Adalia Satalecki Adalia Satalecki
187
BLOG

KTO NIE KOCHA POLSKI

Adalia Satalecki Adalia Satalecki Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

           Berlińska publicystyka polskiego ministra spraw zagranicznych i towarzyszące jej w kraju polityczne klakierstwo dowodzą tylko jednego : Polska to kraj coraz mniej kochany przez naczelników plemienia Polan.
 
Miliardy euro skrywały dotychczas skrzętnie ideę federalizmu, którą Sikorski poparł w Berlinie.
 
Dla PO, premiera i prezydenta, Polska jest krajem zbyt małym i zbyt słabym, aby prezentować w Europie swoją samorządność i niezależność. A przecież zaledwie kilka miesięcy temu obchodziliśmy rocznicę naszej dumy właśnie z powodu niezależności i samorządności.
 
Okazuje się tymczasem, że 40 –milionowy kraj w środku Europy nie ma na tyle talentów, aby wyznaczać sobie i realizować własne cele. W felietonie Sikorskiego wygłoszonym w Berlinie pobrzmiewają ponure nuty o tym, że Polak może pełnić w Europie co najwyżej rolę wykwalifikowanej siły zdolnej wykazać swoje talenty tylko pod pejczem mądrzejszego nadzorcy.
 
Ogromna naiwność pobrzmiewa w zdaniu Sikorskiego, że zaczyna się mniej obawiać niemieckiej potęgi. Tu chodzi bowiem o spolegliwość o wiele szerszą. Deklarując chęć wspierania federalizmu, Polska musi uznać podporządkowanie regułom pisanym wspólnie nie tylko przez Niemcy i Francję, ale także piętnaście pozostałych państw strefy euro.
          
        Sikorski w swoim przemówieniu odwoływał się do chwalebnych kart historii Polski przywołując unię polsko – litewską. Zapomniał o fundamentalnym prawie tamtych obojga narodów, którym była konstytucja nihil novi z 1505 roku. Zabraniała ona stanowienia nowych praw Korony bez zgody senatu i izby poselskiej. Gdyby więc przed 500-laty Sikorski stanął na obcej ziemi i bajał o ograniczaniu praw narodu, to  lepiej by było, gdyby po takim dictum, zaciągnął się natychmiast pod znak króla saskiego, czy elektora brandenburskiego, bo w Polsce i na Litwie byłby uznany za banitę.
         
        Platforma Obywatelska, premier Polski, prezydent sami z własnej woli chcą  40-milionowemu narodowi nałożyć niemiecko – francuskie chomąto i mówią, że to patriotyczny obowiązek.
        
      Będzie to obowiązek miłości nie Polski, ale Europy.  I nie pod flagą biało -  czerwoną ale niebieską, gwiaździstą.
 
Nie będzie to Polska Mazurka Dąbrowskiego, ale Ode an die Freude Fryderyka Schillera z muzyką Ludwika van Beethoven’a 
 
11 listopada 2011 roku wystarczyły dwa lub trzy autobusy Niemców na ulicach Warszawy, aby przywołać do porządku Polaków przypominających sobie sen o wolności z tymi wszystkimi polskimi akcesoriami.
 
Piszę tę notkę jako wielbiciel Europy z jej swobodą podróżowania, z jej upraszczającą życie walutą i otwartością. Chciałbym, żeby moja tożsamość pasowała do Europy i rozmywała się w jej wielokulturowości.
 
Ale chciałbym też, aby działo się to tylko na moje życzenie. Żeby żadna pani Merkel, żaden Tusk, Sarkozy, czy Sikorski, żadni antyfaszyści z Niemiec nie dyktowali mi tego, kim mam być i co mam robić.  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości