Kiedy mnie pytają ile trzeba się namęczyć żeby powiązać Smoleńsk ze sprawą ACTA? Odpowiadam: Po co się męczyć! To przecież czysta przyjemność. Pod warunkiem oczywiście, że jest się Adamem Michnikiem.
Ten luminarz polskiego dziennikarstwa, skarbnica wiedzy i zdrój mądrości, jest jedynym który potrafił – dodajmy: odważnie! – zwrócić uwagę mas na poważny problem. Oto młodzież nie godzi się na „religię smoleńską” i dlatego protestuje przeciwko międzynarodowej umowie ACTA.
http://wyborcza.pl/1,75968,11079359,W_cieniu_religii_smolenskiej.html
Tak wiem, teraz kiedy wyartykułował to Adam Michnik sprawa wydaje się być oczywista. To dość powszechny problem wielkich odkryć – niby wszystko widać jak na dłoni, ale póki nie znajdzie się geniusz, powiedzmy Newton – wszyscy żyją w mrokach nieświadomości grawitacyjnej. Podobnie jest z Adamem Michnikiem.
Dodajmy że zasługi swojej naczelny wyborczej nie musi z nikim dzielić, bo tylko on jeden był w stanie wspiąć się na wyższy poziom świadomości społecznej (ewentualnie klasowej) i oznajmić wszystkim prawdę. Nawet Jarosław Kaczyński, nie dał rady wcisnąć Smoleńska w ACTA, a przecież wciska się z tą naiwną martyrologią wszędzie. Po tym odróżnić można dyletanta od redaktora Michnika.
Zwróćmy uwagę na precyzję spostrzeżeń naszego bohatera. Popatrzmy jak odsiewa ziarno nieodpartej fikcji od plew nudnej prawdy. Oto ACTA nie jest w ogóle problemem, jest jedynie materiałem zapalającym. Za słowem tym nie musi stać żadna umowa, byle tylko znaleźć litery, które można wymalować na sztandarze „smoleńskiego ateizmu”.
Teraz już wiemy co jest dla najistotniejsze: ACTA SRACTA, SMOLEŃSK K***A!
