I znów: „zostań w domu”?
Systematyczne spychanie kierowców do narożnika jest zaś po prostu kolejnym przejawem walki z ludzką wolnością. Prywatny samochód to w naszych czasach jeden z jej atrybutów i nie sposób byłoby skłonić ludzi do dobrowolnej rezygnacji z aut. Obecna odsłona komunizmu obnosi się więc z zielonym sztandarem. Rolę „zastępczego proletariatu” przejmuje klimat. Jego wyolbrzymione zagrożenie jest fundamentem ideologii, w imię której narzuca się państwom i jednostkom odejście od tradycyjnej energetyki oraz samochodów.
To również twórcze rozwinięcie znanej nam doskonale międzyrządowej inicjatywy „Zostań w domu”. Wzorowy obywatel eurokołchozu, jeśli już powinien gdziekolwiek się przemieszczać, to do pracy w korporacji bądź na posadzie zależnej od państwa. W komunikacji zbiorowej albo aucie z wypożyczalni będzie nie tylko bardziej „na oku” władzy, ale i bardziej świadom swojego miejsca w nowej społecznej hierarchii.
Posiadacz diesla lub „benzyniaka”, wyjąwszy uprzywilejowane elity, stanie się więc pewnie za kilka lat ucieleśnieniem zła – nowym foliarzem, aspołecznym wrogiem ludu, mniej więcej na równi z antyszczepionkowcem. System będzie wytykał go karzącym palcem i straszył nim swoje posłuszne dzieci. Na etapie przejściowym przed wysłaniem w niebyt kierowcom „nieprzyjaznym klimatowi” przydzielani będą może przymusowo pasażerowie, niczym powojenni lokatorzy z kwaterunku?
Pomysłodawcom całego projektu nie można odmówić sprytu. Stosunkowo odległa perspektywa zapowiadanych zmian ma nas uspokoić stwarzając wrażenie, że samochodowy reżim jest odległy w czasie i na razie nas nie dotyczy. Oczywiście, to bardzo prawdopodobne, że do 2035 roku brukselsko-berliński kołchoz się rozpadnie i rzeczywiście historie o walce z autami będziemy opowiadać sobie przy winie w charakterze zabawnych anegdot z krainy absurdu. Obecnie jednak eurokraci z całą powagą dążą do ich wdrożenia. Stąd nowo-komunistyczne rojenia powinny zostać potraktowane z równą stanowczością co niegdyś zapowiedź wprowadzenia ACTA – groźnej regulacji dotyczącej wolności wypowiedzi w internecie. Zdrowemu sprzeciwowi służy zainicjowana przez Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Księdza Piotra Skargi kampania pod hasłem: „Nie oddamy aut!”.
„Przepisy powstałe w umysłach zainfekowanych – mającym źródła w neomarksistowskiej prądzie rewolucji – ekologizmem, mają stać się wykładnią życia dla wszystkich żyjących w Europie. Nie możemy na to pozwolić, zwłaszcza jako obywatele kraju, w którym transport drogowy jest prężnie działającą gałęzią przemysłu. Nie możemy się zgodzić na uczynienie nas i naszych dzieci biedniejszymi po to, aby ktoś obcy realizował u nas swoją wizję świata!” – czytamy między innymi w apelu skierowanym do premiera RP i polskich polityków.
„Nie będziesz mieć niczego i będziesz szczęśliwy” – to hasło promowane przez Światowe Forum Ekonomiczne brzmiało jeszcze niedawno wręcz surrealistycznie. W świetle takich posunięć jak agenda anty-samochodowa, z rozmytego obrazu klaruje się coraz wyraźniejszy obraz nowej komunistycznej utopii. Ona w końcu i tak się rozpadnie, lecz – jak w każdym przypadku „zawracania kijem Wisły”, będzie dla ludzi bardzo kosztowna."
Roman Motoła
źródło PCh24
Komentarze