korek789 korek789
253
BLOG

Lewiatan i pierwsza znana ofiara wypadku samochodowego

korek789 korek789 Kultura Obserwuj notkę 0

Nazwa tej niedużej miejscowości w irlandzkim hrabstwie Offaly może kojarzyć się z brzmieniem słowa „piwo” w wielu europejskich językach, ale to zły trop. Miasteczko jest bardzo stare, było ważnym ośrodkiem już we wczesnym średniowieczu. Nazwa Birr pochodzi z języka gaelickiego, od słowa „biorra”, które oznacza „posiadający źródła lub strumienie”.  W XIX wieku Birr dwa razy było świadkiem wydarzeń wyjątkowych w skali całego świata.

W 1845 r. angielski arystokrata i astronom William Parsons uruchomił na terenie swojego zamku w Birr (wówczas miejscowość nosiła nazwę Parsonstown) największy na świecie teleskop o średnicy 72 cali (1,8 m). Teleskop Parsonsa nazwano „Lewiatanem” i jego wizerunek rozpowszechniano na całym świecie, rozbudzając dumę z naukowych osiągnięć Imperium Brytyjskiego. Dopiero w 1917 roku w Kalifornii uruchomiono większy, 100-calowy teleskop Hookera w obserwatorium na Mount Wilson. Irlandzka równina nie jest wprawdzie zbyt dobrym miejscem dla astronomów (ze względu na duże zachmurzenie obserwacje można prowadzić przeciętnie przez 60 nocy w roku), ale za to Parsonsowie mogli prowadzić badania nie ruszając się ze swej posiadłości.

Rodzina Parsonsów zamieszkała w Birr na skutek kontrowersyjnego nadania ziemi przez króla angielskiego Jakuba I Stuarta. Za jego panowania prowadzono intensywną kolonizację angielsko-szkocką w Irlandii. Kiedy w 1619 r. zmarł właściciel zamku Birr i okolic, Charles O’Carroll, ogłoszono, że jego ziemie przechodzą na własność Korony, choć nie brakowało przedstawicieli rodziny, którzy mogliby przejąć po nim spadek. Był to koniec wielowiekowego władania tymi terenami przez klan O’Carrollów. Winą ich było to, że byli Irlandczykami a nie Anglikami, zaś przez króla byli uważani za rodzinę buntowników. W 1620 roku zamek Birr otrzymali Parsonsowie z Leicestershire w Anglii. Nowi właściciele nie zawiedli króla, zamek stał się na kilkaset lat ośrodkiem władzy Anglików nad Irlandią. Z pobieżnego przeglądu życiorysów Parsonsów, panów na zamku Birr wynika, że nie wiązali się z irlandzkim ruchem niepodległościowym, tylko twardo stali na straży interesów brytyjskich. Zresztą trudno się dziwić, gdyby przyjęli pogląd o angielskiej przemocy jako źródle panowania Korony nad Irlandią, to sami odbieraliby sobie prawo do posiadanej ziemi i arystokratycznych tytułów. Za wierność monarchii Parsonsowie otrzymali dziedziczny tytuł hrabiów Rosse. Parsonsowie mieszkają w zamku do dzisiaj, dlatego jego pomieszczenia nie są dostępne dla zwiedzających. Za to po zakupieniu biletu wstępu można zobaczyć zrekonstruowany pod koniec XX w. teleskop „Lewiatan”, centrum naukowe i część zamkowych ogrodów.  No i popatrzeć z pewnej odległości na budowlę w której zamieszkuje 7 hrabia Rosse, William Clere Leonard Brendan Parsons, znany pod imieniem Brendan, człowiek bynajmniej nie starający się zachować anonimowości:

https://www.irishtimes.com/life-and-style/generations-lord-rosse-of-birr-castle-at-78-1.1839747

Parsonsowie nigdy nie przecinali więzi łączącej ich z Anglią. Tradycją rodzinną jest edukacja w Eton College i służba w armii brytyjskiej. Dziadek obecnego właściciela zamku, William Edward Parsons, zmarł w 1918 roku w wyniku ran odniesionych na froncie zachodnim I wojny światowej. A i sam obecny właściciel służył w Irish Guards, formacji stanowiącej część armii brytyjskiej. Mimo to Brendan Parsons uważa się za Irlandczyka, a podczas nauki w Eton College w Anglii wielokrotnie był ofiarą dręczenia ze strony kolegów ze względu na pochodzenie z Irlandii. Chociaż pochodził z arystokratycznej rodziny spowinowaconej z królewską, w Eton traktowano go jak cudzoziemca z irlandzkich bagien. Dużo lepiej czuł się pobierając nauki na kontynencie – we Francji i Szwajcarii. Był tam zupełnie inaczej odbierany przez kolegów.  Po zakończeniu nauki Brendan przez kilkanaście lat pracował dla Organizacji Narodów Zjednoczonych. Podczas tej pracy nie używał tytułów arystokratycznych, przedstawiając się jako Brendan Parsons. Jak twierdzi, posiadany przez niego irlandzki paszport był bardzo przydatny podczas tej pracy, ludzie w krajach Trzeciego Świata traktowali go zupełnie inaczej, niż gdyby przedstawiał się jako Brytyjczyk. Pytanie tylko, czyje interesy reprezentował w ONZ, bo na pewno nie niewielkiej Irlandii, której zainteresowania nie dotyczyły takich odległych krajów jak Haiti, gdzie Brendan Parsons przebywał jako wysłannik. Więcej na temat życia i poglądów Brendana Parsonsa można się dowiedzieć z linkowanego poniżej wywiadu:   

