Aleksander Chłopek - outsider221 Aleksander Chłopek - outsider221
1323
BLOG

Chciałbym zrozumieć

Aleksander Chłopek - outsider221 Aleksander Chłopek - outsider221 Kościół Obserwuj temat Obserwuj notkę 93

Szczególnie smuci i przytłacza głos tych kapłanów i osób konsekrowanych, którzy przyłączają się - świadomie bądź nie - do głosów krytycznych wobec Jana Pawła !!. Zazwyczaj z troską i w intencjach szlachetnych, w imię prawdy, w nadziei, ze służą Kościołowi. W sposób szczególny i najbardziej wyrazisty przejawia się to w aktywności księdza Isakowicza-Zaleskiego. Któremu ufam, z którego poglądami zawsze się zgadzałem, a którego teraz nie mogę zrozumieć. A chciałbym zrozumieć. Dlatego jeszcze raz odniosę się do kilku jego zarzutów, ocen i przekonań w kwestii tzw. zaniedbań polskiego Kościoła. 

Najpierw jednak zacytuję moją polemikę z tekstem blogera, którego lubię i szanuję, a który w moim odczuciu zbyt tolerancyjnie odniósł się do sprawców kampanii, próbującej zdyskredytować Jana Pawła II. Napisałem:  "Cenię i ceniłem Pana bardzo, ale w tej sprawie okazał się Pan ogromnie naiwny. I niby prawda nie leży pośrodku - jak Pan deklaruje - a jednak umieścił ją Pan właśnie tam, na granicy sporu. Jakby nie wiedział Pan gdzie, na jakim świecie żyje! Jakby nie toczyła się wojna z Kościołem na śmierć i życie! Jakby najbardziej prześladowaną wspólnotą wyznaniową nie byli w tym naszym dzisiejszym świecie chrześcijanie, w tym przede wszystkim katolicy. Statystyki są przerażające - w ciągu trzech - pięciu minut ginie wyznawca Chrystusa, najczęściej śmiercią męczeńską. Ale walka nie toczy się tylko w wymiarze eksterminacyjnym - Pan nie chce widzieć, że Kościoła już prawie w świecie nie ma. Jeszcze się broni Polska i polska religijność. I to nawet dzielnie. Ale padnie, jak runie autorytet Jana Pawła II. Jak runie!!! I o to im chodzi! Gutowski i ten z Holandii nie zaktywizowali się w oderwaniu od działań, które sprawnie likwidują Kościoły na Zachodzie i w Świecie. Trzeba być ogromnie naiwnym, albo udawać naiwnego, by traktować te ich "dzieła" poważnie, w oderwaniu od głównego nurtu antycywilizacyjnego! Ich intencją na pewno nie jest prawda. Samym rozważaniem na ten temat podważa Pan autorytet Kościoła - bo za nic ma Pan kilka lat badania świętości życia Papieża Karola Wojtyły, za nic ma Pan pracę postulatorów i świadectwa licznych świadków. Za nic. Smutne to, smutne, po stokroć smutne!"

Może zareagowałem zbyt emocjonalnie, być może. Jednak w tej sprawie, tak dziś, jak i jutro, pojutrze i zawsze, mój stan emocjonalny będzie w fazie wyższej czujności. Nie mogę być inny wobec każdej próby publicznego pomawiania, oczerniania i także wobec każdego przyzwolenia dla takich cynicznych działań. Nie tylko dlatego, że doświadczyłem w swoim życiu niejednej podobnej manipulacji i że osobiście sprawdziłem, jak bliskie prawdy jest Herbertowskie wyznanie o "najgorszym rodzaju zabójstwa jakim jest pomówienie". Także nie z szacunku dla J. Mackiewicza, który prawdę stawiał na pierwszym miejscu, ale jakby w innej kategorii.  Przede wszystkim dlatego, że dla mnie Prawda jest wartością najwyższą. W każdej sytuacji.

