korek789 korek789
742
BLOG

Irlandia Północna Polską Zachodu?

korek789 korek789 Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Bloger Brian O’Neill z Belfastu, analizując straty i korzyści z Brexitu dla swojego regionu doszedł do wniosku, że jednym z niewielu pozytywów wynikających z wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej może być uzyskanie przez Irlandię Północną statusu podobnego do Polski. Polska jest dla blogera przede wszystkim krajem turystycznym z niskimi cenami. O’Neill liczy na to, że spadek wartości funta, który miał miejsce w związku z Brexitem sprawi, że sześć hrabstw Ulsteru będzie atrakcyjnym celem turystycznym dla mieszkańców Republiki Irlandii i innych krajów strefy euro. Na marginesie bloger wspomniał o dobrej reputacji, jaką cieszą się polscy pracownicy w Wielkiej Brytanii.  

https://sluggerotoole.com/2017/11/13/brexit-and-embracing-our-new-found-status-as-the-poland-of-the-british-isles/

Dyskusja pod notką co prawda skręciła przede wszystkim w kierunku rozważania ewentualności wystąpienia Wielkiej Brytanii z NATO i stanu sił zbrojnych Wielkiej Brytanii, ale jeden z dyskutantów, William Kinmont zadał pytanie, na które nikt mu nie odpowiedział: „Czy mamy jeszcze etos pracy?”.

Chodziło o to, czy w razie utraty przez Irlandię Północną pracowników z Europy Wschodniej będzie miał kto obsługiwać turystów w tej „Polsce Zachodu”. I ta uwaga zakrawa na ironię losu. Ile to naczytaliśmy się propagandy o tym, że to właśnie rezygnacji z „katolickiego zabobonu" kraje protestanckie zawdzięczają swoje gospodarcze sukcesy. Bo przecież katolicy są leniwi, a protestanci pracowici. A tu tymczasem pod artykułem, którego autor chwali polskich pracowników, jakiś przedstawiciel „protestanckiego narodu” z Irlandii Północnej pyta, czy jego rodacy mają jeszcze etos pracy.

Jest też ironią losu, kiedy inni dyskutanci zwracają uwagę, że Republika Irlandii właściwie kulturowo nie różni się od Wielkiej Brytanii. A tymczasem przodkowie tych protestantów z Belfastu byli gotowi podpalić cały kraj, byle tylko nie znaleźć się w autonomicznej Irlandii, która ich zdaniem miała być tak naprawdę rządzona przez papieża z Watykanu. Faktem jest, że wtedy, kiedy na początku XX wieku ważyły się losy Irlandii, pozycja Kościoła katolickiego była zupełnie inna niż dzisiaj. Ale rozbudzone wtedy emocje protestantów były tylko przykrywką dla gier rządu brytyjskiego, który chciał zachować dla siebie najbogatszą część Irlandii, pozbywając się jednocześnie odpowiedzialności za biedę południa wyspy.

Granica w Ulsterze, która w 2019 roku ma się stać granicą między Unią Europejską a Wielką Brytanią, ma po części charakter naturalny. Północ Irlandii, ze swoimi charakterystycznymi pagórkami i jeziorami różni się od reszty kraju. Była też od wieków blisko związana ze Szkocją, której wybrzeże można zobaczyć z klifów hrabstwa Antrim. I właśnie ze Szkocji wywodzi się znaczna część jej protestanckich mieszkańców, których osiedlono w Ulsterze za pieniądze z Londynu.

Granica, choć ma pewne podstawy w geografii, była jednak od początku niesprawiedliwa. Anglicy, którzy w przypadku Polski forsowali rzekomo „etniczną” granicę w postaci linii Curzona, w przypadku Irlandii brali pod uwagę jedynie własne interesy. Znaczną część Irlandii Północnej stanowiły obszary z przewagą katolików, których mieszkańcy zapewne woleliby znaleźć się w nowo tworzonym państwie irlandzkim. Ale gdyby Irlandię Północną miały stanowić tylko obszary z przewagą protestantów, to po stronie irlandzkiej znalazłyby się ważne ośrodki produkcji lnu, zaś niewielkie państewko protestantów ekonomicznie mogłoby się nie utrzymać. Irlandczycy nie mieli tu nic do gadania. Co prawda granica została ustalona w wyniku traktatu podpisanego przez rząd brytyjski z przedstawicielami irlandzkich powstańców, ale ci ostatni nie mieli wyboru. Brytyjczycy grozili bowiem wznowieniem działań wojennych na wielką skalę, zaś Irlandzka Armia Republikańska była na skraju całkowitej klęski. Anglicy obiecywali wprawdzie, że po uspokojeniu sytuacji stworzy się specjalną komisję, która wyznaczy bardziej sprawiedliwy przebieg granicy, ale dziwię się, że ktokolwiek z Irlandczyków mógł im wierzyć. Po kilku latach dokonano jedynie kosmetycznych zmian terytorialnych i to raczej na korzyść Irlandii Północnej.

Granica w Irlandii ma 499 kilometrów i w niczym nie przypomina prostych, geometrycznych granic amerykańskich stanów. W wielu miejscach przebiega przez obszar prywatnych gospodarstw rolnych i domów, z czym wiążą się niemałe problemy dla władz zarówno Wielkiej Brytanii, jak i Irlandii.

Najbardziej znany jest przypadek Thomasa Murphy, znanego jako „Stół”. Człowiek tan, dziś już 68-letni wygląda jak przeciętny irlandzki rolnik. Ale swój niewyszukany przydomek zawdzięcza temu, że jego ofiary często trafiały na stół do autopsji w kostnicy. Thomas Murphy podobnie jak jego ojciec został członkiem IRA. Przypuszcza się, że uczestniczył w przygotowaniu wielu zamachów terrorystycznych, chociaż niczego mu w tej kwestii nie udowodniono. Policja twierdzi, że w latach 80-tych sprowadzał broń z Libii. Kiedy sytuacja w Irlandii powoli się uspokajała, Murphy, podobnie jak wielu innych liderów grup paramilitarnych zarówno katolickich jak i protestanckich stał się zwykłym gangsterem. Jest uważany za najbogatszego przemytnika w Wielkiej Brytanii, choć równie dobrze można go nazwać najbogatszym przemytnikiem w Republice Irlandii.  Granica przebiega przez dom Thomasa Murphy. Główne wejście do domu znajduje się na terytorium Republiki, zaś wejście tylne należy do Wielkiej Brytanii. Legenda głosi, że ilekroć pukała do jego drzwi policja irlandzka, nie wychodząc z domu przenosił się na terytorium Wielkiej Brytanii, zaś kiedy chciała go odwiedzić policja Jej Królewskiej Mości, przebywał na części swojego gospodarstwa należącej do Republiki Irlandii. Przemycał głównie paliwo, papierosy i zwierzęta hodowlane. Podczas jednej z policyjnych  akcji, w pobliżu jego farmy znaleziono salę tortur, ale nie dało się udowodnić, że Thomas Murphy wykorzystywał ten obiekt.  

W 2006 roku Murphy’emu nie mogła jednak pomóc ucieczka do innej części domu. Policja irlandzka i brytyjska, wsparta oddziałem 400 żołnierzy wtargnęła do posiadłości przemytnika. Zarekwirowano wiele dokumentów i gotówkę wartości około 4 milionów dolarów. Znaleziono też szereg dużych zbiorników na paliwo, w tym kilka podziemnych. Niektóre z podziemnych zbiorników znajdujących się na terytorium Wielkiej Brytanii były połączone rurami z budą dla świń znajdującą się na terenie Republiki Irlandii. Celnicy nie mieli wątpliwości, że konstrukcja powstała dla potrzeb przemytu paliwa.

 Mimo zgromadzenia dużej ilości materiałów przeciwko niemu, Murphy nadal pozostawał na wolności. Pojawiały się sugestie, że była to cena za jego poparcie dla procesu pokojowego w Irlandii Północnej. Murphy był nadal wpływowym człowiekiem w kręgach IRA i dlatego pozwolono mu pozostać na wolności (choć okupił się władzom w Londynie i Dublinie znacznymi sumami pieniędzy w ramach ugody prawnej) .      

Jednak wymiar sprawiedliwości nie tak dawno przypomniał sobie o nim. Być może usługi oddane podczas procesu pokojowego przestały się już liczyć. Podobnie jak Al  Capone, Thomas Murphy został skazany za sprawy podatkowe.  W 2016 roku otrzymał wyrok 18 miesięcy więzienia od specjalnego trybunału pozbawionego ławy przysięgłych.

Murphy siedzi w więzieniu i jest traktowany przez współwięźniów jak król.  Ze względu na jego wiek, trudno sądzić, aby po wyjściu na wolność wrócił do przemytniczego biznesu. Ale dla innych przemytników Brexit może przynieść niemałe zyski.  Dużo zależy od tego, czy Irlandia Północna po Brexicie pozostanie w europejskiej unii celnej. Zwolennikami takiego rozwiązania jest wielu polityków europejskich.  Budzi to jednak panikę wśród protestanckich unionistów z Belfastu, którzy alarmują, że Unia Europejska chce doprowadzić w ten sposób do zjednoczenia Irlandii. W odpowiedzi rząd brytyjski zapewnia, że nie zgodzi się na stworzenie granicy wewnętrznej między Irlandią Północną a resztą Zjednoczonego Królestwa.

Wielka gospodarcza rola Belfastu i okolic, o której można było mówić na początku XX wieku należy już do przeszłości, bo wiele z miejscowych gałęzi przemysłu mocno podupadło. Dlatego być może niejednego brytyjskiego polityka kusiłoby pozbycie się raz na zawsze problemu irlandzkiego i wyrażenie zgody na zjednoczenie wyspy. Ale obecny rząd brytyjski nawet o tym nie wspomni, bo w dużym stopni zależy od głosów protestanckich unionistów z Belfastu. Wszystko to może zapowiadać stworzenie w Irlandii prawdziwej granicy, ale co wtedy stanie się z podzielonymi domami irlandzkich rolników? Nawet próba dokonana przez armię brytyjską w latach 70-tych, aby uszczelnić granicę i uniemożliwić przemyt broni dla IRA z Republiki zakończyła się całkowitym fiaskiem. Zapowiedzi eurokratów, że w razie wyjścia Irlandii Północnej z unii celnej zostanie stworzona cała infrastruktura graniczna można potraktować z pewnym pobłażaniem. Pat Treanor, radny z partii Sinn Fein powiedział, że to tak, jakby nakazać Niemcom odbudowanie muru berlińskiego.  

Już teraz na granicy działa co najmniej 12 miejscowych gangów przemytniczych. Brexit może sprawić, że Irlandia stanie się rajem dla przemytników i zainteresują się nią także przestępcy z innych krajów. A ewentualny wzrost przemocy na granicy może zaszkodzić turystyce. Turyści szukający niskich cen mogą więc, wbrew nadziejom blogera Briana O’Neilla, nie zdecydować się na odwiedzanie Ulsteru. Zwłaszcza że o północnej Irlandii ciągle pamięta się jako o miejscu zamachów terrorystycznych, a arsenały bojówkarzy nadal są tam poukrywane w szopach i zakopane pod ziemią, czekając na swój czas.    

korek789
O mnie korek789

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka