Trzeba mental Tuska spróbować zrozumieć.
Wyobraźmy sobie tego typka, który jako mały Donald (kupa śmiechu musiała być już w szpitalu na porodówce, żłobku, a potem w przedszkolu, podstawówce, liceum i na studiach) musiał zmagać się z poniżeniem i wykluczeniem polskiego środowiska.
Urodzony w 1957 roku, czyli 12 lat po wojnie, którą nie tylko wywołali jego niemieccy ziomkowie, to jeszcze dziadzio defilował na przepustki w mundurze Wermachtu. Nie dało się tego ukryć ani w rodzinie ani wśród sąsiadów czy znajomych na dzielnicy, w zakładach pracy członków rodziny, itd.
A więc wyobraźmy sobie małego przedszkolaka Donalda, którego wytykano palcami na podwórku po pierwsze za imię, które konweniowało z jego wadą wymowy a la postać kaczora Donalda z kreskówki, wymyślonej w 1934 roku a produkowanej do dziś. Kultowe gumy balonowe z Kaczorem Donaldem i historyjką wprowadzono do obrotu na świecie w 1948 roku i towarzyszyła Polakom do niedawnych jeszcze lat. Z racji zamieszkania w mieście portowym i maksymalnej ilości kontrabandy z zachodu (którą jako student, Donald Tusk, handlował w podziemiach dworca), mały Donald zbierał historyjki od najwcześniejszych swoich lat. Na podwórku musiał mieć przerąbane nie tylko w związku z seplenieniem a la kaczor z kreskówki Disneya (być może tę manierę sobie nawet wyćwiczył dla poklasku dzieciaków) ale również z powodu opinii małego wrednego rudego szkopa, którego rodziny z jakiegoś niejasnego powodu nie zaliczono w poczet tzw. wypędzonych do Reichu. Widocznie rodzina była niepełnowartościowa dla jakiegoś szkopskiego Amtu, kwalifikującego do wywózki na Zachód... ani w oczach sowietów rządzących PRLem, nie był pełnowartościowym frycem i familia wermachtowca Josefa Tuska musiała zostać w PRL. Same porażki jak na razie. Jedyny rys z czasów liceum jaki znam, to moja rozmowa jego koleżanką z klasy, która w drodze nocnym pociągiem z Gdyni do Warszawy w roku 2011 opowiedziała mi to i owo. Ot, mówiła, wycofany towarzysko, zakompleksiony sepleniący brzydal, bez cienia powodzenia u płci przeciwnej a i z gejami mu nie szło. Chorobliwie ambitny kapuś klasowy, zajadły na uczestniczenie we władzy szkolnej i załapanie się do jakiejkolwiek organizacji czy szkolnego organu, żeby pokazać w końcu innym żelazną pieść szkopskiego wyklętego bękarta. Na pewno nie było w nim nic dobrego, zdrowego, poczciwego. Wściekłość na jego parszywy los, objawiła się publicznie w grafomańskiej książce młodego Tuska, gdzie się obnażył, jako polakożerca i nienawistnik polskiej racji stanu raczej, a nie obywatel RP a tym bardziej nie spadkobierca tradycji II RP. Jak to mówi język kaszubski wyjątkowo celnie w jego przypadku, słowo tusk znaczy kundel. Kundel - uznawany jest za psa bezrasowego, nieprzynależnego żadnej psiej grupie etnicznej, jeśliby psy miały swoją etnografię. Ludzie ją mają a więc problemów tożsamościowych Donald Tusk miał od urodzenia co nie miara. Co najmniej jak "Gazda z diabelnej" albo inny Oskar Matzerath (nomen-omen TW Oskar - współpracownik bezpieki PRL, Stasi i KGB, to właśnie Donald Tusk). Mieli fantazję gdańscy ubecy, pewnie dobrze znali dylematy tożsamości Tuska, zbieżne z moralnymi niepokojami bohatera "Blaszanego bębenka" noblisty SS-manna Guntera Grassa - idola Tuska i podobnych jemu "wolnych gdańszczan".
Zastanawia mnie, że w latach 90tych, żaden psychiatra nie stworzył profilu psychologicznego maniakalnego Tuska i nie uprzedził Polaków kogo biorą na szefa partii PO i szefa rządu w 2007 roku. Ja bym to zrobił, gdybym był psychiatrą i opisał w publikacjach naukowych analizę tego typa, który właśnie w 2022r. osiąga szczyty swoich paranoi i psychoz antypolskich.
A można było temu zapobiec.
Pewnym jest, że taką analizę zrobiła ubecja i rękami radzieckiego generała Czempińskiego, twórcy kantu pt. PO, wytypowali figuranta Tuska na najwyższe stanowiska nie tylko w Polsce. I to się im udało. Nie wiem czemu prawica pozwala na takie ruchy sowietom, ale jednak pozwala. Mam nadzieję, że nie z niemocy a tylko z wyrachowania, żeby na przykładzie Tuska zgnieść w mentalności polskich volksów i nielegałów marzenia o zostaniu zacnymi tuskoidami, ludźmi sukcesu, kanciarzami ojropejskiego kalibru.
A to przecież zwykły Nikoś Dyzma z Sopotu... jakich Czempiński i towarzysze z NRD i CCCP wykreowali u nas setki w polityce, tysiące w kulturze, setki tysięcy w: sądach, uczelniach, instytucjach, korporacjach, urzędach, samorządach, szkołach, etc, etc, etc...
Inne tematy w dziale Polityka