Agata Len Agata Len
894
BLOG

Raport MAK rozsypał się w mak

Agata Len Agata Len Polityka Obserwuj notkę 19

Jeszcze w ubiegłym tygodniu, a więc kilka dni temu słuchaliśmy z przerażeniem „rewelacji” rosyjskiego MAKu. Choć osobiście niczego dobrego po komisji gen. Tatiany Anodiny się nie spodziewałam, nie ukrywam, że zawsze wszelkie haniebne zachowania, wszelka bezczelność, kłamstwo i manipulacja budzą we mnie gniew i burzą krew.

MAK nie tylko winą za katastrofę smoleńską w całości obarczył Polaków, stwierdzając wprost, że piloci polscy za wszelką cenę chcieli lądować na lotniku Siewiernyj wbrew ostrzeżeniom z wieży kontrolnej i pomimo warunków atmosferycznych, które na sprowadzenie maszyny nie pozwalały. MAK pozwolił sobie na jeszcze jedną, niczym niepopartą insynuację, sugerując niedwuznacznie, że dowódca Polskich Sił Lotniczych, śp. gen. Błasik był pijany i że z pewnością w stanie nietrzeźwości wywierał na załogę presję.

„Newsy” poszły w świat. Zagraniczne media skwapliwie powtórzyły rewelacje. Francuzi mogli sobie przy tej okazji od razu przypomnieć znane od czasów napoleońskich powiedzenie „soul comme un polonais” (czyli „pijany jak Polak”), a Belgowie swoją włąsną wersje powiedzonka „soul comme toute la Pologne” (co znaczy: „pijany jak cała Polska”). Rząd polski nie zareagował natychmiast, bo premier Tusk bawił w tym czasie w Dolomitach na nartach. Oświadczenie w sprawie raportu MAK złożył dopiero dwa dni później.
Można by więc w pierwszej chwili uznać, że wszystko to dobrze zostało pomyślane. No, bo Polacy – wiadomo: ułańska fantazja, za kołnierz nie wylewają, chcieli na pewno Rosjanom pokazać, że żadna mgła, nawet najgęstsza, im nie przeszkodzi w oddaniu hołdu zamordowanym przez Rosjan w Katyniu Polakom. Wbrew rozsądkowi lądowali, i… się niestety rozbili. Sami sobie są winni. Rosjanie mogą nam tylko współczuć…  
Oczywiście nieważne, że nie przedstawiono żadnych miarodajnych dowodów na obecność 0,6 promila alkoholu we krwi zmarłego generała, co oświadczył w jednym z programów telewizyjnych prokurator generalny Andrzej Seremet. Nieważne, że większość dowodów w sprawie w ogóle przez Rosjan nie została Polsce przekazana. Nieważne, że strona rosyjska, jak przyznał w dzisiejszym programie TVP „Polityka przy kawie” Edmund Klich, w sposób systematyczny naruszała postanowienia Konwencji Chicagowskiej, a ściślej jej Załącznika 13, nie dopuszczając polskiego akredytowanego oraz towarzyszących mu polskich ekspertów do wielu działań i procedur dochodzeniowych.  To wszystko nieważne! Rosjanie mogą sobie pleść, co im ślina na język przyniesie, a Polaczki, jak nam szczerze z serca już na samym początku roku, 1 stycznia poradził Prezydent Komorowski, niech lepiej nie doszukują się innych przyczyn katastrofy. Bo owa przyczyna jest „boleśnie prosta”. Lądowali we mgle, a nie powinni byli lądować…
A jednak, ten podły, acz dobrze zaplanowany i rzucony na odpowiednio przygotowany w Polsce medialny grunt scenariusz rozsypał się już kilka dni później. Raport MAK rozsypał się w drobny mak!!! Wystarczyła ekspertyza polskich ekspertów, jak widać dużo lepszych od speców rosyjskich. Polacy, mimo iż nie dostali oryginałów czarnych skrzynek i pracowali na odpowiednio „odszumionych” przez Rosjan kopiach, byli w stanie dokonać analizy materiału dowodowego w sposób dużo bardziej fachowy i dokładny.
Brawo pułkownik Grochowski! Brawo polscy eksperci! Polska Wam dziękuje za to, co robicie, aby dociec prawdy. Dzięki Waszej nadzwyczajnej, nieocenionej pracy wyssane z palca rosyjskie tezy zostały całkowicie obalone! Bowiem, jeśli dowódca załogi, kpt. Arkadiusz Protasiuk na wysokości 100m, a więc na wysokości decyzyjnej dał komendę, aby odejść na drugi krąg, komendę potwierdzoną następnie przez drugiego pilota Roberta Grzywnę, to znaczy, że ustalenia rosyjskiego MAKu o lądowaniu polskiej załogi na siłę i za wszelką cenę, i to jeszcze pod wpływem nacisków pijanego generała, są stekiem obrzydliwych kłamstw i oszczerstw.
Tak, tak, będę powtarzać do znudzenia: raport MAK rozsypał się w mak, drobny szary mak, którym będzie teraz nieco trudniej mamić i zaczadzać umysły otumanionej części opinii publicznej. Oczywiście próby zostaną podjęte. Już zostały podjęte. Ale macie teraz, szalbierze, utrudnione zadanie! A my, którym naprawdę zależy na ujawnieniu prawdy w sprawie katastrofy smoleńskiej powinniśmy zobaczyć nie tylko światełko w tunelu, ale światło podtrzymujące realną nadzieję, że prawda wyjdzie na jaw! Poznamy ją! I to wcale nie dopiero za 50 lat, ale dużo, dużo wcześniej!
 
 
Agata Len
O mnie Agata Len

Interesuje mnie świat. Uważnie śledzę sprawy krajowe. Zależy mi na dobru Polski. Uwielbiam czytać i rozmawiać z mądrymi ludźmi o sprawach ważnych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka