Stanisław Kolicki, pseudonim Hans Kloss, wiecznie żywy. „Czterech pancernych” (Janek, Gustlik, Grześ, Olgierd i później Tomek) oraz pies Szarik – również wiecznie żywi. 25 lat po upadku w Polsce komunistycznego reżimu, propaganda komunistyczna nadal jest obecna w rodzimej przestrzeni publicznej.
21 maja bieżącego roku kanał TVP Seriale rozpoczyna emisję cyklu „Stawka większa, niż życie”. Z kolei osiem dni później ta sama stacja telewizyjna rozpocznie emisję produkcji „Czterech pancernych i pies”.
Fakt, iż te dwa seriale - przepełnione zafałszowaniami historycznymi i komunistyczną propagandą - są emitowane przez telewizje komercyjne może dziwić, a nawet oburzać. Jednak telewizje komercyjne, jak każdy podmiot prywatny, przede wszystkim kierują się celami komercyjnymi i zasadą maksymalizacji zysków. Jeśli są odbiorcy na tego typu produkcje, to telewizje komercyjne po prostu zaspakajają istniejące na rynku potrzeby. Jednak trudno wykazać się tak dalece idącą wyrozumiałością w przypadku emisji tych seriali przez telewizję publiczną, która nie tylko jest finansowana z kieszeni podatników, ale ma przecież realizować działalność misyjną i pełnić rolę edukacyjną. Dlatego warto zastanowić się w jaki sposób emisja seriali przepełnionych historycznymi kłamstwami i komunistyczną propagandą ma się do roli edukacyjnej, jaką telewizja publiczna powinna spełniać.
Moim zdaniem – w żadnym. Jest to głęboko szokujące, że ani telewizja publiczna, ani jej przedstawiciele, ani jej władze - jak może się wydawać - nie widzą problemu w emisji seriali pt. „Stawka większa, niż życie” oraz „Czterej pancerni i pies”.
Oba wymienione seriale z pewnością należą do kategorii najbardziej popularnych polskich produkcji telewizyjnych. Nie są bezpodstawne opinie, jakoby te dwie produkcje stały się elementem polskiej popkultury. Skoro seriale te są popularne, skoro cieszą się one tak wysoką oglądalnością, to dlaczego ich nie emitować? Dlaczego, przy okazji takich emisji, nie zarobić na reklamach, które emitowane są przed i po każdym odcinku? Tak - być może - pomyśleli sobie ci, którzy wpuszczają na antenę telewizji publicznej dwa kultowe komunistyczne seriale. Innego wytłumaczenia - nie widzę.
Być może da się zarobić, emitując „Stawkę większa, niż życie” i „Czterech pancernych”. Jednak warto zrobić bilans zysków i strat takiej emisji. Bilans zysków i strat wpuszczania na antenę Hansa Klossa i „Czterech pancernych” powinna zrobić przede wszystkim telewizja publiczna, której zadaniem jest prowadzić działalność pożytku publicznego. Nie ma jednak żadnego pożytku publicznego dla obywateli RP z emisji tych dwóch komunistycznych seriali. Są za to same straty. Albowiem emitując „Stawkę większa, niż życie” i „Czterech pancernych”, telewizja publiczna tak naprawdę przyczynia się do propagowania zakłamanej narracji, przepełnionej niezliczonymi fałszerstwami dotyczącymi historii Polski i Polaków podczas II wojny światowej.
Zarówno „Stawka większa, niż życie”, jak również „Czterej pancerni i pies” przedstawiają komunistyczną opowieść o historii II wojny światowej; opowieść, która mało ma wspólnego z prawdą historyczną. W tej opowieści to ruch komunistyczny stanowił główny trzon oporu polskiego przeciwko nazistowskim Niemcom, co jest oczywistym kłamstwem. W tych serialach Związek Sowiecki jest przedstawiany jako dobroczyńca Polski i Polaków, a Armia Czerwona, jako wyzwoliciel Polski, co także jest oczywistym kłamstwem.
Stanisław Kolicki, pseudonim Hans Kloss jest agentem sowieckiego wywiadu. W serialu Kolicki, czyli Kloss pracuje dla sowietów i polskiego ruchu komunistycznego. Zaś pod koniec serialu, w szczególności w ostatnim odcinku, występuje w mundurze majora Ludowego Wojska Polskiego. Zaś o Armii Krajowej i jej żołnierzach bohaterowie tego serialu mówią „ci z AK“.
Serial „Czterech pancernych i pies” to już prawdziwy twór komunistycznej propagandy. Ten serial miał umacniać po wojnie sojusz polsko-sowiecki. Przecież produkcja „Czterech pancernych i psa” zainicjowała - czy raczej stała się pretekstem - dla komunistycznych władz do stworzenia społecznego ruchu skupionego wokół politycznych idei propagowanych przez ten serial. Wszak w latach siedemdziesiątych zaczęły funkcjonować tak zwane młodzieżowe „Kluby Pancernych”. A członkowie Związku Młodzieży Socjalistycznej i Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej organizowali spotkania z sowiecką młodzieżówką Komsomoł, aby podążać szlakiem Janka i Grzesia, aby podążać szlakiem „czterech pancernych”.
W kontekście niezliczonych zakłamań historycznych przedstawianych w serialu, który aż do dzisiaj jest emitowany przez telewizją publiczną, należy więc odnieść się do tych największych.
Po pierwsze, przedstawiany w tym serialu sojusz polsko-sowiecki nigdy tak naprawdę nie istniał. Polskie wojska były de facto częścią Armii Czerwonej i podlegały rozkazom jej dowódców. A w połączonych polsko-sowieckich sztabach wojskowych, przedstawiciele Ludowego Wojska Polskiego nie mieli - mówiąc kolokwialnie - nic do gadania i nikt nie pytał ich o zdanie. Dostawali rozkazy z dopiskiem - „wykonać”. I to wszystko.
Po drugie, nie było żadnego polsko-sowieckiego braterstwa broni, jak chcieli nam wmówić twórcy serialu. Tak naprawdę dla sowietów polscy żołnierze, polscy wojskowi i Ludowe Wojsko Polskie byli jedynie mięsem armatnim. Dla sowietów polska krew była nic nie warta. Sowieccy dowódcy posyłali Polaków na śmierć w nierzadko bezsensownych i bezcelowych operacjach wojskowych, o czym może świadczyć choćby bitwa pod Lenino (w październiku 1943 roku) czy operacja łużycka (w kwietniu 1945 roku), podczas której bitwa pod Budziszynem była najkrwawszym i całkowicie - ze strategicznego punktu widzenia - absurdalnym jej epizodem. Bitwa pod Budziszynem nie miała żadnego sensu. A pomimo to polscy żołnierze, z rozkazu sowieckiego dowódcy frontu ukraińskiego generała Iwana Koniewa, brali w niej udział. Dlaczego? Ponieważ dla sowietów nie było różnicy czy zginie tysiąc, dziesięć czy sto tysięcy Polaków. Sowieccy wojskowi nie przywiązywali zbyt wielkiej wagi do życia swoich własnych żołnierzy czy do wysokości strat ludzkich, poniesionych w bitwach. Jednakże o ile nie dbali oni o straty Armii Czerwonej, to straty Ludowego Wojska Polskiego były im całkowicie obojętne i nie miały dla nich absolutnie żadnego znaczenia.
Po trzecie, przychodząca ze Wschodu Armia Czerwona (wraz z Ludowym Wojskiem Polskim) nie wyzwalała Polski, jak pokazuje to ów serial, tylko ją zniewalała.
Po czwarte, należy pamiętać, że I Warszawska Brygada Pancerna imienia Bohaterów Westerplatte (a więc brygada, do której należały serialowe postacie „czterech pancerniaków”) uczestniczyła od czerwca 1945 roku - wraz z Korpusem Bezpieczeństwa Wewnętrznego i wojskami wewnętrznymi NKWD - w aresztowaniach oraz w bezpardonowym zwalczaniu oraz likwidowaniu oddziałów i członków podziemia niepodległościowego z okresu drugiej konspiracji. I Brygada im. Bohaterów Westerplatte brała udział w walkach na Podlasiu między innymi z oddziałami Zygmunta Kamińskiego (pseudonim „Tur”), Władysława Łukasiuka (pseudonim „Młot”) i 5 Brygady Wileńskiej majora Zygmunta Szendzielarza (pseudonim „Łupaszko”).
W wolnej Polsce, wolnej od komunistycznego reżimu i od sowietów, propagowanie komunistycznej propagandy i komunistycznej, zakłamanej narracji nie powinno mieć miejsca. A już na pewno nie powinno mieć to miejsca w publicznych środkach masowego przekazu, finansowanych - przypomnę raz jeszcze - z kieszeni podatników. Telewizja publiczna powinna pełnić rolę edukacyjną i prowadzić działania pożytku publicznego. Emisja dwóch komunistycznych seriali, jakimi są „Stawka większa, niż życie” oraz „Czterech pancernych i pies” nie ma nic wspólnego z edukacją, a można wręcz odnieść wrażenie, że emisja owych seriali przynosi efekt odwrotny od tego, co rozumie się powszechnie przez pojęcie edukacji. Albowiem dzieci czy młodzi ludzie, którzy nie zawsze znają (czy też nie zawsze znają dostatecznie) historię Polski są poddawani telewizyjnemu przekazowi, który - za pośrednictwem tych dwóch seriali - przedstawia zakłamaną wizję tego, czym była historia Polski i Polaków podczas II wojny światowej.
Nie potrafię dostrzec jaki pożytek publiczny wynika z emisji w telewizji publicznej „Stawki większej, niż życie” i „Czterech pancernych i psa”. Albowiem - w mojej opinii - emisja tych dwóch komunistycznych, tych dwóch propagandowych seriali przynosi Polsce i Polakom jedynie straty i utrwala w polskiej przestrzeni publicznej komunistyczne mity, które z ówczesną rzeczywistością i historyczną prawdą nie mają nic wspólnego.
Komunistyczna propaganda w Polsce wiecznie żywa, niestety!
* * *
Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:
http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/
oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:
http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html
Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.
Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości