Waszmości generale, błagam, uciekaj. Ratuj swoją skórę, bo ojczyzny już nie uratujesz a sam tu polegniesz. Zaraz Moskal weźmie cię na bagnety. Posieka i tyle po tobie zostanie. Och, gdybyś posłuchał mej rady, i niczym generał Zajączek, głównodowodzący obroną Pragi, dnia 4 listopada 1794, salwował się ucieczką na drugą stronę Wisły. Albo gdyby tak, jak Jakub Bogu i Ojczyźnie, tak i Ojczyzna i Bóg zrewanżowała się waszmości aplikacją Google maps plus jakowy inszy laptopek z klawiszem backtime przenoszącym cię w obecne czasy. Imaginuj sobie, wtedy, wraz z swoimi żołnierzami pobiegłbyś w kierunku Wisły, oddalonej może o kilometr od szańca, w którym walczyłeś z moskalami. I tak biegnąc, mijałbyś po lewej Zoo z żyrafami. Potem jednym susem, pomiędzy samochodami, przez Most Gdański nad Wisłą, i jeszcze dwa czy trzy kilometry i już dobiegasz do wielkiego centrum Handlowego. Tak to „ Arkadia” Jak panisko lub dumny szlachcic rozkładasz się wygodnie, na szezlongu, i zamawiasz mrożoną caffe latte. A jak … Chociaż nie. Mamy początek listopada. Zacina zimny deszcz, a Tyś pewnie przemoknięty, lub może nawet ranny. Wiec stanowczo doradzam coś gorącego. Potem kupisz sobie jakąś odzież patriotyczną lub zapiszesz się do KODu. Stop! Nie… Tyś Jakobin. Poeta. Rozkochany w swojej w ojczyźnie, inną drogę wybierzesz. Proszę tylko na szaniec nie wracaj. Tam zaraz zacznie się rzeż Pragi. Błagam. Zostań z nami. Przecież masz tylko 33 lata i całe życie przed sobą.
Klęska pod Maciejowicami to 10 października 1974. Rzeź Pragi to 4 listopada tegoż roku. Między jedną klęską i uwięzieniem rannego Kościuszki, a przybyciem Suworowa od strony prawobrzeżnej Warszawy minęło 24 dni. To jeden z najczarniejszych momentów w historii Polski. Dramat w czystej postaci. Wszystko, co się zaraz dokona jest tragiczne w skutkach. Kościuszko może i średnio radził sobie jako dowódca polowy, ale posiadał dar mobilizacji Polaków. I co najważniejsze, także w późniejszych czasach, rozszerzył pojecie patriotyzmu na włościańskie grupy społeczne. Był także doskonałym logistykiem wojskowym i inżynierem. Kiedy go zabrało nowy Naczelnik Powstania - Wawrzecki, ani nikt inny, nie wypracował klarownej koncepcji dalszego oporu wobec Rosjan od wschodu i Prusaków od zachodu. Ale też – trzeba to przyznać - Polacy byli w sytuacji beznadziejnej. Ścierały się wtedy rozmaite koncepcje, od wycofania się z Warszawy aż po ewakuacje wojsk na teren Francji. W końcu wybrano koncepcje obronę Warszawy przed wojskami Suworowa, na terenie dzisiejszej Pragi. Głównodowodzącym całej obrony prawobrzeżnej Warszawy został generał Zajączek, a od strony północnej, tam gdzie prawdopodobnie miał pójść główny atak, został generał Jakub Jasiński na czele 4 tysięcznego korpusu litewskiej piechoty, plus garstka kawalerii. Głównym szańcem, czy redutą obrony był tzw. „ Zwierzyniec” rozlokowany w okolicy „ Starego Cmentarza Żydowskiego” Czyli mniej więcej tam, gdzie dziś jest rondo Żabka. Ulica św. Bonifacego. A trochę dalej zaczyna się cmentarz na Brodnie, który jednak powstał później, bo pod koniec XIX w. ( jeżeli ktoś ma problem, z ustaleniem miejsca, to proszę spojrzeć na dzisiejszą mapę Warszawy)
W zasadzie Praga była wtedy nie do obrony. Linie wałów, umocnień usypanych z piasku, palisad, dołów, ciągnęła się wokół Pragi na przestrzeni kilku kilometrów. Ale wojska Suworowa, mające przewagę liczebną, karne i zaprawione w wojnie tureckiej, mogły uderzyć w każdym miejscu. Przebić się i okrążyć broniących od tyłu. Suworow uderzył prawie z marszu. Rano 4 listopada, jeszcze o zmroku, dano żołnierzom wódki i kazano bagnetami, w zasadzie bez strzałów, rozprawić się z obrońcami Pragi. Walki trwały 3 – 4 godziny a potem wojska rosyjskie rozpoczęły rzeż ludności cywilnej. Wtedy, pod koniec XVIII w. na Pradze, było około 500 drewnianych budynków, pokrytych słomą. W których żyło może 8 000 - 10 000, ludzi. W przeważającej większości Żydów. Ale także biedoty polskiej pracujących po dworach i pałacach lewobrzeżnej Warszawy. Rosjanie rozjuszeni bitwą, ale i wódką, za przyzwoleniem Suworowa, podpalili budynki i wymordowali prawie wszystkich jeńców, dzieci, kobiety, starców; na oczach mieszkańców lewobrzeżnej Warszawy. Zresztą może właśnie o to chodziło. O ten strach. O paraliż. O rzucenie Rzeczpospolitej na kolana. To miał być ostatni krwawy akord przed III rozbiorem. Przed wymazaniem Polski z map.
Główne natarcie Rosjan poszło wzdłuż linii Wisły od strony Północnej, tam gdzie swoje litewskie wojska miał rozlokowane Generał Jasiński. Cel Moskali był prosty. Chcieli dostać się do mostu. Oczywiście nie Gdańskiego, bo wtedy takowy nie istniał, ale drewnianego mostu na wprost Zamku i Starówki. To był ich cel. Ten most, ten przyczółek, aby rozdzielić dwie części Warszawy. Podobno był jeszcze jeden most na Wiśle, ale nie widziałem ani jednej mapy czy ryciny z takim mostem. Gdyby ktoś miał taką mapę, to z przyjemnością ją zobaczę. Chociażby dlatego, że bardzo lubię oglądać stare mapy… Ale wracając do obrony Warszawy, a raczej Pragi. Główną redutą obrony gen. Jasińskiego, był tak zwany „ Zwierzyniec ”. W zasadzie nie wiem, dlaczego tak a nie inaczej się nazywał? Podobno obok, czyli tam gdzie dziś jest warszawskie Zoo trzymano wtedy dzikie zwierzęta. Nie wiem jednak, czy to jest prawda? A jeżeli tak, to jakie były tam zwierzęta? Słonie, lwy, to chyba przesada… Wiec może jakieś mniejsze stworzenia. W czasach Stanisławowskich latano już nad Warszawą balonem, i nie była to żadna ekstrawagancja, wiec może w tym zwierzyńcu trzymano coś ekstra… Kucyka, osła, żubra, zebrę, a może nawet i żyrafę. Ponieważ, potem, moskale w szale zabijali wszystkich, także konie i zwierzęta gospodarcze, to może także zebrę i żyrafę także zabito. I wrzucono do Wisły. Być może tak było. Ale w sytuacji, kiedy gwałcono i mordowano tyle osób, tysiące, naprawdę tysiące, kto by zauważył jedną martwa żyrafę „ płynącą” w dół Wisła. Chociaż, przyznam, byłaby to fascynująca biało – czarna rycina.
Przyznam także, że nigdy nie spotkałem wzmianki historycznej na temat dokładnego usytuowania reduty, „ Zwierzyniec „ A przecież było to ostanie pole walki gasnącej Rzeczpospolitej. I to dosłownie. Może byłoby inaczej, gdyby to było nasze Termopile. I Potem Polacy wzruszeni losem swojego Leonidasa , dobili Rosjan. Popędzili ich aż do Smoleńska. Ale tak się nie stało. Ponieważ byli to już inni Polacy, niż ci żyjący nawet 100 lat wcześniej; z czasów wiktorii wiedeńskiej. Nie mówiąc już o tych z czasów Kircholmu. Zaś ci z czasów Powstania Kościuszkowskiego, już nikogo nie popędzili. Chociażby dlatego, że wtedy Rosjanie dysponowali prawdopodobnie najlepszą armią świata. Mogli tylko żyć w hańbie lub umrzeć z godnością.
Dziś, czyli ponad 200 lat po tamtych wydarzeniach, wpatruje się w mapę współczesnej Warszawy i kurcze… i dalej nie wiem, gdzie był ów bastion zwany „ Zwierzyńcem” Czyli tam, gdzie zginął general Jakub Jasiński ze swoimi towarzyszami … Podobno był obok „ Starego Cmentarza Żydowskiego” a także podobno dochodził do muru owego cmentarza. Ale ta informacja wydaje mi się mało prawdopodobna. Domy na Pradze były wtedy drewniane, a cmentarny mur dla Żydów miałby być murowany? To chyba zły trop. Taki szaniec, bastion, powinien być usytuowany na wzniesieniu, aby obrońcy mieli dobre pole widzenia i dobry w ostrzał armatni. Lecz najwyższy punk jest właśnie na tym cmentarzu. Tak mi pokazuje mapka na geoportalu. Ale tak jest teraz, a wtedy ten cmentarz mógł być poniżej tej górki. I może dopiero potem, po latach, ten cmentarz powiększył się i kości Polaków i Żydów wymieszały się. Możliwa jest też inna lokalizacja i „ Zwierzyniec” był po drugiej strony dzisiejszej ulicy św. Jacka Odrowąża, bardziej w kierunku Wisły? Dziś ten teren jest płaski, lecz dwieście lat temu były tam wzniesienia, pagórki. Może tak? Erozja, ruchome piaski, no i koparki zniwelowały teren pod drogi i domy. Czyli wiem, że nic nie wiem , a już na pewno gdzie dokładnie była ta reduta i gdzie zginał gen Jasiński? Może nie doczytałem, nie znalazłem dobrej mapy? Szkicu. Ryciny. Wspomnienia . Po prostu, nie wiem … Ale może jest tak, że nikt już nie wie. Byłem tam kilka dni temu, szukałem, błądziłem, nawet zapytałem się przechodniów, czy nie wiedzą, gdzie jest, a raczej gdzie była reduta zwana „ Zwierzyńcem „? Niestety, ci ludzie także nie wiedzieli, a nawet spojrzeli na mnie jak na wariata.
Tak, to już jest miejsce bez konkretu. Bez lokalizacji. Zostało samo powietrze. Ta reduta, zwana „ Zwierzyńcem „ Jedyne co pewne, to tylko to, że była, istniała, kilka kilometrów od dzisiejszej, bardzo znanej galerii handlowej o nazwie „ Arkadia”
Na Cmentarzu Kamionkowskim, jednym z najstarszych cmentarzy w Polsce, leży płyta nagrobna informująca, że w tym miejscu pochowany został Jakub Jasiński i Tadeusz Korsak. Przyjaciel Jasińskiego. To miejsce pochówku, wskazuje również nieodżałowana Wiki, a także inne współczesne warszawskie przewodniki. Jednak to nie prawda. Jest to płyta nagrobna , mająca charakter pamiątkowy, symboliczny. W przypisach, do biografii pt. „ Powstanie Kościuszkowskie. Gen. Jakub Jakubowski”, autorstwa prof. Henryka Mościckiego wydanej równo sto lat temu, jest taka informacja podana w uzupełnieniach -- „ Oskoczony w swem stanowisku ( Jasinski), kiedy się jeszcze nie rozwidniło, w poród obozu nie chciał przyjąć ofiarowanego mu pardonu. Wolał przyjąć zgon chwalebny, byle miał satysfakcji przed oddaniem ducha patrzeć na śmierć kilkunastu rozpojonych najezdnikow … Zwłoki Jasińskiego wrzucono do Wisły i już nie odszukano… „ Podobnie twierdzi znany XIX w historyk Kalinka. Twierdzi on , że gen. Jasińskiego ani rannego ani zabitego nie odnaleziono. Nigdy. Więc to już druga informacja znanego historyka. Nie wiem, czy o tym mam mówić, czy godna szacunku jest ta informacja korygująca? W sumie smutna, że jednak gen. Jasiński, o którym Mickiewicz pisał” Młodzieniec piękny i posępny” jednak nie spoczywa na cmentarzu Kamionkowskim pod kamienną płyta. A po prostu, Moskale martwego wyrzucili go do Wisły, jak psa, lub też inne dzikie zwierze. Razem z tysiącem innych ciał. I teraz został tylko popiół i wiślany muł wiekuisty.
Mapy, mapy, mapy, i trochę rycin… Jedna z najbardziej przejmujących pieśni Jacka Kaczmarskiego coraz bardziej zapominanego barda czasów Solidarności, to właśnie „ Ostatnia mapa Polski” O tym, że nasz król Stasio „ zwija mapę Polski” i nie oddaje Kościuszce. Dziwne, nie… Spotkałem się z opinią, że to tylko fikcja literacka. Fikcja Jacka Kaczmarskiego. Twierdze, że to nie prawda. Kościuszko nie miał dobrych map Polski, a mogły mieć, gdyby nasz Stasio, na chwile zamienił swoje hobby kartograficzne na miłość do Polski. Ale to dziwny król, asekurancki, bojaźliwy. Taki co kreślił mapy a nie robił polityki… Dobry może na czas prosperity, a nie na czas przełomu. Przecież on nigdy, nie był nawet na kilometr od jakiejkolwiek bitwy, czy potyczki. Więc chociaż może podarowałby te mapy… Czy to by zmieniło losy Insurekcji Kościuszkowskiej? Pewnie nie, ale może dziś, byłoby łatwiej zlokalizować bastion „ Zwierzyniec” A gdyby nawet nie, to dobre mapy zawsze są potrzebne. Także mapy pogodowe nad Smoleńskiem. I takie, gdy tylko wodzi się palcem po mapie. Oraz takie mapy, te z rodzaju świętych, gdzie widać każde serce jak na dłoni.
Chciało się Zosi jagódek
Kupić ich za co nie miała.
Jaś ich miał pełen ogródek.
Ale go prosić nie śmiała,
Gen. Jasiński to nie tylko generał, ale także poeta. A to tylko jego skromna zwrotka znanego wiersza. Nieco zabawna, z odrobiną erotyzmu. Tak mi się przynajmniej zdaje. Gdyby ktoś miał rycinę z Zosią, która szuka jagódek, proszę o kontakt …
PS
I już zupełnie na koniec. Jacek Kaczmarski i jego „ Ostatnia mapa Polski”
https://www.youtube.com/watch?v=DRicixy6JzM
Inne tematy w dziale Kultura