Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg
421
BLOG

ACTA ad Parlament Europejski

Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg Polityka Obserwuj notkę 2

Wczoraj (13.03.12) odbyło się głosowanie w mojej grupie politycznej S&D w sprawie wniosku o odesłanie przez Parlament umowy ACTA do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS).
Główny sprawozdawca do raportu o ACTA, David Martin (brytyjski poseł z S&D) chciał poznać stanowisko całej frakcji w tej kwestii i ... dowiedział się, że większość posłów mimo jego zaleceń nie chce odsyłać dokumentu do ETS. Szkoda, ja też znalazłam się w rozczarowanej mniejszości. (To nie koniec akcji, zobaczymy jak zachowają się inne grupy polityczne).

O co poszło?
 
Komisja Europejska (KE) zapowiedziała co prawda skierowanie ACTA do ETS, ale było to 3 tygodnie temu i do dzisiaj tego nie zrobiła. Myślę, że jej prawnicy ciągle myślą jak zadać pytanie, by odpowiedź była satysfakcjonująca dla Komisji. Przecież to KE negocjowała umowę i co więcej jest dalej przekonana, że dokument jest świetny i nie budzi zastrzeżeń, jeśli chodzi o zgodność z Traktatami.

Wielu posłów ze mną włącznie ma inne zdanie. Myślimy, że pytania do ETS ze strony Parlamentu poszłyby w innym kierunku, bardziej w stronę budzącej wiele wątpliwości przyszłej implementacji ACTA. Zatem byłby sens także i z naszej strony wysyłać taki wniosek.

ETS długo rozpatruje sprawy. Fakt, nawet do dwóch lat, ale można nadać procedurze tryb pilny i wtedy jest to 9 miesięcy. Też długo, lecz nie dla Parlamentu. Zwykły raport tyle wymaga, więc moim zdaniem można byłoby poczekać na orzeczenie ETS i w tym czasie odbyć porządne konsultacje środowiskowe.

Jeśli Komisja Europejska w końcu wyśle swój wniosek w/s ACTA do ETS to i tak Parlament będzie musiał czekać na reakcję Trybunału, debata o umowie będzie się toczyć, ale żadne decyzje do momentu oficjalnej odpowiedzi z Trybunału Sprawiedliwości - nie zapadną.

Tempo rozpatrywania ACTA w każdym z wariantów musi wyhamować. 

Dyskusje o kontrowersyjnej umowie toczą się w Parlamencie cały czas i to na wielu płaszczyznach. Na początku marca br. odbył się bardzo ciekawy workshop o ACTA - zorganizowany przez Komisję Handlu Międzynarodowego, właściwą dla sprawy. Większość jej posłów wcześniej przychylało się ACTA, jednak zaproszeni przez nich eksperci, poza Komisarzem ds. Handlu Karelem De Guchtem, mieli zastrzeżenia do umowy. Spotkanie cieszyło się olbrzymim zainteresowaniem. Ponad 800 osób zarejestrowało się w PE i tysiące kolejnych obserwowały wydarzenie poprzez specjalnie udostępniony link:

http://www.europarl.europa.eu/ep-live/en/committees/video?event=20120301-1500-COMMITTEE-INTA&category=COMMITTEE&format=wmv

Z Komisarzem i posłami dyskutowali: prof. Christophe Geiger z Uniwersytetu w Strasbourgu i  dr Michael Geist z Uniwersytetu w Ottawie. Poniżej mała relacja.

Komisarz De Gucht przekonywał, iż umowa ACTA jest niezbędnym narzędziem do przekazania dobrych praktyk wypracowanych w UE - krajom, które nie posiadają jeszcze podstaw prawnych chroniących twórców. Zaznaczył, że tzw. sektor kreatywny (creative business) w UE jest niezwykle dochodowy i jest cennym "surowcem" dla naszej gospodarki, dlatego też musi być należycie chroniony również poza granicami Wspólnoty.

ACTA, jako porozumienie "wykonawcze" prawa nie jest stworzone, aby oceniać i nazywać, co jest legalne a co nie - ma jedynie egzekwować wykonywanie prawa, wskazywać jego naruszenia. Zatem nie wprowadzając żadnych zmian w prawie wspólnotowym, ani na poziomie krajowym, umowa zapewni lepsze egzekwowanie prawa poza granicami EU. Ochroni europejski biznes, a wszystko, co obecnie jest legalne lub nie - pozostanie takież po wprowadzeniu ACTA. Jeśli chodzi np. o streaming - to zdaniem Komisarza - nie jest obecnie i nie będzie po wprowadzeniu ACTA - przestępstwem, jeśli nie służy celom komercyjnym i nie jest stosowany na skalę komercyjną. I tu powstaje pytanie, jaką definicję użycia komercyjnego zastosuje EU i kraje członkowskie? Tego nie wiemy.

Odnośnie uprawnień dostawców usług internetowych - Komisarz nawiązał do ostatniego wyroku Trybunału (Uitgevers CVBA (SABAM), Case 360/10, 16 February 2012.), który stanowi iż "żaden dostawca Internetu nie jest zobligowany do monitorowania zawartości/ treści przez niego dostarczanych do indywidualnych użytkowników" ( więcej w mojej wcześniejszej notce http://2009.salon24.pl/387003,w-parlamencie-europejskim-nie-bedzie-szybkiej-sciezki-dla-acta ). Teraz brzmi dobrze, ale w ACTA zapisy dają dostęp do tych danych także innym podmiotom, zatem nie możemy być pewni, że podobna interpretacja pozostanie w mocy po wprowadzeniu ACTA.

Przy zapewnieniu swobód obywatelskich - Komisarz zastrzegł, że upewni go ostatecznie stanowisko ETS. Ale, jak wiemy wniosek o zbadanie sprawy jeszcze nie wyszedł z Komisji...

Na nasze zarzuty o brak transparentności negocjacji, Komisarz odpowiedział, że jak na porozumienie międzynarodowe proces był wyjątkowo transparentny. (!)

Prof. Christof Geiger uznał, że największym problemem ACTA jest możliwość szerokiego interpretowania umowy. Rozwiązaniem byłoby np. wprowadzenie aneksu, który definiowałby wszystkie niejasne stwierdzenia np. użycie komercyjne, skala komercyjna itp. Ponadto zauważył, że europejskie prawo wtórne podobnie jak prawa poszczególnych krajów członkowskich może zostać naruszone przez ACTA, a w razie konfliktu norm to ACTA jako porozumienie międzynarodowe zostanie uznane za prawo nadrzędne.

Jego zdaniem  rozdziały dotyczące Internetu powinny w ogóle zostać usunięte z porozumienia, gdyż pierwotnie nie były nim objęte - zostały wprowadzone później do przegotowanego już tekstu "do walki z podróbkami" ( pod presją Stanów Zjednoczonych) i przy początkowych  sprzeciwach takich  państw jak Japonia i Nowa Zelandia. Stwierdził też, iż forma samych negocjacji oraz ich utajnianie już same z siebie "wołają" o ponowne przyjrzenie się porozumieniu.

Podobnego zdania odnośnie samego trybu postępowania był także drugi ekspert - dr Michael Geist, ktory dodatkowo największe zagrożenie widzi w zbyt szerokim zakresie stosowania porozumienia, niejasnych i nieprecyzyjnych definicjach oraz użytego w przepisach słownictwa np. zezwalającego "may", zamiast jasno nakazującego "shall". To trochę takie mydlenie oczu, że niby coś "można", a później w praktyce i tak będzie "trzeba". Są zresztą liczne przykłady takich praktyk.

Skoro eksperci od prawa międzynarodowego mają tyle wątpliwości, to nie jest to "tylko" decyzja polityczna zależna od Parlamentu. Mam nadzieję, że wkrótce, może nawet na następnej sesji plenarnej, ponadpartyjnie, głosami walczących z ACTA posłów skonstruujemy odpowiedni projekt rezolucji w kwestii "oceny oddziaływania umowy na istniejące regulacje prawne w krajach członkowskich" przez ETS i stosowny wniosek zostanie poddany pod głosowanie w Parlamencie Europejskim. Zobaczymy ilu posłów go poprze...

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka