Kaczyński był bezsprzecznym zwycięzcą środowej debaty telewizyjnej. Ale nie będę tym razem dowodzić tego szczegółowo. Mam zresztą wrażenie, że podobnego zdania jest większość komentatorów.
Chciałam zwrócic tylko uwagę na scenę finałową. Była wspaniała! Jak dobry sen, jak marzenie, które - wierzę - że się spełni.
Oto, co moglismy zobaczyć: Jarosław Kaczyński chce się podpisać na przygotowanym przez Bronisława Komorowskiego egzemplarzu Konstytucji RP. Zwraca się do marszałka z prośbą o długopis. Marszałek podrywa się. Podaje usłużnie i z uśmiechem Kaczyńskiemu pióro.
Jarosław Kaczyński składa podpis.
To tak jakby pod jakąś przedstawioną przez Marszałka Sejmu ustawą podpis składał Prezydent Jarosław Kaczyński .
Piękny obraz. Budujący.
Czy się spełni w rzeczywistości?
Uwierzmy, że tak, że zwycięstwo Jarosława jest realne, jest możliwe!
Otuchy dodały mi też te tłumy skandujące pod gmachem telewizji, entuzjastycznie wiwatujące na cześć kandydata PiS. I... smętne oblicze marszałka.