Pan Toflarz Pan Toflarz
88
BLOG

Finnegans Wake na scenie obrotowej i tenorów trzech.

Pan Toflarz Pan Toflarz Polityka Obserwuj notkę 3

A nie mówiłem? Jakże obrotowa jest ta nasza polska scena polityczna!? Jak to aktorzy-politycy, nie ruszając się, przynajmniej teoretycznie, ze swoich z góry upatrzonych pozycji, na których tkwią od dobrych już lat wystawiania tejże sztuki, nagle znikają na moment za kulisami, by po chwili wyjechać z drugiej strony w zupełnie innym stroju?

Gorzej, że zdarza się, iż wyjeżdżają z zupełnie zmienionym, niezbyt do nich pasującym emploi i w nieprzystającym do sztuki przebraniu.

 

Są sytuacje, w których niewątpliwie taka nagła przebieranka ma swoje uzasadnienie tym samym będąc zrozumiałą. Choć w przeciwieństwie do aktora, o którym wiadomo, że 'udaje', polityk zażarcie argumentuje, iż on właśnie tak teraz wygląda, a i przekonuje widzów, że przedstawienie nadal jest to samo, choć zmienił się autor, tytuł, scenografia, a nawet język. No...może u Joyce'a bym się nie zdziwił, bo w obliczu Finnegans Wake pękają wszelkie utarte schematy harmonii utworu. Ale poza tym...?

 

Grzegorz Napieralski 'wystawiony został' na kandydata wręcz z trybun. Wątpię, by siedział nawet na ławce rezerwowych. Bo przecież Olejniczak, Kalisz, nawet Cimoszewicz, a nawet Miller. Co z nimi? Myślę, że w typowaniach sprzed 10 kwietnia na ewentualnego kandydata SLD do urzędu Prezydenta RP, G. Napieralski mógłby się nie zmieścić w pierwszej szóstce.

Jego niezbyt mocna pozycja w partii, takie partyjne 'na rękę' z W. Olejniczakiem, opinie o nim jako twardogłowym, betonowym lewicowcu (pamiętamy przecież beton partyjny z PRLu), osobista bezbarwność i lekka sztywność wizerunku, nie predystynowały go już nie tyle do wygrania wyborów prezydenckich, co nawet do bycia kandydatem lewicy na to stanowisko.

A jednak się kręci - Napieralski nim został i jako lider nie przegrał. Pozostaje pytanie, jakież to siły sprawiły, że wynik osiągnął aż tak dobry. Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta? Może tak. Wprawdzie kampanię miał pracowitą, dużo wizyt, rozdanych jabłek, bratania się z młodzieżą... Czy to by wystarczyło? Wszak A. Lepper też się bratał i to z siłą większą, znaczniejszą, bo solą naszej ziemi na wiejskich targowiskach na ten przykład. Nie przybyło mu jednak, a nawet przeciwnie. Ale to 'przeciwnie' zdarzyło się już znacznie wcześniej, gdy oskarżony o molestowanie kobiet nieumiejących, jak się okazało, skutecznie się samoobronić, siedział wraz ze swoimi towarzyszami partyjnymi na ławie sądowej. I jeszcze wcześniej, gdy podmuch aferalny wyrzucił go z rządu J. Kaczyńskiego. Jakoś mit Robin Hooda, odbierającego możnym i rozdającego ludowi, nagle prysł. Mit prysł, a elektorat prysnął m.in. w lewą stronę, o czym pisałem w innym miejscu. A tam pojawił się, deus ex machina (?), G. Napieralski. Wychodzi na to, że "Wystarczy być" w odpowiednim miejscu i czasie, także w odpowiedni sposób, by historie Rossa O'Grodnicka i Nikodema Dyzmy stały się ciałem.

 

Na odmianę, kandydatura J. Kaczyńskiego już takim zaskoczeniem nie była. Trudno go uznać za odległego rezerwowego, trudno też przeceniać Jego problemy z przywództwem w partii, o których tu i ówdzie donoszono. Jak mówiono i pisano: to kandydat naturalny partii PiS na urząd Prezydenta RP. Kandydatem J. Kaczyński jest szczególnym, a Jego kampania nieco odbiega od tego, czego od kampanii oczekujemy, a też i do czego partyjna praktyka wyborców przyzwyczaiła. Kandyduje bowiem w szczególnych dla siebie okolicznościach. Trudno się bowiem w myśleniu o tym kandydacie uwolnić od myśli o sukcesji, tak dzieła śp. L. Kaczyńskiego, jak i sukcesji czegoś, co nazwałbym 'naturalnym zastępstwem', podstawiając pod to w pierwszym rzędzie więzi rodzinne ze zmarłym Prezydentem. Choć takiego wrażenia z treści kampanii J. Kaczyńskiego nie wyniosłem, to uważam to jednak za skojarzenie oczywiste i w umysłach wyborców obecne. Co zaś do sukcesji dzieła, to tutaj już J. Kaczyński niedopowiedzeń nie pozostawiał, jasno deklarując takie rozumienie ewentualnej swojej prezydentury. Zatem kontynuacja sposobu sprawowania urzędu przez osobę poprzedniemu Prezydentowi niezwykle bliską. To coś, co silnie przemawia do elektoratu, nieco może w pierwszych dniach po tragedii smoleńskiej zaniepokojonego tragicznymi obrotami losu.

 

Sama kampania J. Kaczyńskiego też była i nadal jest dość niezwykła - od Jego późnego osobistego pojawienia się na pierwszej linii, związanego z czasem żałoby siłą rzeczy na czas kampanijny się nakładającego, po treści i obraz kandydata w niej przekazywane. Obraz człowieka spokojnego, świadomego swej wartości, odbiegającego naogół w swoich wypowiedziach od atakującego, ostrego stylu z którym go kojarzono. Z przesłaniem do Rosjan oraz prawych Polaków jako punktami charakterystycznymi, drogowskazami zmiany i kontynuacji. O ile kontynuacja nie zaskakuje, o tyle zmiana...no, jej kierunek i głębokość, jak niektórzy uważają, zaskakujące są z pewnością. Bo któżby się mógł spodziewać, iż J. Kaczyński nie tylko z mocą zaakcentuje oczywistość istnienia lewicy, nie tylko na wzór wprawnej położnej odetnie jej pępowinę łączącą z PRLowską przeszłoscią lecz także sam siebie nazwie, w trybie warunkowym, socjalistą. Tym samym powtarzając myśl swojego brata, który kiedyś zaznaczył: "Może jestem socjalistą, ale takie jest moje przekonanie" wypowiadając się o idei bezpłatnego szkolnictwa wyższego. Moment, w którym to uczynił jest jednak na tyle znamienny, że każe się zastanowić nie tyle nad wartością ideową tej deklaracji, co bardziej nad jej skutecznością. Trudno bowiem podejrzewać, iż J. Kaczyński całym swoim jestestwem socjalistą jest. Całym zapewne nie, ale tą jego częścią, która widoczna jest dla elektoratu G. Napieralskiego z pewnością tak. Jak bowiem najlepiej jest unieszkodliwić kogoś jednocześnie zagarniając cały jego, nieuszkodzony, dobytek, okazując się przy tym wybawcą i przyjacielem? Najechać go w nocy, spalić mu zabudowania i wymordować rodzinę? A może wykupić jego długi po czym puścić wraz z rodziną z torbami? Napewno nie, gdy komuś zależy na sympatii tejże rodziny. Najlepszym sposobem wtedy jest przekonanie tegoż przeciwnika i jemu bliskich, iż w gruncie rzeczy jest się jednym z nich, jednocześnie na tyle silnym, by obronić 'wspólne' wartości i pomnożyć dobra. A że w przyszłości z zarządzaniem tymi wspólnymi dobrami może być różnie...

Wydaje się, iż J. Kaczyński w tej odsłonie kampanii wysiadł z tramwaju na przystanku "IV Rzeczpospolita", per pedes udał się do przystanku "Socjalistyczna solidarność", by od niego kontynuować podróż ponownie tramwajem. Tylko, czy to właściwy tramwaj?

 

 

Bronisław Komorowski, w odróżnieniu od kandydata PiS, naturalnym kandydatem nie jest. 'Prawo startu' wywalczył sobie w eliminacjach, niektórzy twierdzą, że ustawionych. Jak na złość, nie jest mu dane kampanii poświęcić się bez reszty, gdyż jednocześnie sprawuje dwie najważniejsze funkcje w państwie (no, premierem jeszcze nie jest!). Choć wydaje się czasami, iż zajmuje stanowisko kandydata, jednocześnie aspirując do bycia p.o. Prezydenta RP z wydatną pomocą laski marszałkowskiej. Dokładne personalia nie są znane.

Kampania B. Komorowskiego ma za zadanie nieco go usamodzielnić, choć On sam deklaruje, iż jako Prezydent RP absolutnie przeszkadzał nie będzie. Jakby szedł w zaparte. A propos 'szedł'. Usłyszałem kiedyś od kogoś na Wiejskiej bywałego taką rozterkę związaną ze śp. Bronisławem Geremkiem. Nomen omen. Mianowicie, gdy widzi się go na schodach w budynku Sejmu RP, to nie wiadomo, czy schodzi czy wychodzi. To porównanie pasuje mi, nie wiem sam dlaczego, do obecnego kandydata PO na urząd Prezydenta RP. Ale lepiej się nawet nie domyślać i w tym wypadku, bo jeden, co twierdził, że wychodzi - skłamał, jak się okazało. Niech zatem wystarczy nam to co pewne: mąż i ojciec, myśliwy, Marszałek Sejmu RP, wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej, był Prezesem Ligi Morskiej i Rzecznej,  prezesem Zarządu Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego. I wiem, że napisałem to bez narażania się, układnie i po prawdzie.

 

Pan Toflarz
O mnie Pan Toflarz

Ulubione filmy Planeta Małp, Geneza planety małp, Goryle we mgle, Małpia intryga, Małpia miłość ============================================== Na tym blogu nie ma licznika odwiedzin, ani też programu kolekcjonującego IP gości, ponieważ takie informacje nie są mi do niczego potrzebne ============================================ Raz zapartyjniony umysł może się jedynie przepartyjnić. Ale odpartyjnić się już nie jest w stanie. =============================================== DOBRE BO SZCZERE: Gdybym wiedział, że rządzenie będzie polegało, że osiem godzin jest o CO2, a osiem godzin o emeryturach pomostowych, i cztery godziny snu, to bym się nie pchał, powiem szczerze. Ani to pasjonujące, ani przyjemne." D. Tusk na posiedzeniu prezydium Komisji Trójstronnej w sprawie emerytur pomostowych. =================================== najlepiej realizować wielkie programy, gdy partia może sądzić samodzielnie. J. Kaczyński podczas Kongresu PiS w Krakowie (ze strony www.pis.org.pl) ===================================

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka