Aleksander Chłopek - outsider221 Aleksander Chłopek - outsider221
1347
BLOG

Chciałbym zrozumieć

Aleksander Chłopek - outsider221 Aleksander Chłopek - outsider221 Kościół Obserwuj temat Obserwuj notkę 93

Szczególnie smuci i przytłacza głos tych kapłanów i osób konsekrowanych, którzy przyłączają się - świadomie bądź nie - do głosów krytycznych wobec Jana Pawła !!. Zazwyczaj z troską i w intencjach szlachetnych, w imię prawdy, w nadziei, ze służą Kościołowi. W sposób szczególny i najbardziej wyrazisty przejawia się to w aktywności księdza Isakowicza-Zaleskiego. Któremu ufam, z którego poglądami zawsze się zgadzałem, a którego teraz nie mogę zrozumieć. A chciałbym zrozumieć. Dlatego jeszcze raz odniosę się do kilku jego zarzutów, ocen i przekonań w kwestii tzw. zaniedbań polskiego Kościoła. 

Najpierw jednak zacytuję moją polemikę z tekstem blogera, którego lubię i szanuję, a który w moim odczuciu zbyt tolerancyjnie odniósł się do sprawców kampanii, próbującej zdyskredytować Jana Pawła II. Napisałem:  "Cenię i ceniłem Pana bardzo, ale w tej sprawie okazał się Pan ogromnie naiwny. I niby prawda nie leży pośrodku - jak Pan deklaruje - a jednak umieścił ją Pan właśnie tam, na granicy sporu. Jakby nie wiedział Pan gdzie, na jakim świecie żyje! Jakby nie toczyła się wojna z Kościołem na śmierć i życie! Jakby najbardziej prześladowaną wspólnotą wyznaniową nie byli w tym naszym dzisiejszym świecie chrześcijanie, w tym przede wszystkim katolicy. Statystyki są przerażające - w ciągu trzech - pięciu minut ginie wyznawca Chrystusa, najczęściej śmiercią męczeńską. Ale walka nie toczy się tylko w wymiarze eksterminacyjnym - Pan nie chce widzieć, że Kościoła już prawie w świecie nie ma. Jeszcze się broni Polska i polska religijność. I to nawet dzielnie. Ale padnie, jak runie autorytet Jana Pawła II. Jak runie!!! I o to im chodzi! Gutowski i ten z Holandii nie zaktywizowali się w oderwaniu od działań, które sprawnie likwidują Kościoły na Zachodzie i w Świecie. Trzeba być ogromnie naiwnym, albo udawać naiwnego, by traktować te ich "dzieła" poważnie, w oderwaniu od głównego nurtu antycywilizacyjnego! Ich intencją na pewno nie jest prawda. Samym rozważaniem na ten temat podważa Pan autorytet Kościoła - bo za nic ma Pan kilka lat badania świętości życia Papieża Karola Wojtyły, za nic ma Pan pracę postulatorów i świadectwa licznych świadków. Za nic. Smutne to, smutne, po stokroć smutne!"

Może zareagowałem zbyt emocjonalnie, być może. Jednak w tej sprawie, tak dziś, jak i jutro, pojutrze i zawsze, mój stan emocjonalny będzie w fazie wyższej czujności. Nie mogę być inny wobec każdej próby publicznego pomawiania, oczerniania i także wobec każdego przyzwolenia dla takich cynicznych działań. Nie tylko dlatego, że doświadczyłem w swoim życiu niejednej podobnej manipulacji i że osobiście sprawdziłem, jak bliskie prawdy jest Herbertowskie wyznanie o "najgorszym rodzaju zabójstwa jakim jest pomówienie". Także nie z szacunku dla J. Mackiewicza, który prawdę stawiał na pierwszym miejscu, ale jakby w innej kategorii.  Przede wszystkim dlatego, że dla mnie Prawda jest wartością najwyższą. W każdej sytuacji.

A prawdę uśmiercono w naszym kraju przy okrągłym stole (właściwiej - w Magdalence), gdy zrezygnowano z rozgraniczenia dobra od zła, "oddzielenia światła od ciemności". Gdy zezwolono na niszczenie akt, teczek, dokumentów z czasów bezprawia i prześladowań. Gdy w tych teczkach świadomie pozostawiano tylko te dokumenty, które pojedynczo, okaleczone z kontekstu i całokształtu sprawy, mogły w przyszłości służyć (i służyły) do bezpodstawnych oskarżeń. Długo nie mogłem zrozumieć, dlaczego moi koledzy, znajomi, ci, którzy mieli, podobnie jak ja, niepokorny stosunek do rzeczywistości peerelowskiej, otrzymywali z IPN-u pękate teczki, z dokumentacją potwierdzającą ich przyzwoitość, a ja musiałem (nie)zadowolić się chudą  teczuszką z kilkoma "papierkami", poświadczającymi, że owszem,  podejmowano wobec mnie co jakiś czas sprawy operacyjnego opracowania i rozpracowania, ale nic ponad to!. A przecież każda taka operacja polegała na osaczaniu figuranta odpowiednią ilością tajnych współpracowników i  umieszczaniu ich jak najbliżej ofiary. A im bliżej tym lepiej -  w każdej sferze życia: zawodowej, prywatnej, towarzyskiej...  Wtedy, w  roku 2003., gdy większość z nas, represjonowanych, wystąpiła o udostępnienie swoich teczek, nie rozumiałem, dlaczego moja jest tak wybrakowana.  Zrozumiałem kilka lat później, gdy w rzeczywistości pookrągłostołowej, tej samorządowej,  zacząłem wszystkim przeszkadzać. I należało mnie zneutralizować, zniesławić, odebrać dobre imię, oczernić.  Tym bardziej, że swoją postawą w polityce potwierdzałem opinię osoby  niesterowalnej, nieczułej na dobra materialne i tzw. karierę. Puszczono w obieg wyrwany z kontekstu dokument i można już było mnie unicestwić - cywilnie. Musiało minąć kilka lat, bym się oczyścił, już z pełnym kompletem dokumentów (więcej o tym tutaj:  https://www.salon24.pl/u/1312eksa46/686012,stan-wojenny-w-rymerze )   Ale to temat dla historyków, nie dla mnie - bo autor piszący o sobie nie może być obiektywny: bo albo jest nieskromny, albo zbyt skromny. Jedno i drugie nie służy prawdzie. Wspominam o tym, bo w operacji przeciw naszemu Papieżowi pojawiają się też jakieś dokumenty esbeckie. Wyrwane z kontekstu, obliczone na to, by w przyszłości można ich było użyć w walce z niepokornym i wybitnym kapłanem. Proste to i prymitywne, jeszcze bardziej niż w moim przypadku. Tylko komplet dokumentów służb bezpieczeństwa przedstawia prawdę! 

George Pell to dziś już świętej pamięci Kardynał Kościoła Rzymsko-Katolickiego w Australii. Skutecznie w drugiej połowie lat 90. ub. wieku oczyszczał swój Kościół z pedofilskich przestępstw. Odsłuchałem parę dni temu bardzo pouczającą i przejmującą z nim rozmowę. Kardynał znał rzeczywistość Kościoła w Europie i Ameryce, wiedział o tym, że "komuniści wprowadzali do seminariów swoich ludzi, agentów". Tego w Australii nie było.  Zwracał  też uwagę na fakt, że te kilkanaście lat temu "nie doceniliśmy siły przyzwyczajenia, a więc niezdolności ludzi o skłonnościach pedofilskich do zmiany swojego zachowania". Słuchając Go, myślałem jak ważne jest, by każdy, kto ma dziś potrzebę krytycznego oceniania i oskarżania, uwzględniał kontekst historyczny. I zrozumiał, że wówczas, w latach 70.i 80. ub. wieku,  postępowanie Jana Pawła II i Kościoła wobec nadużyć seksualnych było właściwe i jedyne możliwe. Inne rozwiązania, na przykład  współpraca Kościoła z milicją czy ówczesnym wymiarem sprawiedliwości,  byłyby w tych akurat sprawach wręcz skandaliczne. Bo były to instytucje państwa totalitarnego. 

Ksiądz Isakowicz Zaleski oskarża Kościół (hierarchów) o bezczynność, a nawet świadomą rezygnację z uporządkowania przeszłości i rzetelnego rozliczenia winnych. Teoretycznie słusznie! Bo tak być powinno. Pod jednym wszakże warunkiem - że rozliczenie z przeszłością dotyczyć będzie wszystkich instytucji, środowisk i grup zawodowych. A także wszelkich wspólnot i wszystkich wyznań. Oczyszczający się Kościół, osamotniony w swoim akcie skruchy, umocniłby tylko tu i ówdzie obowiązującą narrację, że wszyscy wokół są bez skazy, a wylęgarnią wszelkiego zła jest wspólnota duchownych i wiernych wyznania rzymsko-katolickiego. Więc jak oczyszczać i rozliczać, to wszystkich! I dopiero wówczas oceniać, potępiać, karać. Ale tego się świadomie unika i świadomie się nie zrobi. Z prostej przyczyny - społeczeństwo poznałoby proporcje. Bardzo wymowne i bardzo korzystne dla Kościoła. Kościoła nie bez skazy, bo przecież każdy przypadek upadku duchownego jest wstrząsający,, ale Kościoła ciągle mocnego w wierze i moralności.

Ksiądz Isakowicz - Zaleski podaje nam przykład Francji, która powołała Komisję złożoną ze świeckich, nawet niewierzących i która to Komisja ujawniła rzetelnie całe zło w Kościele francuskim na przestrzeni ostatnich chyba 100 lat. Było tego zła wyjątkowo dużo. No pięknie, chciałoby się napisać, gdyby nie jeden "drobny" fakt: Kościół Katolicki we Francji od dawna się zwija, znika, a prace w.w. Komisji ten proces, mam wrażenie, tylko przyspieszyły. Można zaryzykować opinię, że Kościół we Francji się oczyścił i się zlikwidował. Dlatego, że we Francji na wyznanie winy, na skruchę i potępienie zła odważył się tylko Katolicki Kościół. Odważył się, albo został wytypowany?! Uznano, że w całej swej burzliwej i nie zawsze chwalebnej historii Francji winien jest tylko Kościół i ma przepraszać. Jakby nie było w nowożytnej  historii tego kraju kart wyjątkowo skandalicznych, wymierzonych w Kościół i jego wyznawców - i nierozliczonych. Jakby nie było barbarzyńskiej, antykościelnej Rewolucji 1789, z gilotynami i ludobójstwem w Wandei,  jakby nie było kolaboracji z III Rzeszą Hitlera, jakby nie było współudziału francuskiego rządu Vichy w eksterminacji swoich obywateli pochodzenia żydowskiego!  Nie, Francja to nie jest dobry przykład, którym można świecić w oczy polskim hierarchom, czy też całemu polskiemu Kościołowi. 

Codziennie niemal czytam i dowiaduję się, że kolejni księża dołączają się do akcji obwiniania Jana Pawła II za sprzyjanie,  tuszowanie, tolerowanie przestępstw pedofilskich w Kościele. Papież Franciszek niefortunnie, jak to często u Niego bywa, odniósł się do sprawy: "w tamtych czasach wszystko było tuszowane". A ja chciałbym wiedzieć, jak możliwe są takie oskarżenia, skoro są tak w świetle faktów absurdalne?! I tak głęboko krzywdzące? Szczególnie, gdy formułują je duchowni. 

Chciałbym zrozumieć. 

     

Pochodzę z wielodzietnej rodziny z ośmiorgiem dzieci, znam wartość takiej rodziny i bardzo wiele zawdzięczam Rodzicom i Rodzeństwu. Od 18 roku życia byłem inwigilowany przez SB i objęty prze te służby wielokrotnie operacjami rozpracowującymi. Przepracowałem 35 lat w zawodzie nauczycielskim jako polonista, dwie kadencje w Sejmie, w Klubie parlamentarnym PiS. Od 12 lat bezpartyjny. Obecnie na emeryturze, ze statusem represjonowanego politycznie w PRL. Uczestniczę w lekkoatletycznej rywalizacji sportowej na Mistrzostwach Polski Mastersów, zdobyłem kilkanaście medali, w tym 7 złotych (w skokach: wzwyż, w dal, trójskok i o tyczce). Sympatyk PJJ.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo