Komentuj, obserwuj tematy,
Załóż profil w salon24.pl
Mój profil
Zygmunt Białas Zygmunt Białas
4863
BLOG

Nie mógł tak odejść bez przyczyny (o chor. Remigiuszu Musiu)

Zygmunt Białas Zygmunt Białas Polityka Obserwuj notkę 25

W Wirtualnej Polsce ukazał się wczoraj fragment artykułu Doroty Kani zatytułowany "Rodzina nie wierzy w samobójstwo Remigiusza Musia", link:  http://media.wp.pl/kat,1022943,page,2,wid,15815574,wiadomosc.html?ticaid=110f5b

Przypomnijmy: chorąży R. Muś, technik pokładowy, wylądował 10 kwietnia 2010r. w Smoleńsku tuż przed rzekomą katastrofą Tu-154M 101. W nocy z soboty na niedzielę w końcu października miał popełnić samobójstwo. W maju br. prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie jego śmierci. W dokumentach organów śledczych czytamy - pisze Dorota Kania - że "sekcję zwłok wykonano w poniedziałek. Poza obecnością 0,8 promila alkoholu nie znaleziono w jego krwi żadnych substancji psychotropowych i odurzających. W stężeniu terapeutycznym stwierdzono obecność dekstrometorfanu, składnika m.in Acodinu - leku na kaszel".

"Przedawkowanie dekstrometorfanu może powodować napady paniki, wzrost ciśnienia lub wręcz paraliż dróg oddechowych" - informuje autorka tekstu i przytacza ponadto fragmenty zeznań członków rodziny, którzy sądzą, iż Remigiusz Muś został nakłoniony do samobójstwa:

--- "Uważam, że były na niego naciski z zewnątrz, aby uczynił taki krok. Celem tego było, by nie składał kolejnych zeznań w sprawie smoleńskiej".

--- Nie sądzę, aby on tak nagle odszedł bez przyczyny. Mogę domniemywać, tak mi się wydaje, że jakby stanął przed wyborem: zagrożenie rodziny, dzieci, żony a jego śmierć - wybrałby śmierć".

Dorota Kania opisuje ponadto dziwny wypadek samochodowy, który zdarzył się we wrześniu 2012 roku. Remigiusz Muś "jadąc samochodem, zjechał nagle z drogi i uderzył w płot przydrożnej posesji w podwarszawskiej Starej Iwicznej. Policja, która przyjechała na miejsce, stwierdziła, że był on trzeźwy, jednak z powodu dziwnego zachowania przewieziono go do szpitala w Piasecznie. Ze względu na ww. zaburzenia przetransportowano go następnie do szpitala psychiatrycznego w Tworkach. Podczas przyjęcia lekarze stwierdzili m.in. brak rzeczowego kontaktu słownego i dziwne wypowiedzi niemające związku z tematem pytań. Remigiusz Muś został przyjęty do szpitala, skąd wyszedł na własną prośbę po trzech dniach. Badania nie wykazały we krwi chorążego obecności alkoholu, narkotyków czy środków psychotropowych. Lekarze nie ustalili, co było przyczyną dziwnego zachowania Remigiusza Musia, a przeprowadzone badania psychiatryczne i psychologiczne nie ujawniły u niego choroby psychicznej, w tym depresji, ani innych zakłóceń czynności psychicznych".

Dlaczego chorąży musiał zginąć? - Blogerzy zwracali uwagę na jego zeznania, złożone 10 kwietnia oraz 23 czerwca 2010 roku. R. Muś stwierdza, iż rosyjscy kontrolerzy wydawali załogom jaka, iła i tupolewa dyspozycje do zejścia na wysokość nie mniejszą niż 50 metrów, co byłoby solidnym dowodem na fałszerstwo MAK-owskich stenogramów i ewentualnie zapisów czarnej skrzynki z Tu-154M 101.

Jerzy Korytko zwraca zaś uwagę na relację R. Musia z miejsca "katastrofy": "Zauważyłem, że do poszczególnych stanowisk, utworzonych przez służby znoszono części samolotu. Tych stanowisk było tam już wtedy kilka".

Przypomnijmy tutaj, co pisał  inż. Krzysztof Cierpisz w swym "Zawiadomieniu do Prokuratury Generalnej", link:   http://gazetawarszawska.com/2013/02/15/zawiadomienie-do-prokuratury-generalnej-o-porwaniu-delegacji-do-katynia/   - o powyższej sprawie:

1.  W raporcie MAK i w obliczeniach Zespołu Parlamentarnego nie ma zapisu lotu od momentu kolizji z brzozą lub wybuchów do momentu uderzenia w ziemię. Nie jest możliwe podrobienie tego zapisu "nawet przez najwybitniejszych fałszerzy rejestrów lotu".

2.  'Dowodem', który uwiarygodniłby narrację MAK czy ZP, mógłby być zapis dźwiękowy dokonany przez chor. R. Musia. Nie wiemy zresztą, czy jego taśma "zawiera cokolwiek, ale z całą pewnością też nie zawiera odgłosów 'wybuchów' na pokładzie samolotu, bo ani wybuchów, ani tym bardziej lotu nie było".

3.  "Muś nagrywał (możliwe) rozmowę, która była sfingowana".

4.  "Taśmy Musia są wręcz bezcenne do zastosowania w fałszerstwach związanych z hipotezami wybuchów".

5.  Należało nagranie odpowiednio zsynchronizować z innymi danymi. "Nie było to możliwe z Musiem jako świadkiem żyjącym, który mógłby to zakwestionować".

Inż. K.Cierpisz podsumowuje: "Nie rozbieżności co do ustalenia wysokości minimum podejścia do lądowania są na taśmie ważne, ale czas i zarejestrowane dźwiękowo okoliczności rozmowy pilota z wieżą i 'rozbicia się' tupolewa".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Polityka