Witam.
Kolejny dzień i kolejne zderzenie z rzeczywistością godną Barei. Wybory, wybory!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Obywatele mają obowiązek oddawać głos w wyborach powszechnych. Oczywiście, jeżeli Państwo w swej głupocie czegoś nie spieprzy. Ale to wychodzi nam zawsze najlepiej. Swoją drogą ciekawy jestem czy w III RP jest jakaś ustawa, która jest logiczna i konsekwentnie spójna?
Przechodzę jednak do rzeczy. Obywatelka IIIRP (jeszcze) postanowiła oddać głos w najbliższych wyborach do Sejmu i Senatu. Powstał jednak pewien problem, który uniemożliwia spełnienie osobiście tego obowiązku. OPERACJA STAWU BIODROWEGO. Staw wymieniony, trwa rehabilitacja, ale nie ma mowy o możliwości osobistego dotarcia do urny wyborczej. Postanowiła, więc oddać głos i tutaj powstał problem. Głosowanie korespondencyjne odpada, ponieważ musi osobiście głos dostarczyć do Urzędu Pocztowego. Są oczywiście ułatwienia dla osób starszych i niepełnosprawnych, ale Obywatelka niestety nie kwalifikuje się pod żaden paragraf umożliwiający skorzystanie z tego „dobrodziejstwa”, ponieważ zabrakło dwóch lat do 75 oraz nie jest inwalidą, ale „tylko” po operacji i może o kulach przejść najwyżej ok. 5 metrów.
I jak tu się mają konstytucyjne uprawnienia do głosowania z rzeczywistością?
Jest jednak światełko w tunelu. Urzędnik z gminy, telefonicznie powiadomił o braku możliwości oddania głosu.
Mam jednak pytanie. Czy ktoś w tym kraju zdaje sobie sprawę ilu obywateli nie odda głosu, ponieważ zderzy się z barierą urzędniczą i prawną. Zapewniam, że jest to spora grupa liczona w tysiącach, jeżeli nie w dziesiątkach tysięcy( ludzie leżący w szpitalach,w domach po zabiegach operacyjnych wymagajacych rehabilitacji). Lecz czym się tu przejmować. Przecież i tak głosować pójdzie najwyżej połowa z wyborców.
Przyciwnik tradycyjnego lewactwa, ludzi zwanych rzodkiewkami, mało wyrazistych. Wróg wulgaryzmów. Miłośnik przyrody i historii.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka