W 1900 roku rosyjski radca stanu Raczkowski szpiegował w Paryżu Kazimierza Dunina-Markiewicza - polskiego malarza z Żywotówki w guberni kijowskiej, podającego się za hrabiego. Ale Markiewicz nie był polskim spiskowcem, anarchistą ani komunistą. Zlecenie to, acz nie bezpośrednio, bo przez brytyjskiego ambasadora w Rosji i rosyjskiego ministra spraw wewnętrznych, Raczkowski dostał od angielskiego arystokraty z Irlandii - Josslyna Gore-Booth, którego siostra miała wyjść za Markiewicza i sprawą pilną było sprawdzenie, czy jest on odpowiednią partią. Okazało się, że Markiewicz nie jest żadnym hrabią, ale rosyjski szpieg uznał też, że od strony finansowej nie można mu niczego zarzucić. Josslyn na wszelki wypadek ograniczył jednak wsparcie finansowe dla przebywającej w Paryżu siostry.
Wybranka "hrabiego" Markiewicza nazywała się Constance Georgina Gore-Booth i jej domem rodzinnym była posiadłość Lissadell w hrabstwie Sligo. Kiedy Konstancja i Kazimierz pobierali się w 1900 roku, zapewne nie przypuszczali, że przyjdzie im oglądać zagładę świata z którego się wywodzili. Świata Kresów Zachodu i Wschodu - pałaców angielskiej arystokracji w Irlandii, jakby żywcem wziętych z powieści Jane Austen i świata dworków polskiej szlachty na Ukrainie. Ale o ile Kazimierz Dunin-Markiewicz daremnie próbował ratować swoje dziedzictwo, to jego angielsko-irlandzka żona Konstancja przyłączała się do niemal każdego ruchu, który pragnął zniszczyć świat jej dzieciństwa i młodości.
Pierwsze lata jej życia nie wskazywały na tak burzliwą przyszłość. Co prawda irlandzka wieś nie była pod koniec XIX wieku spokojna, ale w tym czasie rodzina Gore-Booth dbała o dobre relacje z okolicznymi mieszkańcami, pomagając im w potrzebie. Konstancja nie mogła pamiętać niespokojnego roku 1868, w którym się urodziła, kiedy to jej dziadek Robert nakazał wyciąć drzewa wokół Lissadell, umieścił na dachu działa, w oknach worki z piaskiem, zaś mężczyznom z rodziny i służby polecił patrolować okolicę na koniach w stałym kontakcie z policją. Niewykluczone, że nawet wówczas ta ostrożność była przesadzona. Z kilku biografii Konstancji Markiewicz wynika, że życie w Lissadell było dosyć sielskie. Mężczyźni z rodziny nie angażowali się w politykę. Ojciec Konstancji, Henryk pasjonował się odkrywaniem Arktyki i przez długi czas nie było go w domu, bo żeglował po morzach polarnych. Brat Konstancji Josslyn uwielbiał polować na dzikie gęsi. Aby zwiększyć swoje szanse podczas polowań, skonstruował myśliwską kryjówkę w kształcie krowy, licząc, że dzięki temu będzie mógł strzelać do gęsi z bliska. Jak pisze autorka biografii Konstancji Jacqueline Van Voris - "na widok tego wspaniałego potwora gęsi gęgając uciekały wiele mil". W polowaniach brała udział także Konstancja, dzięki czemu nauczyła się strzelać i świetnie jeździć konno. Cała rodzina grywała w amatorskich teatrzykach. Ale Konstancja nudziła się w Lissadell. Dlatego wraz z siostrą Ewą odbyła typową dla angielskich arystokratów podróż po Europie - wiosłowała po Renie, słuchała oper Wagnera w Bayreuth a we Włoszech uczyła się rzeźby i malarstwa. Przebywała często w Londynie, gdzie miała zaszczyt na jednym z balów tańczyć z samym księciem Jerzym, późniejszym królem. W stolicy Imperium zetknęła się ze środowiskiem utopijnych socjalistów i poznała słynnego poetę Williama Butlera Yeatsa. W 1897 roku Konstancja wyjechała na studia do Paryża, aby rozwinąć swój talent malarski.
Przyszły mąż Konstancji - Kazimierz Markiewicz także przebywał wówczas w Paryżu wraz ze swoją pierwszą żoną Jadwigą Spławą-Neyman. Jadwiga również pochodziła z guberni kijowskiej, z dworu położonego niedaleko Żywotówki, należącej do Markiewiczów. Kazimierz przerwał pobyt z żoną w Paryżu, aby dopełnić obowiązku rocznej służby w armii carskiej. Ale nie oznacza to, że był zwolennikiem caratu. W Paryżu Kazimierz spotkał prezesa rosyjskiej Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych z Petersburga. Rosjanin zapytał Markiewicza, dlaczego nie maluje w "rodzinnej Rosji". Markiewicz miał odpowiedzieć: "Bo nie pasuje mi klimat, Wasza Wysokość". Nie chodziło mu zapewne o pogodę.
Po zakończeniu służby Kazimierz powrócił do Paryża, aby studiować malarstwo. Jego związek z Jadwigą zaczął się rozpadać. Markiewicz miał reputację podrywacza, ale i o Jadwidze mówiło się, że nie jest mu wierna. Jadwiga zaszła w drugą ciążę. Okoliczności urodzenia i szybkiej śmierci jej drugiego syna Ryszarda oraz śmierci samej Jadwigi nie są jasne. Rodzina Markiewiczów twierdziła, że po połogu Kazimierz wysłał Jadwigę z dwójką dzieci do rodziny na Ukrainę z uwagi na jej gruźlicę. W swojej biografii Konstancji i Kazimierza Lauren Arrington podaje inną wersję - z raportu carskiej policji. Według raportu ciężarna Jadwiga jechała do Rosji pociągiem i w trakcie podróży urodziła. Następstwem tego porodu było zapalenie otrzewnej i śmierć Jadwigi oraz dziecka krótko po powrocie w rodzinne strony. Na Ukrainie u krewnych pozostał osamotniony syn Markiewicza Stanisław. Nie ma informacji, aby Kazimierz pojechał choć na krótko do syna, aby pocieszyć go po stracie matki i brata. Zapewne wolał brylować w Paryżu.
Kazimierz i Konstancja poznali się dzięki Stefanowi Krzywoszewskiemu, korespondentowi polskiego czasopisma "Kraj" z Petersburga, aspirującemu do kariery literackiej. Anne Haverty, autorka biografii Konstancji napisała, że Kazimierz Markiewicz zakochiwał się zwykle w kobietach romantycznych, ale w momencie spotkania Konstancji potrzebował raczej przyjaźni z kobietą. Choć romantyzmu w ich związku nie zabrakło. Kazimierz pojedynkował się z pewnym Francuzem, który zachował się grubiańsko wobec Konstancji na balu. W pojedynku zranił Francuza w udo swoją szpadą do szermierki. Mimo wspomnianych na początku wątpliwości brata Konstancji Josslyna, zarówno Konstancja w Żywotówce, jak i Kazimierz w Lissadell zrobili dobre wrażenie. Jak pisze Jacqeline Van Voris o Konstancji: "W Polsce wiele rzeczy przypominało jej Irlandię, chociaż bieda była nawet bardziej widoczna i niepokojąca. Drogi były gorsze i nigdy w życiu nie było jej tak zimno." Trudno powiedzieć, co w tym przypadku oznacza słowo "Polska". Zapewne tylko rodzinne strony Markiewicza.
Małżonkowie, którym w 1901 roku urodziła się córka Maeve, dopiero 3 lata po ślubie zabrali ze sobą do Irlandii syna Kazimierza - Stanisława. W Irlandii Konstancja i Kazimierz zaangażowali się w teatr. Kazimierz pisał sztuki teatralne z rolami specjalnie dla żony. Recenzenci byli zaskoczeni, że człowiek, który po przyjeździe do Irlandii ledwo co mówił po angielsku, po kilku latach był w stanie pisać sztuki. Konstancja zaczęła angażować się politycznie w ruch sufrażystek, w socjalizm, w irlandzki nacjonalizm. Była założycielką organizacji skautów, której celem było szkolenie chłopców do walki z Anglią. Niektórym skautom nie odpowiadała obecność kobiet w organizacji, ale większość była zafascynowana Konstancją, która uczyła ich strzelać. Podczas wizyty Jerzego V w Irlandii Konstancja spaliła na znak protestu brytyjską flagę i została na krótko aresztowana.
Kiedy Kazimierz wyjechał w rodzinne strony, Konstancja w 1909 roku zorganizowała w północnym Dublinie, na niemal wiejskich terenach komunę z udziałem swoich skautów. Mimo pomocy wykształconego ogrodnika, który miał zadbać o plony, komuna była kompletnym fiaskiem. Większość skautów nie była zainteresowana rolnictwem, chcieli tylko ćwiczyć musztrę i strzelać. Konstancja i jej przyjaciółka musiały im gotować i po nich sprzątać. Kiedy Kazimierz wrócił do Dublina doprowadził do zakończenia działalności komuny.Był poirytowany tym, że jego nazwisko stało się pośmiewiskiem z powodu nieudanej inicjatywy żony. W dodatku Konstancja straciła w związku z tą akcją sporo majątku. Drogi małżonków zaczęły się rozchodzić.
Kazimierz nie akceptował większości działań żony i wkrótce pojechał jako korespondent na Bałkany. Nie mógł znieść atmosfery nowego domu w Dublinie, który, jak powiedział pewien Francuz, bardziej przypominał dowództwo armii niż dom. W środku było pełno skautów, a na zewnątrz cały czas byli obecni policyjni detektywi.
Kiedy wybuchła I wojna światowa, Kazimierz w odpowiedzi na proklamację wielkiego księcia Mikołaja, zapowiadającą odbudowę Polski zaciągnął się do armii carskiej, do pułku huzarów (podobno jechał konno 700 kilometrów, żeby zostać przyjętym). Ranny w walkach w Karpatach omal nie zmarł w szpitalu we Lwowie, ale został przez brata przewieziony do Żywotówki. Wyleczył się z tyfusu, ale już nie wrócił do armii. Tymczasem Konstancja wzięła w 1916 roku udział w Powstaniu Wielkanocnym w Dublinie. Miała strzelać do żołnierzy króla Jerzego V, z którym tańczyła wiele lat wcześniej na balu, gdy jeszcze był następcą tronu. Została zastępcą dowódcy oddziału, który opanował park Stephen's Green. Zanim Brytyjczycy wysłali przeciw powstańcom wojsko, Konstancja "z rewolwerem w jednej ręce i papierosem w drugiej" postrzeliła bezbronnego, idącego ulicą policjanta, który póżniej zmarł od odniesionej rany. Widząca całą scenę pielęgniarka opisywała Konstancję słowami pełnymi pogardy.
Absurdalną decyzją podjętą przez dowódcę w Stephen's Green, Michaela Mallina było kopanie w tym parku okopów. Nie stanowiły one żadnej ochrony przez brytyjskimi snajperami strzelającymi z pobliskich wysokich budynków. Dlatego oddział musiał się przenieść do Królewskiej Szkoły Chirurgów. W budynku tym śmierdziało formaldehydem, wszędzie było pełno słoików z różnymi organami, a co najgorsze, nie było zapasów jedzenia, które pozostały w parku.
Po kapitulacji powstania Konstancja i Michael Mallin dyskutowali, czy zostaną powieszeni czy rozstrzelani. Konstancja, podobnie jak dowodząca nieco z przypadku oddziałem w dublińskim Ratuszu, lekarka Kathleen Lynn, zdecydowały się wziąć na siebie winę i twierdzić, że to one od początku były przywódczyniami swoich oddziałów. Liczyły, że Brytyjczycy nie zdecydują się rozstrzelać kobiet i że w ten sposób uratują życie dowodzącym mężczyznom. Ale o ile doktor Lynn (skądinąd osoba godna wielkiego szacunku za swoje późniejsze dokonania jako lekarz) okazała wielką siłę charakteru, to Konstancja załamała się psychicznie widząc reakcję tłumu, który w stosunku do prowadzonych do więzienia powstańców okazywał wielką agresję. W pewnym momencie pilnujący jej Brytyjczyk musiał zagrozić tłumowi, że zacznie strzelać, jeśli ludzie się nie cofną. W sądzie Konstancja przez cały czas płakała i błagała, aby darowano jej życie. Mallin był wściekły, widząc jej reakcję, choć jemu z kolei zarzuca się niehonorowe zachowanie. Potwierdzał on, że to Konstancja dowodziła w parku, co nie było prawdą. Mallin miał czwórkę dzieci i żonę w ciąży, ale liczenie na to, że oboje z Konstancją ocalą życie, bo Brytyjczycy nie będą rozstrzeliwać kobiet było ryzykowną grą. Nic mu to zresztą nie pomogło, bo został rozstrzelany, a jego postawa kontrastowała z zachowaniem innych skazanych, którzy byli gotowi ponieść wszelkie konsekwencje i nikogo kłamliwie nie obciążali.
Brytyjczycy nie rozstrzelali żadnej z osądzonych kobiet, choć Konstancja została początkowo skazana na śmierć. Wyrok ten zamieniono na więzienie. Wypuszczona w czerwcu 1917 roku, została ponownie uwięziona kilka miesięcy później. W 1918 roku, siedząc nadal w więzieniu, stała się pierwszą kobietą wybraną do parlamentu brytyjskiego. Cieszyła się ze zwycięstwa bolszewików w Rosji. Była ciekawa po czyjej stronie jest przebywający w Rosji Kazimierz. Ale on nie mógł darzyć czerwonych sympatią po splądrowaniu przez nich Żywotówki.
Po wypuszczeniu go przez bolszewików z obozu dla internowanych, Kazimierz zamieszkał w Warszawie. Był autorem scenariusza do filmu "Powrót" reżyserowanego przez Aleksandra Hertza, był też korespondentem angielskich gazet.
Tymczasem Brytyjczycy w 1919 r. bezskutecznie próbowali deportować Konstancję do Polski. Po zawarciu układu angielsko-irlandzkiego w 1921 roku Konstancja sprzeciwiła się jego postanowieniom i walczyła w irlandzkiej wojnie domowej. Jej zdrowie było mocno nadwyrężone z powodu długotrwałych pobytów w więzieniach. Zmarła w 1927 roku, a przy jej śmierci był obecny Kazimierz, wezwany do chorej z Warszawy za pośrednictwem radia. Kazimierz przeżył ją o 5 lat.
Inne tematy w dziale Kultura