Adam Wielomski Adam Wielomski
168
BLOG

Kosowo i Osetia

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 31
Gdy Zachód na wyścigi uznawał niepodległość tzw. Kosowa, co realniej myślący komentatorzy wskazywali, że jest to niebezpieczny precedens, który raz na zawsze przekreśla ideę niezmienności granic i otwiera Puszkę Pandory. Radek Sikorski wprawdzie twierdził, że nie jest to „precedens”, lecz „wyjątek”, ale kto by się tam w takie scholastyczno-demoliberalne subtelności bawił. Rozumie je może wykształciuchowski europejski „salon”, ale są one obce Realpolitik.

Polityka demoliberalna ma to do siebie, że nie kieruje się jasnymi kategoriami politycznymi, lecz stanowi mieszankę realnych interesów politycznych i demagogii, gdzie prym wiodą hasła demokracji i praw człowieka. Tak było i w tym przypadku. Aby osłabić Rosję za wszelką cenę, zdecydowano się podeptać uznane reguły prawa międzynarodowego i wykreować albańskich terrorystów i przemytników na elitę nowego państwa. Równocześnie zastrzegano, że precedens ten nie jest precedensem. Dlatego ten sam Zachód uznaje „integralność terytorialną Gruzji”.

No, ale dlaczego? To jest dokładnie ta sama sytuacja. Kosowo podobno winno być niepodległym państwem, gdyż 90% jego mieszkańców to Albańczycy, i zgodnie z demokratyczną dogmatyką „prawa narodów do samostanowienia” mają prawo do politycznej samodzielności. Skoro więc 80-90% mieszkańców Osetii Pd. ma rosyjskie paszporty, to oni także mają prawo do oddzielnej państwowości lub przyłączenia się do Rosji. Trudno sobie wyobrazić zawiłość i nierzetelność wywodu, który legitymizowałby aspirację islamskich barbarzyńców z Kosowa i delegitymizował podobne aspiracje prawosławnych Rosjan z Osetii.

Problem wynika z przyjęcia – jako dogmatu – zasady „prawa narodów do samostanowienia”. Zasada ta jest kompletną bzdurą. Liczba nie jest żadnym argumentem w zderzeniu z racjami prawnymi i historycznymi. Jedynie legitymowalne roszczenia historyczne i postanowienia traktatów pokojowych mogą stanowić uzasadnienie dla granic państwowych. 

Liczba nic tu nie znaczy. Gdyby granice wytyczać wedle liczb, to istniałaby prosta recepta na przejęcie terytoriów spornych: wymordować obcą narodowo, zamieszkującą je ludność, resztę przepędzić, a następnie osiedlić własną ludność. Potem wystarczy przeprowadzić badania statystyczne, ewentualnie referendum i uznać region za prawowicie-demokratycznie wchodzący w skład naszego państwa.

Nie mam wątpliwości, że Kosowo było, jest i będzie częścią Serbii, gdyż było nią od zawsze, stanowiąc źródło serbskiej państwowości. Historii Gruzji i Osetii nie znam, a więc nie potrafię powiedzieć do kogo prawowicie należą sporne tereny. Ale wiem jedno: wedle logiki demoliberalnej – potwierdzonej ostatnio w autonomicznej serbskiej republice Kosowo – Osetia Pd ma prawo do samostanowienia i rosyjskie czołgi należy uznać za „wyzwolicielskie”.

Te z państw, które uznały niepodległość tzw. Kosowa nie mają moralnego prawa potępiania rosyjskich sił porządkowych, które zaprowadzają „demokratyczne” standardy „prawa narodów do samostanowienia” w Osetii.

Panowie demokraci: nawarzyliście piwa, to jest sobie teraz pijcie.

Adam Wielomski

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (31)

Inne tematy w dziale Polityka