A prawdę uśmiercono w naszym kraju przy okrągłym stole (właściwiej - w Magdalence), gdy zrezygnowano z rozgraniczenia dobra od zła, "oddzielenia światła od ciemności". Gdy zezwolono na niszczenie akt, teczek, dokumentów z czasów bezprawia i prześladowań. Gdy w tych teczkach świadomie pozostawiano tylko te dokumenty, które pojedynczo, okaleczone z kontekstu i całokształtu sprawy, mogły w przyszłości służyć (i służyły) do bezpodstawnych oskarżeń. Długo nie mogłem zrozumieć, dlaczego moi koledzy, znajomi, ci, którzy mieli, podobnie jak ja, niepokorny stosunek do rzeczywistości peerelowskiej, otrzymywali z IPN-u pękate teczki, z dokumentacją potwierdzającą ich przyzwoitość, a ja musiałem (nie)zadowolić się chudą  teczuszką z kilkoma "papierkami", poświadczającymi, że owszem,  podejmowano wobec mnie co jakiś czas sprawy operacyjnego opracowania i rozpracowania, ale nic ponad to!. A przecież każda taka operacja polegała na osaczaniu figuranta odpowiednią ilością tajnych współpracowników i  umieszczaniu ich jak najbliżej ofiary. A im bliżej tym lepiej -  w każdej sferze życia: zawodowej, prywatnej, towarzyskiej...  Wtedy, w  roku 2003., gdy większość z nas, represjonowanych, wystąpiła o udostępnienie swoich teczek, nie rozumiałem, dlaczego moja jest tak wybrakowana.  Zrozumiałem kilka lat później, gdy w rzeczywistości pookrągłostołowej, tej samorządowej,  zacząłem wszystkim przeszkadzać. I należało mnie zneutralizować, zniesławić, odebrać dobre imię, oczernić.  Tym bardziej, że swoją postawą w polityce potwierdzałem opinię osoby  niesterowalnej, nieczułej na dobra materialne i tzw. karierę. Puszczono w obieg wyrwany z kontekstu dokument i można już było mnie unicestwić - cywilnie. Musiało minąć kilka lat, bym się oczyścił, już z pełnym kompletem dokumentów (więcej o tym tutaj:  https://www.salon24.pl/u/1312eksa46/686012,stan-wojenny-w-rymerze )   Ale to temat dla historyków, nie dla mnie - bo autor piszący o sobie nie może być obiektywny: bo albo jest nieskromny, albo zbyt skromny. Jedno i drugie nie służy prawdzie. Wspominam o tym, bo w operacji przeciw naszemu Papieżowi pojawiają się też jakieś dokumenty esbeckie. Wyrwane z kontekstu, obliczone na to, by w przyszłości można ich było użyć w walce z niepokornym i wybitnym kapłanem. Proste to i prymitywne, jeszcze bardziej niż w moim przypadku. Tylko komplet dokumentów służb bezpieczeństwa przedstawia prawdę! 

George Pell to dziś już świętej pamięci Kardynał Kościoła Rzymsko-Katolickiego w Australii. Skutecznie w drugiej połowie lat 90. ub. wieku oczyszczał swój Kościół z pedofilskich przestępstw. Odsłuchałem parę dni temu bardzo pouczającą i przejmującą z nim rozmowę. Kardynał znał rzeczywistość Kościoła w Europie i Ameryce, wiedział o tym, że "komuniści wprowadzali do seminariów swoich ludzi, agentów". Tego w Australii nie było.  Zwracał  też uwagę na fakt, że te kilkanaście lat temu "nie doceniliśmy siły przyzwyczajenia, a więc niezdolności ludzi o skłonnościach pedofilskich do zmiany swojego zachowania". Słuchając Go, myślałem jak ważne jest, by każdy, kto ma dziś potrzebę krytycznego oceniania i oskarżania, uwzględniał kontekst historyczny. I zrozumiał, że wówczas, w latach 70.i 80. ub. wieku,  postępowanie Jana Pawła II i Kościoła wobec nadużyć seksualnych było właściwe i jedyne możliwe. Inne rozwiązania, na przykład  współpraca Kościoła z milicją czy ówczesnym wymiarem sprawiedliwości,  byłyby w tych akurat sprawach wręcz skandaliczne. Bo były to instytucje państwa totalitarnego. 

