AlexanderDegrejt AlexanderDegrejt
948
BLOG

Wasz prezydent, nasz premier

AlexanderDegrejt AlexanderDegrejt Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Kontrakt okrągłostołowy przewidywał likwidację instytucji Rady Państwa, w miejsce której powołano stanowisko Prezydenta Rzeczypospolitej. Kontrakt przewidywał (oczywiście) nie tylko utworzenie stanowiska, ale też wyraźnie wskazał osobę mającą je objąć. By się zabezpieczyć przed ewentualną niespodzianką Głowę Państwa wybierać miało Zgromadzenie Narodowe (Sejm + Senat), w którym komuniści mieli większość. Stawka była zbyt wysoka, by można było pozwalać decydować Narodowi, fałszerstwo wyborcze też raczej w grę nie wchodziło – nie można było być pewnym świeżo upieczonych parlamentarzystów Solidarności – zatem wybrano sposób wyboru dający stuprocentową pewność, że sprawy nie wymkną się spod kontroli. Pomógł Adam Michnik, który na początku lipca opublikował na łamach „Gazety Wyborczej” słynny już artykuł pt. „Wasz prezydent, nasz premier”, w którym przedstawił swoją wizję podziału władzy.

 

19 lipca 1989 roku Wojciech Jaruzelski został prezydentem PRL. Nie obyło się jednak bez problemów. Trzydziestego czerwca przeszła przez Warszawę wielotysięczna demonstracja zorganizowana przez środowiska niepodległościowe pod hasłem „Jaruzelski musisz odejść!”, która została rozpędzona przez milicję i ZOMO. Sam zainteresowany zareagował dość nietypowo. Na XIII plenum KC PZPR zrezygnował z kandydowania na najwyższy urząd w państwie proponując w zamian wystawienie Czesława Kiszczaka. Dziwne to było zachowanie, bo przecież trudno się spodziewać po człowieku, który wypowiedział wojnę własnemu Narodowi by liczył się z opinią publiczną. Co nim powodowało? Czy chciał już dać sobie spokój z polityką i odejść na „zasłużoną” emeryturę? Czy też było to zagranie czysto, jakbyśmy dziś powiedzieli, marketingowe, mające pokazać niedawnego dyktatora jako człowieka, dla którego vox populi ma znaczenie? Nie wiem, jednak osobiście skłaniam się ku tej drugiej wersji. Jakoś nie pasuje mi wizja żądnego władzy generała rezygnującego z funkcji Głowy Państwa i spokojnie odchodzącego w polityczny niebyt. A może chodziło jeszcze o coś innego? W każdym razie Wojciech Jaruzelski zgodził się kandydować dopiero, kiedy uzyskał poparcie „Solidarności” - 18 lipca 1989 roku. Dzień później był już prezydentem. Za jego kandydaturą głosowało 270 deputowanych, przeciw 233 przy 34 wstrzymujących się. Nie pomogły ciągłe pikiety, jakie pod Sejmem organizowała KPN, nie pomogły demonstracje w wielu miastach Polski, okrągłostołowy kontrakt musiał zostać zrealizowany, w końcu niejedna flaszka została wypita w Magdalence za jego powodzenie.

 

Dokładnie w miesiąc po swoim wyborze, 19 sierpnia, prezydent Jaruzelski desygnuje na premiera rządu (jeszcze PRL) Tadeusza Mazowieckiego. Realizacja kontraktu trwała w najlepsze. Po ukonstytuowaniu się gabinetu i obsadzeniu ministerstw uważny obserwator mógł zauważyć, że tak naprawdę Okrągły Stół niczego nie zmienił, nadal ci sami ludzie dzierżyli władzę a (prawie) wolne wybory były tylko siatką maskującą. Wystarczy przyjrzeć się szefom tzw. resortów siłowych: MSW – gen. Czesław Kiszczak, współautor stanu wojennego, odpowiedzialny m.in. za śmierć górników z kopalni „Wujek”; MON – gen. Florian Siwicki, głównodowodzący polskich wojsk inwazyjnych w Czechosłowacji, bliski współpracownik Wojciecha Jaruzelskiego; ministrem sprawiedliwości został natomiast Aleksander Bentkowski, członek ZSL – partii satelickiej wobec PZPR. To wystarczyło, by zabezpieczyć interesy dawnych towarzyszy i nie dopuścić, by ktokolwiek kiedykolwiek próbował ich rozliczyć za zbrodnie. Co prawda ministrowie ci dość szybko się zmienili, ale na próbę pociągnięcia dawnej nomenklatury do odpowiedzialności i odebranie jej wpływów było już za późno. Zwłaszcza, że Tadeusz Mazowiecki ogłosił politykę tzw. „grubej kreski”. Ogłosił to w swoim exposé: „Rząd, który utworzę, nie ponosi odpowiedzialności za hipotekę, którą dziedziczy. Ma ona jednak wpływ na okoliczności, w których przychodzi nam działać. Przeszłość odkreślamy grubą linią. Odpowiadać będziemy jedynie za to, co uczyniliśmy, by wydobyć Polskę z obecnego stanu załamania”.Słowa premiera podchwycił od razu Adam Michnik, który opublikował wystąpienie Mazowieckiego pod wiele znaczącym tytułem „Przeszłość odkreślamy grubą linią” na łamach „Gazety Wyborczej”. I chociaż pierwszy szef rządu III RP twierdzi, że wcale nie chciał odcinać przeszłości i zapominać o historii i przewinach PeeReLowskich aparatczyków ani wykluczać lustracji tak właśnie zostały one zrozumiane i tak wprowadzono je w życie. Mariaż „Solidarności” z PZPR został zawarty, pokładziny odbyte a na rozwód... cóż, Polska jest przecież krajem katolickim, rozwody nie są u nas mile widziane. Przede wszystkim jednak nie opłacają się żadnej ze stron...

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura