Decyzja o dofinansowaniu Grecji kolejną transzą pomocową w wysokości 120 mld euro zapadła. Do końca czerwca przedstawiciele Grecji, Komisji Europejskiej, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Europejskiego Banku Centralnego mają ustalić warunki przekazania pomocy w zamian za program reform greckiego państwa. Ten czas uzgodnień jest dobry, aby można było go wykorzystać na rozpoczęcie rozmów nad programem restrukturyzacji długu Grecji. Niestety politycy i finansiści europejscy odrzucają to co nieuniknione, odsuwając decyzje ile się tylko da w czasie. Obawiają się strat banków, w tym również EBC jakie musiałyby ponieść uznając część swoich wierzytelności w stosunku do Hellady za niemożliwe do odzyskania. Zwłaszcza że mogłoby to się wiązać z poważnymi kłopotami dla niektórych z nich, nieposiadających odpowiednich rezerw kapitałowych dla pokrycia swoich strat. Niemieckie banki posiadają greckie obligacje na około 20 mld. euro, francuskie na ok. 40 mld. euro, EBC ma zaksięgowane ok. 50 mld. euro greckiego długu. Ferdinand Fichtner ekonomista prestiżowego niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych twierdzi, że zdecydowanym przeciwnikiem restrukturyzacji długu jest EBC, który zbyt dużo zainwestował w greckie obligacje. Ponadto widmo kłopotów banków niemieckich na skutek ogłoszenia niewypłacalności Grecji spędza sen z oczu federalnemu ministerstwu finansów. Może jednak jest to odpowiedni moment, aby zamiast wpompowywać w Grecję kolejne 120 mld. euro część tej kwoty przeznaczyć na dokapitalizowanie przez MFW i EBC banków zagrożonych niewypłacalnością Grecji w zamian za spisanie na starty części greckiego długu, zaś pozostałe zobowiązania objąć miękką restrukturyzacją na zasadach „urugwajskich” poprzez renegocjację terminów spłaty obligacji. Odsuwanie w czasie decyzji dotyczących greckiego długu w istocie przybliża nas do ogłoszenia upadłości przez ten kraj.
Inne tematy w dziale Rozmaitości