Ksiądz Isakowicz Zaleski oskarża Kościół (hierarchów) o bezczynność, a nawet świadomą rezygnację z uporządkowania przeszłości i rzetelnego rozliczenia winnych. Teoretycznie słusznie! Bo tak być powinno. Pod jednym wszakże warunkiem - że rozliczenie z przeszłością dotyczyć będzie wszystkich instytucji, środowisk i grup zawodowych. A także wszelkich wspólnot i wszystkich wyznań. Oczyszczający się Kościół, osamotniony w swoim akcie skruchy, umocniłby tylko tu i ówdzie obowiązującą narrację, że wszyscy wokół są bez skazy, a wylęgarnią wszelkiego zła jest wspólnota duchownych i wiernych wyznania rzymsko-katolickiego. Więc jak oczyszczać i rozliczać, to wszystkich! I dopiero wówczas oceniać, potępiać, karać. Ale tego się świadomie unika i świadomie się nie zrobi. Z prostej przyczyny - społeczeństwo poznałoby proporcje. Bardzo wymowne i bardzo korzystne dla Kościoła. Kościoła nie bez skazy, bo przecież każdy przypadek upadku duchownego jest wstrząsający,, ale Kościoła ciągle mocnego w wierze i moralności.

Ksiądz Isakowicz - Zaleski podaje nam przykład Francji, która powołała Komisję złożoną ze świeckich, nawet niewierzących i która to Komisja ujawniła rzetelnie całe zło w Kościele francuskim na przestrzeni ostatnich chyba 100 lat. Było tego zła wyjątkowo dużo. No pięknie, chciałoby się napisać, gdyby nie jeden "drobny" fakt: Kościół Katolicki we Francji od dawna się zwija, znika, a prace w.w. Komisji ten proces, mam wrażenie, tylko przyspieszyły. Można zaryzykować opinię, że Kościół we Francji się oczyścił i się zlikwidował. Dlatego, że we Francji na wyznanie winy, na skruchę i potępienie zła odważył się tylko Katolicki Kościół. Odważył się, albo został wytypowany?! Uznano, że w całej swej burzliwej i nie zawsze chwalebnej historii Francji winien jest tylko Kościół i ma przepraszać. Jakby nie było w nowożytnej  historii tego kraju kart wyjątkowo skandalicznych, wymierzonych w Kościół i jego wyznawców - i nierozliczonych. Jakby nie było barbarzyńskiej, antykościelnej Rewolucji 1789, z gilotynami i ludobójstwem w Wandei,  jakby nie było kolaboracji z III Rzeszą Hitlera, jakby nie było współudziału francuskiego rządu Vichy w eksterminacji swoich obywateli pochodzenia żydowskiego!  Nie, Francja to nie jest dobry przykład, którym można świecić w oczy polskim hierarchom, czy też całemu polskiemu Kościołowi. 

Codziennie niemal czytam i dowiaduję się, że kolejni księża dołączają się do akcji obwiniania Jana Pawła II za sprzyjanie,  tuszowanie, tolerowanie przestępstw pedofilskich w Kościele. Papież Franciszek niefortunnie, jak to często u Niego bywa, odniósł się do sprawy: "w tamtych czasach wszystko było tuszowane". A ja chciałbym wiedzieć, jak możliwe są takie oskarżenia, skoro są tak w świetle faktów absurdalne?! I tak głęboko krzywdzące? Szczególnie, gdy formułują je duchowni. 

Chciałbym zrozumieć. 

     

"Nie ma obecnie w Polsce lepszego probierza przyzwoitości i odwagi, zakłamania i podłości od sprawy katastrofy smoleńskiej. Trudno pojąć tych, zwłaszcza spośród grona aspirującego do odgrywania ról publicznych, którzy decydowali się na powtarzanie jawnego fałszu, pod dyktando obcego mocarstwa." Parafraza wypowiedzi Stanisława Mikke (autorstwa Wiesławy) Zapraszam na stronę: link http://www.aleksander-chlopek.pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo