Białoruska prasa była zaniepokojona, tytułując w ubiegłym roku:
„I znowu zagadkowa śmierć za rządów Tuska”.
Dodawała, że mówi się w Polsce o tym ,że istnieją dowody na to, iż Lepper nie mógł sam odebrać sobie życia”.
Tymczasem formalnie uniezależniona od władzy Tuska prokuratura milczy. I wydaje się, że prędzej Łukaszenka stanie się demokratą, niż polskie organa wymiaru sprawiedliwości podadzą prawdziwe przyczyny śmierci byłego polskiego wicepremiera.
W dniu śmierci Leppera w „Faktach po faktach”, jego najbliższy współpracownik Janusz Maksymiuk powiedział:
- Umówiłem się z Andrzejem na dziś, że będę przed 11. Żałuję, że nie byłem wcześniej. Wyszedłem o godz. 14, o 16 dostałem wiadomość, że Andrzej Lepper nie żyje. Nie umiem odpowiedzieć co się stało, nie odpowiem. Trzeba formalnie wyjaśnić, co mogło takiego człowieka jak Andrzej Lepper - głęboko wierzącego, on miał poszanowanie do życia i zdrowia - do tego skłonić.
- Krwawy żniwiarz przechodzi przez Samoobronę? – pyta przerażony internauta i wymienia:
maj 2011r. – zmarł dr Ryszard Kuciński – prawnik Leppera.
czerwiec 2011r. – Wiesław Podgórski– doradca, samobójstwo.
lipiec 2011–Róża Żarska – prawnik, umiera w Moskwie.
No i w sierpniu Andrzej…
* * *
A czy ktoś pamięta jeszcze zagadkową śmierć w samej kancelarii Tuska, dzień przed Wigilią 2009 roku?
Grzegorz Michniewicz, dyrektor generalny kancelarii premiera został znaleziony we własnym mieszkaniu przez kierowcę. Nie żył. Jak piszą w książce „Smoleńsk. Kulisy katastrofy” Leszek Misiak i Grzegorz Wierzchołowski (specjalne wydanie „Nowego Państwa”) Tu-154M 101 wrócił z Samary do Polski 23 grudnia 2009 r. Tego samego dnia w podwarszawskiej wsi Głosków-Letnisko (pow. piaseczyński) znaleziono ciałodyrektora kancelarii Donalda Tuska.
Przez ręce Michniewicza przechodziły niemal wszystkie dokumenty kancelarii premiera.Autorzy książki dotarli do akt prokuratorskich w sprawie. Mówi Edmund A. - pracownik Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, kierowca, zaniepokojony, że gdy przyjechał pod dom, zazwyczaj punktualny Michniewicz nie czekał na zewnątrz.
- Wszedłem więc do środka – zeznaje - Za drzwiami pomieszczenia zobaczyłem przewrócony odkurzacz. Po lewej stronie odkurzacza zobaczyłem Grzegorza Michniewicza w dziwnej pozycji, niby klęczącego, siedzącego jednocześnie na piętach. Wokół szyi Grzegorza Michniewicza widziałem zaciśniętą pętlę ze sznura odkurzacza.
Prokuratura twierdzi, że Michniewicz podjął decyzję o zadaniu sobie śmierci nagle. Natomiast zdaniem świadków, ten wyjątkowy skrupulant dokładnie zaplanował najbliższe dni: zaplanował swój urlop, kupił świąteczne prezenty i zawiadomił rodzinę, że właśnie wybiera się do niej do Białogardu, aby spędzić tam święta. I nagle niespodzianka: bierze odkurzacz, wyciąga sznur przerzuca przez belkę, robi pętlę, wiąże na szyi i trach…
Ja nie wierzę, aby on popełnił samobójstwo – powiedziała jego najbliższa współpracownica.
Jedną z ostatnich osób z którą rozmawiał dyrektor Michniewicz był Tomasz Arabski. Żona Michniewicza zeznała w prokuraturze:
- Dowiedziałam się, że miał on nieprzyjemną rozmowę ze swoim przełożonym, ministrem Tomaszem Arabskim. /…/ Twierdził, iż na pewno zostanie zwolniony z pracy.
Czego dotyczyła „nieprzyjemna” rozmowa między Arabskim a Michniewiczem? Wie o tym jedynie sam Arabski – piszą dziennikarze.
- Co ciekawe – kontynuują autorzy - to właśnie Arabski był ostatnią osobą, z którą Michniewicz kontaktował się telefonicznie przed śmiercią. O godz. 23:08 wysłał mu wiadomość tekstową następującej treści: „Panie Ministrze - wieczorem skontaktował się ze mną Andrzej Papierz, polski ambasador w Bułgarii, informując, że cofnięto mu potwierdzenie bezpieczeństwa. Znam go od czasów premiera Buzka (był wtedy z-cą dyrektora CIR). Czasem się kontaktujemy (jego obecna zastępczyni pracowała długo w KPRM). Informuję o tym, bo pewnie zaraz dowie się Pan (od służb), że kontaktuję się z wrogim elementem. W razie pytań jestem do dyspozycji”.
Później jeszcze tylko wyszedł z psem na spacer, wrócił, porozmawiał przez skyp ze swoim przyjacielem w Anglii i …
* * *
A szyfrant Stefan Zielonka? Pracował w tajnych służbach 30 lat. Niemal rok po jego zaginięciu, w kwietniu 2010, "Gazeta Wyborcza", powołując się na francuską gazetę utrzymuje, że Zielonka mógł zostać zwerbowany przez chińskie służby specjalne. W Polsce pracował m.in. przy systemach łączności polskiej armii z NATO . Opowiadano nawet pikantne szczegóły z jego życia w Szanghaju do czasu, aż pewnego dnia, dwaj mężczyźni, spacerując rano nad brzegiem Wisły, nie natrafili na rozkładające się zwłoki. Ciało leżało w odludnym miejscu, tuż przy Wale Miedzeszyńskim w Wawrze. Przy zwłokach była jakaś torba.
- Ciało, wstępnie możemy zidentyfikować jako zwłoki Stefana Zielonki – powiedział TVN Warszawa płk Krzysztof Parulski, Naczelny Prokurator Wojskowy.
Szyfrant kontrwywiadu zaginął w tajemniczych okolicznościach rok wcześniej. Po prostu wyszedł z domu w drugi dzień Świąt Wielkanocnych. Jego zaginięcie zgłosiła żona. Od początku mówiono, że albo popełnił samobójstwo albo współpracował z obcym wywiadem i został wywieziony z kraju. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła szyfrantowi zarzut dezercji. Jednak postępowanie w sprawie umorzono.
* * *
12 czerwca 2011 roku samobójstwo popełnił oficer polskiej Służby Kontrwywiadu Wojskowego - informuje portal tvp.info. Do zdarzenia doszło w Wejherowie (woj. pomorskie). Znajduje się tam jednostka wojskowa - Centrum Wsparcia Teleinformatycznego i Dowodzenia Marynarki Wojennej. Ofiara była oficerem i posiadała wysoką klauzulę dostępu do materiałów niejawnych. Mężczyznę znaleziono powieszonego. Na ciele oficera nie znaleziono śladów wskazujących na to, by mógł zostać zamordowany. Mimo to, zdaniem posła PiS Marka Opioły z Sejmowej Komisji do Spraw Służb Specjalnych, zdarzenie powinno być dokładnie zbadane.
- Ta sprawa dotyczy wojskowej służby specjalnej. Zawsze, gdy w niewyjaśnionych okolicznościach ginie oficer Służby Kontrwywiadu Wojskowego, należy wykluczyć związek śmierci z jego pracą - tłumaczy.
* * *
Czy ktoś pamięta sprawę Eugeniusza Wróbla o której pół roku po katastrofie smoleńskiej pisał „Nasz dziennik” ? Zginął on w nieprawdopodobnych wręcz okolicznościach.
Wróbel wykładał na Politechnice Śląskiej. Należał do nielicznego grona ekspertów, którzy doskonale orientują się w tematyce lotniczej i są w stanie poddać merytorycznej ocenie raport moskiewskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego. Był wybitnym specjalistą od komputerowych systemów sterowania lotem samolotów. W swojej pracy naukowej zajmował się również tematyką z zakresu teleinformatyki w transporcie lotniczym. Był specjalistą od precyzyjnej nawigacji satelitarnej dla lotnictwa. W latach 90. był wicewojewodą katowickim. W latach 1998-2001 jako ekspert sejmowej Komisji Transportu i Łączności oraz doradca kolejnych ministrów transportu i gospodarki morskiej uczestniczył m.in. w opracowaniu projektu prawa lotniczego. Od listopada 2005 do grudnia 2007 roku pełnił funkcję wiceministra w resorcie transportu. Ostatnio zaangażowany był m.in. w tworzenie Centrum Kształcenia Kadr Lotnictwa Cywilnego Europy Środkowo-Wschodniej przy Politechnice Śląskiej. Eugeniusz Wróbel miał wzorową rodzinę, dorosłe dzieci.
Z ustaleń prokuratury wynika, że Eugeniusz Wróbel został zamordowany we własnym domu, a jego ciało wrzucono do Zalewu Rybnickiego. Do zabójstwa przyznał się jego syn Grzegorz, który złożył obszerne wyjaśnienia, jednakże później odwołał swoje wcześniejsze zeznania.
Dociekliwi internacie natychmiast tworzą swoją listę tajemniczych zgodnów:
- A
Krzysztof Knyż operator ‘Faktów‘ – Czy ktoś oglądał jego reportaż z awaryjnego lądowania Tu-154? Podobno pokazała to cyfrowa PolsatNews. Od tego czasu Knyż nie żyje. A o jego zaginięciu ani słowa.
- A
prof. Marek Dulinicz, kierownik grupy archeologów, która miała wyjechać do Smoleńska też nie żyje. Zginął w wypadku samochodowym.
- A Dariusz Szpineta, ekspert i prezes spółki lotniczej, został znaleziony martwy w łazience ośrodka wczasowego w Indiach. Wcześniej parokrotnie wypowiadał się w mediach w sprawie Smoleńska, wskazując, że lot Tu-154M był lotem wojskowym - informuje Gazeta Polska Codziennie. W tekście pt. „Operacja «Kłamstwo smoleńskie»” na portalu Niezalezna.pl w styczniu ubiegłego roku, pojawia się jego analiza dokumentów lotu rządowego tupolewa. „Plan lotu jest to depesza, którą musi nadać każdy statek powietrzny, żeby mógł wykonać lot w przestrzeni kontrolowanej. W lipcu 2011 r. wyszło na jaw, że MSZ wiedziało, iż 8 kwietnia 2010 r. lotnisko Siewiernyj nie miało jeszcze numeru zgody na przelot i lądowanie. Szpineta wskazywał w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, że brak takiego numeru to poważne przeoczenie. W 2009 r. Dariusz Szpineta zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu korupcji w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego. Dwa lata później zarzuty objęły… samego Szpinetę. - Od dłuższego czasu rozpowszechnia się kłamstwa na mój temat. Ich nasilenie zbiegło się z informacją, że moja spółka wejdzie na giełdę - mówił wtedy Szpineta.
- Komentator bieżących wydarzeń, bloger, i wieloletni pracownik MSWiA, prof Piotra Beina przewidział ponoć falę tajemniczych zgonów po 10 kwietnia 2010 – piszą internauci. Pisał wtedy, że w zagadkowych okolicznościach będą umierać ludzie związani z katastrofą smoleńską. Myślałem wtedy, że jest to kolejny wytwór fantazji bądź działanie mające nas zastraszyć. Niestety, ale okazuje się to być prawdą.
Inne tematy w dziale Rozmaitości