Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Nasz system płacenia składek jest chory, należy go jak najszybciej zmienić!

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 50
Wszystko wskazuje na to, że czeka nas kolejny rok, w którym ładujemy się w bardzo znaczącą podwyżkę składki emerytalno-rentowej. Wiele małych firm może temu nie sprostać. Znowu będą windykacje komornicze z majątku osobistego, długi i nieszczęście ludzi – mówi Salonowi 24 Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców.

Trwają dyskusje o tak zwanym Polskim Ładzie. Rząd zachwala zawarte w nim rozwiązania jako cywilizacyjny skok dla milionów Polaków. A jednocześnie przedsiębiorcy wyrażają sceptycyzm. A pan, jako ich rzecznik, sceptycyzm ten wspiera. Skąd brak wiary w ten historyczny dla Polski program?

Adam Abramowicz: (Śmiech). Nie, tu nie chodzi o wiarę, czy jej brak. Ale fakty i twarde dane. O ile niektóre rozwiązania są oceniane pozytywnie, inne już niekoniecznie. Na przykład zwiększenie kwoty wolnej od podatku do 30 tysięcy jest rozwiązaniem bardzo korzystnym. Zmniejsza negatywne zjawisko degresji podatkowej, zachęca ludzi do pracy. Również podniesienie niezmieniającego się od wielu lat drugiego progu podatkowego też jest bardzo dobrą sprawą.

Ale jak patrzymy na to, kto ma te dobre rozwiązania sfinansować, to widzimy, że ma to się odbyć kosztem polskich przedsiębiorców. Uderzy to w osoby płacące podatek liniowy 19 proc. Już dziś nie mogą oni korzystać z ponad stu ulg ani odliczać kwoty wolnej od podatku. W początkowej wersji mieli zapłacić bardzo wysoką składkę zdrowotną, której nie mogliby, jak dzisiaj, odliczyć od podatku. Obciążenie miało wzrosnąć z 19 do 28 proc. Nie powinno się psuć tego, co działa. Podatek ten działał od 2004 roku. I co ważne – wzrost wpływów do budżetu wyniósł po jego wprowadzeniu, w ciągu kolejnych lat, o sto procent. Ale był też bardzo korzystny dla przedsiębiorcy, który po odliczeniu tych 19 proc. mógł resztę przeznaczać już na inwestycje, bez żadnej optymalizacji.

Skoro jest to dobre dla przedsiębiorców i dla budżetu, nie należy tego zmieniać. Co więcej – od 2004 roku nastąpił niebywały wręcz rozwój naszej gospodarki, sektora MSP. Duży wpływ miał na to właśnie podatek liniowy. Płaci go ponad 700 tysięcy przedsiębiorców. Przygotowaliśmy petycję do premiera i podpisało ją w krótkim czasie 52 tysiące obywateli. A więc podatek korzystny dla budżetu, dla gospodarki, dla przedsiębiorców, popularny społecznie. Nie należy zarzynać kury znoszącej złote jaja.

Polecamy na weekend:

Rząd zdecydował się jednak obniżyć składkę zdrowotną, nie będzie ona aż tak niekorzystna?

Tak, z 9 proc. do 4,9 proc. Wygląda na to, że wziął pod uwagę nasze argumenty, co oczywiście oceniamy jako krok w dobrym kierunku. Bo nie jest to już tak potężne obciążenie. Nadal uważamy jednak, że składka na ubezpieczenie zdrowotne dla osób płacących podatek liniowy powinna być ryczałtowa. Przedsiębiorcy chcą finansować wzrost nakładów na służbę zdrowia, więc proponujemy, by składka ryczałtowa została podniesiona z 380 złotych do 530. Dzisiaj podstawą do jej obliczenia jest 75 proc. prognozowanej średniej wynagrodzeń na kolejny rok. Nasza propozycja wygląda następująco: zostawiamy zasady dotychczasowe, ale składkę liczymy od 100 proc. prognozowanej średniej, co zapewniłoby spory wzrost nakładów na ochronę zdrowia.

Podatek liniowy to jedno, są też rozwiązania dla osób rozliczających się ryczałtem.

Tu rząd zaproponował trzy stawki, uzależnione od przychodu. Przyznam, że zupełnie tej propozycji nie rozumiemy. Wprowadzi ona jedynie zamieszanie. Przychód nie ma nic wspólnego z dochodem. My optujemy za tym by była jedna stawka, jak w przypadku liniowego. Obliczona od 100 proc. prognozowanej średniej. Bo jeśli przedsiębiorca będzie się zbliżał do drugiego czy trzeciego progu, to będzie pokusa, by go nie przekroczyć. A tu chodzi o to, by system był prosty, przejrzysty, by nie trzeba było kombinować.

Jeżeli zaś chodzi o rozliczanie się na zasadach ogólnych, gdzie można odliczać kwotę wolną i wszystkie ulgi, to zarówno dla przedsiębiorców, jak i zatrudnionych, niech ten system działa tak, jak rząd to zaprojektował. Czyli niech ta składka wyniesie 9 proc. nieodliczane od podatku, bo wzrost obciążenia będzie amortyzowany kwotą wolną. Ale chcemy, żeby był „sufit”, czyli maksymalna stawka. Tak samo jak jest w przypadku ZUS, gdzie jest trzydziestokrotność prognozowanej średniej, tak samo uważamy, że powinno się wyliczać składkę zdrowotną. Więc maksymalna składka zdrowotna w 2022 roku wynosiłaby około 1200 złotych. O to będziemy postulować do wszystkich partii w Sejmie, prosząc o zmianę Polskiego Ładu w tym zakresie.

Gdyby Sejm uchwalił ustawę w takim zakresie o jakim mówię, przedsiębiorcy Polski Ład by poparli. Gdyż pozostałe rozwiązania są do zaakceptowania. A największych kosztów zmian nie ponosiliby przedsiębiorcy płacący podatek liniowy, co groziłoby faktyczną jego likwidacją. Są oczywiście pomysły opodatkowania wielkich korporacji. Jednak w tym projekcie, który rząd przedstawił nie ma gwarancji, że nie będą ich płacić firmy prawa handlowego z sektora MŚP. Dlatego postulujemy, by przepisy te dotyczyły tylko firm, których dochody z ubiegłego roku wynoszą powyżej 50 milionów euro. A więc spełniają definicję dużej firmy.

Jest jedna kwestia, już nie do końca związana z Polskim Ładem. Rząd szczyci się – słusznie zresztą – regularnym podnoszeniem płacy minimalnej. Jej coroczny wzrost przeraża jednak przedsiębiorców. I to nie dlatego, że będą więcej płacić pracownikom, ale dlatego, że jej wzrost oznacza także podniesienie składki na Zakład Ubezpieczeń Społecznych.

Tu małe sprostowanie – składka emerytalna płacona na Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie zależy wprost od wysokości płacy minimalnej, ale od prognozowanej średniej. Ale oczywiście wzrost płacy minimalnej powoduje wzrost średniej. I w przyszłym roku składka ma wzrosnąć o około 10 proc. I to już kolejny rok, w którym nastąpi tak duży wzrost. Jest to niezwykle niekorzystne dla przedsiębiorców.

Ale strona rządowa mówi, że przecież przedsiębiorcy mogą skorzystać z programu Mały ZUS plus. To dla nich korzystne?

Tak, sami postulowaliśmy wprowadzenie tych rozwiązań. Jednak są tu pewne ograniczenia. Po pierwsze – z programu mogą skorzystać jedynie przedsiębiorcy o rocznym przychodzie niższym niż 120 tysięcy złotych. Tymczasem przychód to coś zupełnie innego niż dochód. Firma może generować duże przychody, ale mieć małe marże i niewielkie zyski, więc de facto zarabiać na tyle mało, że te 1500 zł co miesiąc składki na ZUS zabierałoby większą część dochodu, a czasami, kiedy dochodu nie ma, wpędzałoby w ogromne długi.

Po drugie jest wprowadzana zasada 3 lata na 5. To znaczy, że przedsiębiorca w ciągu pięciu lat może płacić niższy ZUS tylko przez pierwsze trzy lata. A przez kolejne dwa już powinien płacić wyższą stawkę. Te zapisy są absurdalne. My postulujemy, by po pierwsze – wykreślić warunek przychodu do 120 tysięcy i pozostawić wyłącznie kryterium dochodu poniżej 6 tysięcy miesięcznie. Po drugie należy zlikwidować zasadę 3 lata na 5. Bo jeśli ktoś przez trzy lata płaci niższy ZUS, to nie ma sensu zmuszać go potem do płacenia w czwartym i piątym roku stawki, na którą go nie stać. To są rozwiązania, które można zrobić od ręki. Ale politycy jakoś w ogóle nie chcą słyszeć tych naszych postulatów. I wszystko wskazuje na to, że czeka nas kolejny rok, w którym ładujemy się w bardzo znaczącą podwyżkę składki emerytalno-rentowej. Wiele małych firm może temu nie sprostać. Znowu będą windykacje komornicze z majątku osobistego, długi i nieszczęście ludzi, którzy chcieli zarabiać na swoje utrzymanie pracą własnych rąk.

Czy nie należałoby też jednak wrócić do pomysłu całkowitej zmiany i albo modelu niemieckiego – składki dobrowolnej, albo brytyjskiego – czyli składki progresywnej, zależnej od zysku?

Nasz postulat, by wprowadzić składkę emerytalną na wzór Niemiec, dobrowolną, jest wciąż aktualny. I są środowiska polityczne, które wpisały go na sztandary. Liczymy na poważną debatę. Bo jeśli niemiecka gospodarka jest wzorem dla Europy, pełni w niej wiodącą rolę, to chyba system emerytalny też się sprawdza. Model brytyjski też oczywiście jest bardzo dobry, ale on wiąże się już z pewnym obciążeniem budżetu, bo przypomina trochę nasz KRUS, płacony przez rolników. Czyli jak przedsiębiorca ma niski dochód, to płaci najniższą stawkę, około 60 złotych w przeliczeniu z funtów na złotówki. Więc państwo częściowo do emerytur musi dopłacić. Ale i w Niemczech, i w Wielkiej Brytanii system jest lepszy niż u nas. I skoro chcemy dogonić te gospodarki, to może powinniśmy się na nich wzorować.

W Wlk. Brytanii mówią – kochani przedsiębiorcy, zapłaćcie składki takie, na jakie was stać. W Niemczech – jesteście dorośli, wiecie, jak zabezpieczyć się na emeryturę. Są tam ubezpieczenia prywatne. Jak ktoś w danym miesiącu nie zapłaci, to po prostu składka nie wpłynie mu na konto emerytalne. Ale nikt nie wyśle mu komornika. W Polsce nikt nie patrzy, czy właściciel firmy w danym miesiącu miał zysk, czy nie. Czy może przez kilka miesięcy w ogóle nic nie zarobił. Składkę musi zapłacić. Nasz system jest chory, należy go jak najszybciej zmienić!

Przeczytaj też:

"(D)EFEKT TUSKA" na paskach TVP. Co następny to lepszy

Sondaż dla Salon24.pl. Czy Tusk zostanie premierem? – opinie Polaków

Kukiz o ustawie antykorupcyjnej: Bat na łapowników i kombinatorów

Loranty o tragedii w Białym Miasteczku: Takich manifestów dokonują ludzie chorzy



Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo