszcze nie wiadomo. Może umie, może nie umie. Mamy, więc prezesa półanalfabetę, gorszego od Listkiewicza, dymającego Ukraińców( to już wieści z dzisiaj) i w dodatku oficjalnie komunistę. Aha- a trenerem kadry po Leo z pewnością zostanie Polak. Ale nie Polak typu Kasperczak tylko Polak typu „Heniu” Apostel.
Pozostaje jeszcze wiara w Platformę. Jak nie skarbówką to chociaż Sanepid na nich naślijcie. Tam śmierdzi jak cholera. A tym wszystkim, którzy twierdzą, że Lato im zwisa a ważne jest, że PO przegrała życzę żebyście na starość wyglądali tak jak Grzegorz Lato. Żebyście byli łysymi dziadami.