Kilka dni temu bylem z wnukiem i zona na dworcu glownym wiekszej wioski w Niemczech.
Wnuk chcial ogladac pociagi. Zmeczeni chcielismy usiasc na lawce (ciekawe 4 lawki po 3 osoby na calym peronie. Podeszlismy i siedlismy , w pewnym momecie zona zauwazyla plecak. W pierwszej chwili ze strachem spojrzelismy na ten tobolek. Ale widzac ze nikt nie interesuje sie nim siegnalem po niego i otworzylem. Pierwsze co zobaczylem to mobilny glosnik do laptopa, nastepnie zobaczylem ze w plecaku jest laptop.
Po chwili namyslu wzielismy ten plecak i poszlismy do kawiarni. Tam wyjalem laptopa i wlaczylem go.
Mojim oczom pokazala sie jakas aplikacja w jezyku polskim. Zaraz potem zobaczylem GG. Ok mysle wiec ta znajda nalezy do Polaka. przeszukuje plecak znajduje paszport i komorke. I jeszcze jedno rozaniec w pudeleczku.
Ten rozaniec spowodowal ze znaleziskiem nalezy zaopiekowac sie i oddac wlascicielowi.
Mysle oddam do biura to nie wiem czy wlasciciel na czas odzyska przedewszyskim paszport.
Ok biore plecak jade do domu. W domu nagle nieoczekiwanie dzwoni komorka z plecaka.Odebralem. Na drugim koncu byl wlasciciel. Umowilem sie z nim i oddalem mu jego plecak.
Ale i tu nastapila moja agitacja poprosilem go by w przyszlosci glosowal na PIS i namawial do tego wszyskich ze swego otoczenia. Przyrzeczenie odebralem a plecek oddalem.
Czlonkowi PO bym nie oddal. Tylko zanioslbym do biura rzeczy znalezionych.