Adam Wielomski Adam Wielomski
277
BLOG

Polemika z michnikowszczyzną

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 22
Zaglądam dziś na "Salon24", a tu wszyscy piszą o Adamie Michniku, a ja akurat nie dawno przeczytałem dzieło o nim autorstwa Rafała Ziemkiewicza. Dzieło, z którego tezą się nie zgadzam.

„Michnikowszczyzna. Zapis choroby” Rafała A. Ziemkiewicza to jedna z ciekawszych pozycji na rynku wydawniczym, stanowiąca potwierdzenie tezy, że jedynym efektem rządów PiS jest możliwość publicznego rozmawiania na tematy, które jeszcze nie dawno były tzw. tematami tabu. Nie znaczy to, że książka taka trzy lata temu zostałaby skonfiskowana przez cenzurę: zostałaby przemilczana i mało kto by o niej usłyszał, a więc i ją nabył.
  
Bez wątpienia można o książce Rafała A. Ziemkiewicza napisać w tym momencie prawdziwy pean pochwał, jak to Pan Rafał prześledził rozwój największego zabobonu współczesnej Polski, pokazując rozwój intelektualnej choroby zwanej przezeń „michnikowszczyzną”. Aby nie było wątpliwości: książka jest znakomita i godna polecenia. Ja chciałem jednak – mając do dyspozycji niewielką rubryczkę - poruszyć tę rzecz, z którą się NIE ZGADZAM.
   
A nie zgadzam się z interpretacją powodów dla których Adam Michnik po 1989 z radykalnego antykomunisty przeistoczył się w przyjaciela gen. Czesława Kiszczaka i roztoczył parasol ochronny swojej gazetki nad wszystkimi agentami, esbekami, utrwalaczami, milicjantami i sekretarzami. Zdaniem Rafała A. Ziemkiewicza, wynika to z błędnej oceny sytuacji politycznej przez warszawski salonik, który z okna kawiarni błędnie postrzega polską rzeczywistość. Michnik miałby bowiem być przerażony apokaliptyczną wizją sojuszu antysemitów i nacjonalistów ze środowisk PZPR z antysemitami i nacjonalistami katolickimi, czyli pogrobowcami endecji. Innymi słowy: Michnik panicznie bał się wariantu Mecziara i Miloszewicza w Polsce. Stąd też powstała w jego umyśle wizja wielkiego sojuszu wszystkich sił „umiarkowanych”, od Geremka po Kiszczaka, przeciwko „ciemnogrodowi” i „oszołomstwu”.
   
Naprzeciwko tej tezie przywołam książkę Adama Michnika „Kościół, lewica, dialog”. On tam dosyć dokładnie opisuje mentalność swojego środowiska, a szczególnie jego stosunek do Kościoła, tłumacząc, że to lewicowe towarzystwo gremialnie popierało partię, bojąc się katolickiej nietolerancji i inkwizycji. Ostatecznie wystąpiło przeciwko komunizmowi, gdyż inkwizycję dostrzegło – dopiero po marcu 1968 – w działalności partii. Wtedy to Michnik wysunął postulat sojuszu lewicowych intelektualistów i katolików przeciwko „inkwizycyjnej” partii komunistycznej, dostrzegając, że posoborowy Kościół utracił wolę walki o państwo katolickie i stanął na pozycjach demokratycznych.
   
I tu jest istota rzeczy. Trzeba czytać „Kościół, lewica, dialog”! Twierdzę, że Adam Michnik nie zmienił istoty swoich poglądów od lat sześćdziesiątych. Był, jest i pozostaje człowiekiem lewicy, ale nie prymitywnym i sfanatyzowanym komunistą. Wystąpił przeciwko partii nie dlatego, że partia ta tępiła katolicyzm, własność prywatną i wszystko co polskie. Wystąpił przeciwko niej wyłącznie dlatego, że totalitarna struktura nie pozwoliła „salonowi” zachować swojej autonomii i spokojnie debatować o postępie w warszawskich kawiarenkach. Ale intelektualistów była garstka, a więc ta grupa „oficerów” musiała sobie znaleźć „armię”. I znalazła ją w postaci robotników i katolików. Za pomocą tej armii obalono komunizm. Jednak w tym momencie sojusz ten musiał się skończyć, gdyż „salon” nie zmienił swoich idei. Chciał socjalizmu nietotalitarnego, ale demokratycznego, gdzie będzie swoboda gaworzenia o prawach człowieka, demokracji, postępie, wolności sumienia, narzekania na ksenofobię i antysemityzm. Katolików w państwie tym miało w polityce nie być. To miał być taki PRL z „ludzką twarzą” – socjalizm demokratyczny.
   
Kto był naturalnym sojusznikiem w budowaniu demokratycznego socjalizmu? Naturalnie komuniści, o ile tylko odrzucą totalitaryzm. I w 1989 roku zrobili to, tym samym realizując wizję z młodości Michnika: lewicowa partia, antyklerykalna, laicka, postępowa, ale szanująca w swoim środowisku wielość poglądów, pluralizm różnych odcieni lewicy. Michnik nie zwalczał komunizmu jako ideologii, zwalczał leninizm, a konkretnie teorię Lenina, że różnice poglądów w partii (tzw. frakcyjność) są wyrazem „fałszywej świadomości”, ta zaś wyrazem odmiennego pochodzenia klasowego, czego skutkiem była brutalna eliminacja źle myślącej frakcji. To przecież właśnie przydarzyło się „puławianom” w 1968 roku. Chodziło tedy nie o żadną demokrację, ale o limitowany pluralizm lewicy.
   
Adam Michnik, za pomocą „GW”, stworzył taki limitowany pluralizm w III RP i utrzymywał go przez kilkanaście lat. Intelektualny terror tego środowiska polegał na twierdzeniu, że „dopuszczalne” są poglądy lewicowe, socjalistyczne, liberalno-lewicowe, antyklerykalne, religijnie modernistyczne. Czyli pluralizm w obrębie szeroko pojętej lewicy. Sojusz z postkomunistami nie był wynikiem błędu Michnika, ale realizacją pewnej wizji socjalizmu.

Adam Wielomski

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (22)

Inne tematy w dziale Polityka