Po filmie "Solidarni 2010" pojawił się następny dokument "Krzyż", zrealizowany przez Ewę Stankiewicz we współpracy z Janem Pospieszalskim. O tym obrazie oraz o sytuacji społeczno - politycznej w Polsce opowiada współtwórczyni w wywiadzie "Impreza na gruzach państwa polskiego" (naszdziennik.pl).
Prawie dwugodzinny film jest odpowiedzią na jednostronne relacje telewizji TVN oraz Polsatu o wydarzeniach związanych z obroną krzyża przed Pałacem Prezydenckim. W rolach głównych widzimy tych, którzy obrażali modlące się osoby i często brutalnie atakowali.
Szczególna agresja i eskalacja na Krakowskim Przedmieściu zaczęła się wtedy, gdy prezydent elekt Br. Komorowski zapowiedział zabranie krzyża. Ciężko było patrzeć, jak siły porządkowe szarpały i wyprowadzały modlące się osoby, a tłum młodych ludzi skandował: "prewencja", "dziękujemy".
Każdej nocy dochodziło do wielu aktów przemocy i nie było bezpiecznie. Ewa Stankiewicz ocenia, że historia rodzenia się nienawiści i pogardy z jednej strony, a z drugiej strony - reakcji tej części społeczeństwa, która dotkliwie odczuwa stratę wybitnych Polaków w katastrofie smoleńskiej, nie skończyła się.
Dyskryminowani dotąd ludzie o poglądach prawicowych i patriotycznych zrozumieli, że muszą się zorganizować. Są zdeterminowani do działania, próbują tworzyć własne media; to się dzieje - mówi Ewa Stankiewicz. - A czy się uda?
"Sposób zachowania naszego rządu po katastrofie obnażył i utrwalił nowy podział strefy wpływów w Europie - podsumowuje rozmówczyni. - Jesteśmy jednak w rosyjskiej strefie wpływów i okazuje się to ważniejsze niż nasza przynależność do NATO. Przecież w katastrofie zginęli natowscy generałowie. I co? - I nic."
Film dokumentalny "Krzyż", będący oskarżeniem tych mediów, które uczestniczą w walce politycznej i dopuszczają się licznych manipulacji, należy koniecznie obejrzeć.
Inne tematy w dziale Polityka