http://travelingboy.com/archive-travel-bev-earl_of_rosse.html

Brendan Parsons doprowadził do ponownego rozkwitu zamku Birr i pięknej posiadłości. Tymczasem prawowici właściciele tamtych okolic, rodzina O’Carroll musiała ułożyć  sobie życie na wygnaniu. Wielu O’Carrollów wybrało emigrację za ocean. Charles Carroll, wykształcony we Francji dziennikarz i działacz polityczny z Maryland  został nawet sygnatariuszem Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych.

Druga wyjątkowa rzecz, która wydarzyła się w XIX-wiecznym Birr, to tragiczny wypadek do którego doszło 31 sierpnia 1869 roku. Mary Ward, pasjonatka astronomii, kuzynka właściciela zamku Birr Williama Parsonsa podróżowała pojazdem parowym skonstruowanym przez synów hrabiego. Na zakręcie w centrum Birr wypadła z wehikułu i wpadła pod jego koła ponosząc śmierć na miejscu. Szkic sytuacyjny wypadku można znaleźć tu:

http://thehelpfulengineer.com/index.php/2016/05/worlds-first-ever-fatal-car-accident/         

Zgodnie ze zwyczajem zwierzęta, które spowodowały śmierć człowieka były zabijane, zaś narzędzia zbrodni niszczone. Przez analogię zniszczono także pojazd, który stał się przyczyną śmierci Mary Ward. 

Tragiczne zdarzenie z udziałem Mary Ward przyjęto traktować jako pierwszy w świecie śmiertelny wypadek samochodowy. Tu jednak pojawiają się dwie wątpliwości. Czy pojazdy parowe jeżdżące po drogach, a nie po szynach, całkiem popularne w XIX wieku na Wyspach Brytyjskich, mogą być nazwane samochodami? Archiwum wycinków prasowych na temat wypadku Mary Ward pokazuje, że termin samochód nie był wówczas używany, pisano przeważnie o „lokomotywie drogowej” lub „lokomotywie parowej”:

http://blog.britishnewspaperarchive.co.uk/2013/08/30/mary-ward-the-first-person-to-be-killed-in-a-car-accident-31-august-1869/

Ale nawet jeśli stwierdzimy, że nie ma to znaczenia, jaki napęd miał pojazd który przyczynił się do śmierci Mary Ward, to zapoznanie się z historią lokomotyw drogowych pokazuje, że Mary Ward na pewno nie była pierwszą osobą, która przypłaciła życiem podróż w takim pojeździe.

Lokomotywy drogowe w Wielkiej Brytanii miały w pierwszej połowie XIX wieku wszelkie szanse, aby stać się równie popularne jak transport kolejowy. Było kilku przedsiębiorców, takich jak Goldsworthy Gurney, czy John Scott Russell, którzy próbowali uruchomić regularne połączenia drogowe przy użyciu tych pojazdów. Nie zrażali się nawet okazjonalnymi aktami agresji tłumu w stosunku do kierujących i ich pojazdów. Dużo groźniejszy dla nich okazał się zorganizowany opór przeciwko lokomotywom drogowym. Stali za nim przedsiębiorcy odpowiedzialni za przewozy ludzi i towarów wozami konnymi. Obawiając się konkurencji  ze strony nowych pojazdów podjęli akcję przeciwko nim. Pod wpływem ich nacisków uchwalono wysokie podatki od każdego przewozu lokomotywami drogowymi, co było w gruncie rzeczy formą represji wobec tego biznesu, a nie sprawiedliwym podatkiem.   W dodatku część jednej z angielskich tras wykorzystywanych przez te pojazdy została na jednym z odcinków pokryta sypkim żwirem, bez podania konkretnego powodu. Było jednak oczywiste, że chodziło o uniemożliwienie przejazdu lokomotywom drogowym. Takimi metodami doprowadzono do bankructwa konstruktora pojazdów Gurneya. W taki sposób działali również przeciwnicy lokomotyw drogowych  w Szkocji. Ale w Szkocji zdarzyło się coś więcej niż tylko bankructwo przewoźnika -doszło do strasznego wypadku. Niewykluczone, że stało się to z winy sabotażystów.

Linia lokomotyw drogowych założona przez Johna Scotta Russella kursująca między Glasgow a pobliskim miasteczkiem Paisley także borykała się z problemami wynikającym z celowego umieszczania przeszkód na drodze. Wiele dróg było własnością prywatną, ich właściciele często byli przekonani, że lokomotywy niszczą drogi. Podobnie jak w Anglii na drogach sypano żwir, kamienie i kładziono różne przeszkody. I również w Szkocji działało lobby właścicieli powozów konnych. 29 lipca 1834 r. w Craigton (obecnie przedmieście Glasgow) jeden z pojazdów Johna Scotta Russella przewrócił się, najprawdopodobniej  dlatego, że najechał na celowo położony na drodze kawałek metalu, co  doprowadziło do urwania jednego z kół. Przy upadku pojazdu doszło do eksplozji kotła parowego, co spowodowało śmierć 4 ludzi i zranienie 10 osób. W wyniku wybuchu zginęli : kapitan E.B.Gilmer (według różnych źródeł Szkot z Glasgow albo Irlandczyk), Thomas Blackwood z Glasgow, James Morrison (kupiec z Glasgow), William Syme (młynarz z Partick). Według niektórych źródeł była jeszcze piąta ofiara śmiertelna. Osoby te, jak przypuszczam, były całkowicie anonimowe dla brytyjskiej prasy i pamięć o ich śmierci nie przetrwała, w przeciwieństwie do pamięci o Mary Ward, należącej do brytyjskiej arystokracji, znanej z zainteresowań naukowych. XIX-wieczne ilustracje przedstawiające wypadek z 1834 roku i ówczesne pojazdy można zobaczyć na tym blogu:

http://jalopnik.com/the-first-fatal-car-accident-in-the-world-was-earlier-t-1506682342

O ile w przypadku śmierci Mary Ward można łatwo znaleźć informacje, że jej wypadek został uznany przez władze za przypadkowy i w związku z nim nie pociągnięto nikogo do odpowiedzialności, to nie udało mi się znaleźć jakichkolwiek informacji, aby prowadzono śledztwo w sprawie wypadku z 29 lipca 1834 roku. Wiadome jest za to, że Russell sądziło się z zarządem drogi Glasgow-Paisley, domagając się wypłaty odszkodowania w wysokości 30 tysięcy funtów. Sąd ostatecznie znacznie zmniejszył wysokość proponowanego odszkodowania – w sierpniu 1836 r. Russell zgodził się przyjąć od zarządców drogi kwotę 700 funtów. Uznano więc w ten sposób, że przyczyną wypadku był stan drogi. Wówczas jednak Russell i jego wspólnik Dauney byli już bankrutami. I tak mieli szczęście, że nie zostali zasypani lawiną pozwów od krewnych ofiar. Wiadomo jedynie, że jedna z osób poszkodowanych domagała się odszkodowania– przypadkowy przechodzień John Blackley, który uległ poparzeniu, domagał się od Russella zapłaty ponad 9 funtów.

Tak czy inaczej biznes lokomotyw drogowych po wypadku z 1834 r. podupadł całkowicie i mimo, że konstruktorzy tworzyli coraz lepsze pojazdy, to restrykcyjne ustawodawstwo brytyjskie hamowało rozwój tej gałęzi transportu. Budowanie parowych pojazdów stało się zajęciem dla hobbystów, takich jak synowie hrabiego Williama Parsonsa. Nie wiem, czy w Birr zbudowano jeszcze jakiś pojazd parowy po zniszczeniu tego, który stał się przyczyną śmierci Mary Ward.  Jednak jeden z synów astronoma Williama Parsonsa, Charles Algernon Parsons, nie zrażony tragicznym wypadkiem swojej kuzynki eksperymentował nadal z turbinami parowymi, stając się słynnym wynalazcą turbogeneratora.  

Obecny właściciel zamku Birr stara się podtrzymywać pamięć o swoich przodkach – wynalazcach i naukowcach, chcąc obalać stereotypy dotyczące dawnej Irlandii jako kraju zacofanego. Jest faktem, że Parsonstown, obecne Birr, było w XIX wieku ważnym ośrodkiem naukowym. Ale ogromny, wysoki mur ogradzający posiadłość Parsonsów pokazuje, że były wówczas dwie Irlandie- za murem powstawały wynalazki, dyskutowano o odkryciach i obserwowano galaktyki spiralne. A na zewnątrz muru życie wyglądało zupełnie inaczej, z czego zdajemy sobie sprawę, dowiadując się, że słynny teleskop Lewiatan, mimo, że ukończony w 1845 r., był wykorzystywany dopiero po kilku latach, kiedy zakończył się w Irlandii Wielki Głód, który zdziesiątkował ludność.        

 

       

korek789
O mnie korek789

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura